love13ss

349 30 9
                                    

Następne dni Alice spędziła w większości z Mike'iem, Stevem i Dustinem, który zawsze próbował ją rozśmieszyć. Mike nauczył ją jeździć na rowerze, a w ciągu tych kilku dni Steve rozpoczął szukanie prawnika, żeby Alice spokojnie mogła przeprowadzić się do niego. Bardzo podobała jej się ta propozycja, już od samego początku, więc chętnie pomagała mu w szukaniu.

Mike, w przeciwieństwie do tego co myślała Alice, nie znienawidził jej, tylko wytłumaczył, że w poniedziałek po prostu zaspał. Powiedział też, że nigdy nie mógłby znienawidzić dziewczyny, bo jest dla niego zbyt ważna. Alice na te słowa tak się wzruszyła, że dwie, może trzy łzy popłynęły po jej policzkach. Któregoś mroźnego dnia, kiedy Alice kupowała drożdżówki w swojej ulubionej piekarni, Mike wystraszył ją, czekając na dziewczynę za szybą. Potem poszli razem na plac zabaw, a Mike dał Alice swoje rękawiczki, żeby nie było jej zimno.

Z Lucasem i Willem Alice także się zaprzyjaźniła. Byli to specyficzni ludzie z jeszcze bardziej dziwnymi i szalonymi pomysłami. Alice pomyślała, że nie jest to przypadkowy styl życia. To co musieli przejść parę lat wcześniej, na pewno odbiło się na ich psychice. Mike opowiadał dziewczynie różne przygody i problemy, z którymi musieli się zmierzyć. Na przykład o sytuacji, kiedy wszyscy musieli ukrywać się w domu Willa i przyszedł starszy brat Max, żeby zabrać stamtąd dziewczynę. Ale Maxime była silna i Alice nadal nie wiedziała jak, lecz obroniła ich wszystkich.

Mike był dla Alice kimś wyjątkowo skomplikowanym, ale też prostym, co Alice wydawało się bardzo dziwnie sprzeczne. Wiedziała już dużo o Mike'u, dlatego mogła spokojnie stwierdzić, że go dobrze zna i są przyjaciółmi. To nie ulegało zmianie. Lecz Alice chciała zmiany. Chciała, żeby Mike był kimś ważniejszym od przyjaciela. Przynajmniej dla niej. Nie myślała już o Jane. Myślała o sobie i z tym także poczuła się dziwnie. Nie chciała wyjść na egoistkę. Chciała tylko szczęścia, które odnajdywała przy Mike'u.

W którąś sobotę marca, Alice wybrała się do domu Willa, bo właśnie tam mieli się wszyscy spotkać. Ona, Mike, Dustin, Will, Lucas i Max. Po kilkudziesięciu dniach spędzonych z tymi ludźmi czuła do nich wielką sympatię. Uwielbiała ich towarzystwo. Może nie tak jak Steve'a, ale to nadal było coś, w porównaniu do tego, że jeszcze przed nowym rokiem nie miała nikogo oprócz niego.

Kiedy szła wzdłuż ulicy prowadzącej do domu Willa, zauważyła schnący na drodze kwiat słonecznika. Nienawidziła patrzeć jak kwiaty umierają, dlatego podeszła do niego i spróbowała go złapać, lecz to nic nie dało. Nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. Jej ręka nawet nie dotknęła kwiata, jakby był duchem. Wszystkie starania Alice nic nie wnosiły. Po prostu nie mogła go złapać! Gdy odsunęła się krok od słonecznika, ten zaczął płonąć, co jeszcze bardziej zszokowało Alice. Od razu odskoczyła, jakby poparzona. Nie wiedziała kompletnie co się dzieje.

Dotarłszy do domu chłopaka, nikomu nic nie powiedziała, ale nadal była wstrząśnięta. Jak to się stało? Przecież inne kwiaty normalnie mogła zerwać. Dlaczego więc tego nie?

Alice nie znała odpowiedzi na wiele pytań, które ją dręczyły. Tak samo jak nie zauważyła przerażającej osoby ukrywającej się na polanie, która już dawno czekała na Alice. Już dawno temu chciała jej pokazać to co umie. A teraz, kiedy Alice została po części wprowadzona w ten świat, już dłużej nie musiała się ukrywać i postanowiła odwiedzić Alice następnym razem w jej domu.

Słonecznik był tylko początkiem.

heyyy

ʷᵒᵑᵈᵉʳᶦᵑᵍ      ᷃ ᷊ᶺ   ᶠᶦᵑᵑʷᵒᴵᶠʰᵃʳᵈ; ᵐᶦᵏᵉʷʰᵉᵉᴵᵉʳ (zawieszone tymczasowo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz