25

49 3 0
                                    

Tina

Pociąg udało nam się zatrzymać spory kawałek dalej. Spojrzałam na Suzy a ona na mnie.

-Rozjechałyśmy go?-spytałam.

-Tak to wyglądało...-powiedziała zaciskając mocno wargę.

-Co...robimy teraz?-zmieszana wyjrzałam przez przednią szybę.-Zabiłyśmy Newta?-wciąż to do mnie nie docierało.

Blondynka westchnęła i podeszła do drzwi.

-Chodź, musimy ich teraz znaleźć.-zeskoczyła ze schodka a ja zrobiłam to samo i ruszyłyśmy torami w tą stronę z której przyjechałyśmy.
Szłyśmy w milczeniu. Jeśli go zabiłyśmy, to chyba sobie tego nie daruję.
W duchu modliłam się, żeby chłopak jednak przeżył.
Żeby odskoczył na bok kiedy jechałyśmy lub po prostu jakimś cholernym cudem nie umarł.

Byłam cała roztrzęsiona. Zaczynała mnie boleć głowa i czułam dziwne uczucie w brzuchu.
Kaszlnęłam parę razy a Suzy popatrzyła na mnie pytająco unosząc jedną brew do góry na co wzruszyłam ramionami, bo nie wiedziałam co się dzieje. W dodatku trzęsły mi się ręce i nogi tak, że ledwo mogłam iść.

Po kilkunastu minutach drogi byłyśmy w miejscu gdzie, zabiłyśmy Newta. Jednak nikogo tam nie było.
Ani ciała, ani krwi ani nawet jakiegokolwiek śladu który świadczył by o tym, że przed chwilą ktoś tu zginął.

Zmarszczyłam brwi i przeniosłam wzrok na Suzy.

-Nie ma żadnych śladów.-odezwałam się a ona przytaknęła.

-Może zdążył się uratować.-stwierdziła dziewczyna.-Nigdzie nie ma nawet kropli krwi a przy takiej prędkości z jaką jechałyśmy na pewno nie obeszło by się bez otwartych ran.-trochę się uspokoiłam a moje ręce przestały się tak bardzo trząść.

Odwróciłam się i zobaczyłam kolejne wejście znajdujące się w ścianie. Podeszłam bliżej i spojrzałam na otwór.
Chwilę później poczułam jak ktoś podchodzi bliżej mnie.

-Idziemy?-spytałam blondynki.

-Prawdopodobnie oni tam poszli.-wskazała na ślady na piasku oddzielającym tory od ściany.

-To chodźmy.-powiedziałam i wspięłam się po małej drabince znajdując się w ciemnym tunelu.
Razem z Suzy włączyłyśmy latarki i ruszyłyśmy przed siebie.

Po kilku minutach drogi usłyszałam szmery i czyjeś kroki.

-Słyszałaś?-szepnęłam do Suzy świecąc latarką za siebie.

-Słyszałam.-odpowiedziała dziewczyna.

-Cii! Cicho!-usłyszałyśmy inne szepty.

-Sam się zamknij Gally!

-Ała?

Spojrzałam na dziewczynę. To musieli być oni.

-Thomas? Newt?-odezwała się Suzy i czekając na odpowiedź rozejrzała się.

-Kim jesteś i czego chcesz?-powiedział głośno głos który znałam. Bardzo dobrze znałam.

-To my Gally, Tina i Suzy.-powiedziałam przewracając oczami.

Po chwili stanęła przed nami cała trójka. Poświeciłam latarką żeby upewnić się, że to na pewno oni i kiedy zobaczyłam Newta. Nie kontrolowanie rzuciłam mu się na szyję.

-Newt! Ty żyjesz!-przytuliłam go. Kilka sekund później poczułam jego ręce oplatające moje plecy.

-Gally mnie uratował.-odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego zdziwiona.

-Wow, on chyba na serio się zmienił.-powiedziała Suzy unosząc brwi.

-Hej, ja tu jestem.-Gally skrzyżował ręce na piersi.

-Co wy tu robicie? Miałyście zostać...-Suzy nie dała Thomasowi dokończyć.

-Na co miałyśmy czekać?-spytała.

Chłopak westchnął głośno i spojrzał na Newta a następnie na Gallego.

-To co? Idziemy dalej?-popatrzyłam po wszystkich gotowa do drogi.

Przeszliśmy ciemny tunel do końca a następnie wyszliśmy po drabinie na powierzchnie i znaleźliśmy się na ogromnym murze.

Po jednej stronie znajdowała się siedziba Dreszczu i chroniona część miasta a po drugiej stronie była wioska gdzie żyli ludzie zarażeni pożogą. Stamtąd przyszliśmy też my, a ten mur był murem z którego nas ostrzelano.

Gally rozłożył teleskop który miał w swoim plecaku i spojrzał przez niego ustawiając go a następnie gestem ręki wskazał Thomasowi żeby spojrzał.

-Co? Co tam jest?-spytałam zaciekawiona widząc minę bruneta.
Spojrzeliśmy na niego pytająco a on przeniósł wzrok na Gallego który wzruszył ramionami.

-Nie mówiłem, że ten pomysł ci się spodoba.-odezwał się Gally.

-O co wam do cholery chodzi?-oburzona Suzy spojrzała przez teleskop ale momentalnie się od niego oderwała.

-No co tam jest?-spytałam zniecierpliwiona jednak nikt nie chciał udzielić mi odpowiedzi. Przewróciłam oczami i sama zerknęłam przez teleskop ale od razu tego pożałowałam.

-O matko Teresa...

-Co teraz?-spytał Gally.

-Liczy się tylko Minho i Max.-powiedziała Suzy a ja przytaknęłam.

Wróciliśmy z powrotem do skrytki Lawrence'a i razem z Patelniakiem i Floydem usiedliśmy przy dużym stole.
Zaczęliśmy obgadywać cały plan, kiedy nagle poczułam okropne pieczenie skóry na brzuchu.
Starałam się nie dawać po sobie znać, że coś jest nie tak jednak nie mogłam.
Za bardzo piekło. Dyskretnie odsłoniłam koszulkę i zobaczyłam fioletowo-czerwone żyły na połowie mojego brzucha.

Musiałam wyjść, żeby przyjrzeć się temu dokładniej jednak nie miałam wymówki.

-Zaraz...-powiedziałam drżącym głosem-Zaraz wracam!-rzuciłam się w stronę drzwi i szybko wybiegłam z budynku.

Pobiegłam w stronę ruin jednego z domów.
Wbiegłam do środka i oparłam się o ścianę zjeżdżając po niej i siadając na ziemi.
Oddychałam głęboko jednak w dalszym ciągu byłam przerażona.
Co się działo? Co mi było? Te pytania nurtowały moją głowę, a ja nie znałam odpowiedzi.
Może to jakaś grypa, jakiś wirus.
A może pożoga? Tą opcję wykluczałam. Przecież jestem odporna, a tak przynajmniej twierdził Dreszcz. Co jeśli się mylili?

Odsłoniłam bardziej moją koszulkę i jeszcze raz spojrzałam na swój brzuch. Wyglądał okropnie.

The key to everything is THEY||TMR Where stories live. Discover now