Hedwiga wślizgnęła się do laboratorium, przecierając podpuchnięte brakiem należytego snu oczy. Głowa kiwała się jej na boki, gdy półprzytomnym spojrzeniem omiotła pomieszczenie, szukając za kimkolwiek żywszym niż ona. Niestety, tu była sama, za to z sąsiedniej sali dobiegło ją miarowe bulgotanie jakiejś cieczy. Zwabiona dźwiękiem zajrzała do środka. Przy blacie stał Elliot, zajęty badaniem powierzonych próbek — zapewne biologicznych, skoro korzystał z rękawiczek i maski chirurgicznej. Nie zamierzała mu przeszkadzać, weszła więc po cichu i oparta o ścianę czekała.
Miała szczęście. Już po kilku minutach chłopak skończył zadanie i obrócił się, by pobrać kolejny zestaw. Na widok partnerki wzdrygnął się zaskoczony, ale zaraz na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
— Hedwig! — Pozbył się rękawiczek i maseczki, po czym objął mocno dziewczynę. — Dobrze cię znowu widzieć.
— Bo nie będziesz się już sam kisił w laboratorium? — Odwzajemniła uścisk, wdychając cytrynowy aromat, którym przesiąknięte były jego ubrania.
Dwa miesiące wystarczyły, by chłopak zaczął uważać ją za swoją przyjaciółkę, zresztą z pewną wzajemnością. Zaskoczeniem dla niej okazał się fakt, z jaką otwartością Elliot okazywał jej sympatię, zwłaszcza poprzez drobne gesty, jak choćby obejmując (co starał się robić naprawdę rzadko) czy mierzwiąc włosy, oczywiście z umiarem. Jeszcze bardziej zdumiewało ją, że przyjmowała to bez problemu. Sama należała do całkiem wylewnych osób, fakt, jednocześnie jednak ludzi jej bliskich, wobec których mogła przejawiać jakąś czułość, dało się policzyć na palcach jednej ręki.
Może też dlatego z taką łatwością przywykła do fizycznego kontaktu z Elliotem.
— Jak ty mnie dobrze znasz — roześmiał się, wypuszczając ją. — Długo mnie podglądasz?
— Parę minut.
— Ulżyło mi. — Jedną dłoń wsparł o biodro, drugą docisnął do czoła. — Godzinę temu robota paliła mi się w rękach. Dosłownie.
— Że co? — Naraz na jej twarzy zagościła panika. — Ale wszystko jest już w porządku?
— Tak, po prostu Abramovic dał mi popalić za brak szacunku dla zasad bezpieczeństwa. Na szczęście tylko oberwała duma, nic mi nie jest. — Przysiadł na blacie, wcześniej odsuwając badane próbki. — A co, zmartwiłaś się?
— Powiedzmy — rzuciła, uśmiechając się półgębkiem.
— Urocza jesteś, aż się wzruszyłem. Kiedy wróciliście?
— Rano. — Stłumiła ziewnięcie. Oczy piekły, jakby posypała je piaskiem.
— O, to szkoda, ominął cię niezły cyrk.
— Cyrk?
Nastawiony wcześniej minutnik zaćwierkał, przypominając Elliotowi o konieczności przeprowadzenia dalszej procedury. Chłopak uniósł palec, dając do zrozumienia, że zaraz to wyjaśni. Wziął świeżą maseczkę oraz rękawiczki, po czym zajął się odsączaniem preparatów. Przyglądała mu się w milczeniu, starając rozeznać w powierzonym zadaniu.
— Ale to cuchnie — westchnął Elliot, zalewając odsącz kolejnym preparatem.
— Uroki pracy w labie. Więc?
— Kojarzysz może Adama Wilsona? Jak nie, to nie szkodzi, do wczoraj nikt go nie kojarzył. Facet próbował wysadzić Wieżę Kultur.
Wysiliła się na najbardziej zaskoczoną minę, na jaką było ją w tej chwili stać.
— Serio?
— Serio.
— Ale... dlaczego?

CZYTASZ
Goniąc za głosem (Alta Hora - tom pierwszy)
FantasyKiedy Freja i Hedwiga, łowczynie ze Wschodu, zatrzymują się w Londynie, nic nie zapowiada, aby ich pobyt miała ubarwić jakakolwiek katastrofa. Tym bardziej groźba kolejnego końca świata stanowi przykrą niespodziankę, której dziewczyny muszą stawić c...