20

68 5 0
                                    

Suzy

Razem z Tiną i Newtem wróciliśmy do obozowiska a Teresa oraz Thomas zostali na wzgórzu.

-Co ona znowu od niego chcę?-spytała Tina zerkając w ich stronę a ja wzruszyłam ramionami i przypomniałam sobie wszystko z wczorajszego wieczoru.

Chłopak nadal nie wyjaśnił mi dlaczego mnie pocałował i dlaczego tak bardzo się o mnie martwił.
Najwyraźniej jestem głupia i pewne rzeczy do mnie nie docierają, lub po prostu muszę mieć je potwierdzone.

Spojrzałam w stronę Minho, Patelniaka oraz Floyda i Maxa którzy siedzieli przy jednym z namiotów.

-Hej! Co wy tak wcześnie wstaliście?!-krzyknął do nas Minho kiedy nas zobaczył a my wymienialiśmy porozumiewawcze spojrzenia.

-Zrobiliśmy sobie poranny jogging.-Newt uśmiechnął się niewinnie a ja aż miałam ochotę się zaśmiać bo my i bieganie to chyba nie najlepsze połączenie.

Usiadłam obok Patelniaka i spojrzałam na resztę.

-Już to widzę, Tina która poszła biegać o z samego rana...pff-prychnął Max.-Kłamcy.

-No nie wierzysz we mnie?-brunetka zmrużyła oczy krzyżując ręce na piersi.

-W ciebie, może ale w twoje bieganie o 5 rano, niezbyt.-zaśmiałam się i podwinęłam nogi pod brodę.-Tak samo jak w moje. Przecież to się nie łączy!

-Nie obraźcie się dziewczyny, ale ja też w to nie wierzę.-dodał Floyd.-Newt, może i tak, ale że wy?

-Aha, fajnego mam brata i przyjaciela. Ktoś w ogóle mi tu wierzy?-rozgadnęła się po nas wszystkich ale tylko Newt podniósł rękę.

-Ja bo przecież byłem z wami.-blondyn uśmiechnął się niewinnie.

-A ktoś oprócz niego?-uniosłam brwi do góry rozglądając się po wszystkich jednak oni milczeli podśmiechując się.

Przeniosłam wzrok na Thomasa biegnącego w naszą stronę. Zmrużyłam oczy przyglądając mu się z zaciekawieniem bo, czemu biegł?

Być może po prostu, od tak. A może coś się stało?

Sądząc po wyrazie jegi twarzy  miałam dziwne wrażenie, że nie wszystko jest okey.

-Szybko, przygotujcie się. Teresa nas wydała, Dreszcz zaraz tu będzie.-powiedział oddychając głośno a my popatrzyliśmy do niego nie dowierzając w to co usłyszeliśmy.

Miałam ochotę rozszarpać Teresę własnymi rękami. Wiedziałam, że ją i Tina jesteśmy na liście jej wrogów ale, myślałam, że z resztą grupy się przyjaźni lub, przyjaźniła. Teraz to już nie miało znaczenia. Była zdrajczynią.

Ocknęłam się z chwilowego zamyślenia i szybko podnosiłam się z ziemi.

-Muszę powiedzieć Vince'owi. Nie wiem co robim...-chłopak nie zdążył dokończyć bo przerwał mu warkot silników. Wszyscy przenieśliśmy wzrok na lecący w naszą stronę górolot. Na ucieczkę, było już za późno.

-Co do cholery?!-Vince wybiegł z jednego z namiotów najwyraźniej zbudzony tym dźwiękiem.

Szybko przeniósł wzrok na Thomasa a ten odetchnął głęboko.

-Teresa nas wydała.-powiedział i popatrzył na niego poważnie.

Nie wiedziałam, co powinniśmy zrobić. Bronić się, czy może jednak uciekać.
Jak na razie to staliśmy, nieruchomo, czekając na dalszy rozwój sytuacji.

Górolot wylądował a pozostali obozowiczowie zbiegli się zobaczyć, co jest grane.

Z pojazdu wysiadł nie kto inny jak Janson. Zaraz za nim, spokojnym i dostojnym krokiem ruszyła Ava Paige.
Nie na widziłam ich, w głębi duszy nie na widziłam ich za wszystko.

Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę i czułam jak serce normalnie zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej.

-No cóż, jak widać, ucieczka wam nie wyszła.-Janson uśmiechnął się a Teresa powolnym krokiem podeszła i stanęła między nim a Avą.

-Jak widzicie, wasza przyjaciółka, Teresa, uświadomiła sobie ważną rzecz i zmądrzała. Ale na was wcale nie jest za późno.-odezwała się Ava.

Zacisnęłam mocniej pięści i spojrzałam na nią groźnie.

-Nie nazywaj jej tak. Nie jest naszą przyjaciółką.-Minho wyprostował się i wyszedł trochę do przodu.-Jest zdrajczynią.

-I nigdy nie była przyjaciółką...-mruknęła Tina krzyżując ręce na piersi.

-Mary-Ava ponownie zabrała głos.-Tyle czasu już minęło...

-A ja nie zmieniłam zdania, i go nie zmienię.-kobieta była wyraźnie poirytowana.

Janson zaśmiał się złośliwie i odwrócił się w stronę swoich żołnierzy którzy przybyli tu razem z nim.

Spojrzałam na resztę nie pewnie i chwyciłam pistolet który miałam przy sobie.

-Brać ich.-ton głosu Jansona był spokojny i nie wzruszony.

Cała, ogromna grupa żołnierzy dreszczu rozbiegła się w ułamku sekundy po całym obozowisku.

Nawet nie zdążyliśmy zareagować. Jeden z mężczyzn chwycił mnie za ramie a ja uderzyłam go. Nie wzruszony złapał mnie mocniej i niestety, ale był silniejszy.

Po kilku minutach wszyscy ocaleni przez prawe ramię, łącznie z naszą grupą zostali rzuceni na kolana. Każdemu z nas sprawdzono czip, na karku żeby dokładnie wiedzieć z jakimi grupami i obiektami mają do czynienia.

Z głową spuszczoną w dół starałam się wypatrzeć przyjaciół. Związali mi ręce, więc nawet nie miałam jak się obronić.

-A16-powiedział jeden z żołnierzy gwałtownie chwytając mnie za kark i skanując mój czip.

Nagle rozległy się strzały. Uniosłam gwałtownie głowę i zobaczyłam Thomasa stojącego z karabinem i celującego do Jansona, Avy i Teresy stojących w lekkim szoku.

-Thomas...-odezwała się Teresa wyciągając rękę w jego kierunku.

-Nie podchodź!-chłopak cofnął się nadal w nich celując.

-Załatwcie go bo nie mam czasu na takie scenki.-Janson machnął ręką.

Od razu rozległo się więcej strzałów a kule latały niemalże wszędzie.
Mówiąc prościej, rozpoczęła się walka.
Dreszczowcy zaczęli wpakowywać nastolatków do górolotu, inaczej, po prostu ich porywali.

Podnosiłam się i kiedy właśnie podbiegł do mnie jeden z żołnierzy ścięłam mu drogę a ten upadł na ziemię.

Rozejrzałam się i zobaczyłam jak Newt pomaga Tinie, więc mogłam być spokojna.

Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii i ciągnie za sobą. Teraz ruchy miałam ograniczone. Szarpałam się  licząc, że mój oprawca mnie puści.
Nagle oboje upadliśmy a ktoś pomógł mi wstać. Zmarszczyłam brwi a moje ręce zostały uwolnione. Odwróciłam się i zobaczyłam Arisa. Chłopak pomógł mi wstać.

-Dzięki-rzuciłam szybko uśmiechając się i zabrałam broń od ogłuszonego przez chłopaka, żołnierza.

-Spoko-odpowiedział również lekko się uśmiechając.

-Minho!-krzyknął Thomas kiedy azjata został wciągnięty na pokład górolotu.

Podbiegłam do nich szybko jednak było już za późno. Odlecieli, razem z Minho.

Oddychając głęboko spojrzałam na stojących obok mnie przyjaciół i na stojące w ogniu obozowisko.

-Gdzie Max?-Tina podbiegła do Floyda a ten popatrzył na nią zrezygnowany.- Zabrali go?!

-Szlak by to!-Vince klęczał przy Mary. Z brzucha kobiety ciekła, ciemno czerwona ciecz a ona ledwo oddychała.

Wszystko zaczęło się psuć.



The key to everything is THEY||TMR Where stories live. Discover now