— Ja… ja… — Cokolwiek chciała wykrztusić kobieta, pazurzasta dłoń zaciśnięta na jej szyi skutecznie to uniemożliwiała.
— Gdzie ona jest? — powtórzyła chrapliwie agresorka, potrząsając trzymaną ofiarą.
— Nie wiem…! Ghaa…! Gdzieś… gdzieś tutaj! — Po bladych policzkach kobiety zaczęły spływać łzy. — Błagam… błagam, puść mnie…
Istota przyjrzała się schwytanej, po czym cisnęła nią z całej siły w bok.
— Jeśli kłamiesz... — zaczęła sykliwie, cofając się. Nie dodała nic więcej, zbita z pantałyku przez odgłos przeładowywanego pistoletu. — Kto…?
— Uciekajcie! — krzyknął Julian, strzelając. Na to hasło Frejr zacisnął dłoń na nadgarstku Hedwigi i pociągnął ją za sobą. Na wyrwanie dziewczyny ze stuporu stracił dwie cenne sekundy, w końcu jednak oboje puścili się biegiem przed siebie. Chwilę później zrównał z nimi Julian. Pociskami próbował trzymać goniącą ich kreaturę na dystans — próbował, ta bowiem z zaskakującą gracją unikała kul.
— Co to do diabła jest?! — Frejr spojrzał za siebie. Ciekawość niemal przypłacił zębami, gdy potknął się o nadkruszoną kostkę brukową, na szczęście szarpnięty przez Hedwigę utrzymał równowagę. Teraz to ona prowadziła jego, chociaż było po niej widać, że biegnie już ostatkiem sił.
— Gdzie to…! — Okrzyk Juliana nie mógł oznaczać niczego dobrego. Frejr znów zerknął przez ramię, tym razem prawie taranując towarzyszkę. Zatoczyli się do przodu, tylko refleks chłopaka uratował oboje przed spotkaniem z brukiem.
— Co…? Nie ma? — Hedwiga zamrugała, z trudem łapiąc oddech. Faktycznie, goniąca ich kreatura po prostu zniknęła, jakby w ogóle nie istniała. — O nie.
— Co o nie? — Frejr oparł się o ścianę, także walcząc o każdy haust powietrza. — To chyba dobrze, że paskuda dała nam spokój.
— Nie dała — szepnęła dziewczyna, rozglądając się z wyraźnym lękiem. — Chodźcie, szybko.
Sama umiała zdobyć się wyłącznie na powolny marsz. Wciąż oddychała niespokojnie, jej twarz wykrzywiał bolesny grymas, a mimo to ruszyła pierwsza. Julian i Frejr spojrzeli po sobie zdezorientowani i szybko podążyli za nią.
— Jak to nie dała? — Julian zrównał z nią. — Co masz na myśli? Idzie… idzie za nami?
— Tak — odparła natychmiast, skręcając. Zanim strażnik czy Frejr zdążyli odezwać się choćby słowem, zatrzymała się nagle i gestem nakazała milczeć. — Nie ściągajmy na siebie więcej uwagi.
— Ale… jak?!
— Normalnie. Jest niewidzialna. — Hedwiga machnęła ręką. — Ten bieg też ją zmęczył. Tak jest bezpieczniej.
— Jak możesz być tak spokojna? — Frejr nie potrafił wyjść ze zdumienia nad opanowaniem dziewczyny. Sam, czując teraz na karku oddech i wzrok z czymkolwiek mieli do czynienia, najchętniej wziąłby nogi za pas, choćby w tej chwili. Powstrzymywała go tylko myśl o zawodzie Frei i o tym, że Julian strzela szybciej niż on może biec.
— Nie skrzywdzi nas — stwierdziła po chwili Hedwiga, ponaglając gestem towarzyszy. — Też szuka Sophie.
— I wiesz to, bo?
— Pytała o dziewczynę kobietę z Bractwa, a wątpię, żeby tamci mieli jeszcze jakiegoś boga pod ręką.
— A skąd pomysł z niewidzialnością? Strzelałaś czy…
— Jeśli się nie mylę, to — Hedwiga wzięła głęboki wdech — to mamy do czynienia z moją przełożoną z laboratorium. — Po chwili wahania ciągnęła dalej: — Tak mi się wydaje, że to ona. Ostatnio nie miała pazurów ani ogona, no i poruszała się na wózku.
![](https://img.wattpad.com/cover/158175477-288-k536518.jpg)
CZYTASZ
Goniąc za głosem (Alta Hora - tom pierwszy)
FantasyKiedy Freja i Hedwiga, łowczynie ze Wschodu, zatrzymują się w Londynie, nic nie zapowiada, aby ich pobyt miała ubarwić jakakolwiek katastrofa. Tym bardziej groźba kolejnego końca świata stanowi przykrą niespodziankę, której dziewczyny muszą stawić c...