irresis20ble

235 17 7
                                    

dwa tygodnie później...

Mike nigdy wcześniej nie myślał o śmierci tak intensywnie jak wtedy. Śmierć to bardzo poważne słowo, a poważne słowa zawsze wolał omijać szerokim łukiem. Jednak w tym przypadku po prostu nie dało się nie myśleć o śmierci, cierpieniu i smutku. To normalne, ludzkie, wręcz wskazane, aby czuć się źle po śmierci najbliższej nam osoby.

Ale coś zawsze było nie tak, jeśli chodziło o sytuacje związane z Mike'iem.

Mianowicie, nikt nie umarł, przynajmniej nie na tamten moment, lecz Mike już czuł się okropnie. Dwa dni po zniknięciu Alice zaczęli poszukiwania, które nikomu nie pomogły, a tylko utrudniły, bo policja nie nadaje się do szukania magicznych ludzi.
Wszyscy zebrali fakty, prawdopodobieństwa przyczyn i różne wersje od różnych osób.

Mike w tym czasie ciągle był zamyślony, chodził w kółko, zaczął nawet mówić do samego siebie. Nie marzył, nie myślał o Eleven. Ona zniknęła. Tak samego jak jego Alice i Mike nie mógł sobie tego wybaczyć, że dopuścił do zniknięcia ich obu.
Potem było gorzej.
Znacznie gorzej.
Znaleźli Alice.
Ale nic nie było w porządku, Mike nie umiał się cieszyć. Czuł ulgę, lecz niepokój go nie opuszczał. Miał wrażenie, że zatapia się w gorącej wodzie, nie umiejąc pływać. Później wydawało mu się, że ktoś wszedł w jego wątłe ciało, rozszarpując je od środka.

Tak właśnie czuł się Mike, gdy dowiedział się, że Alice umiera.

ʷᵒᵑᵈᵉʳᶦᵑᵍ      ᷃ ᷊ᶺ   ᶠᶦᵑᵑʷᵒᴵᶠʰᵃʳᵈ; ᵐᶦᵏᵉʷʰᵉᵉᴵᵉʳ (zawieszone tymczasowo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz