in12de I'm a flower

400 27 6
                                    

Myślami czasami wychodzimy poza schematy, jakbyśmy mogli stworzyć coś pięknego, ale tylko w naszych głowach. Alice czasami właśnie wychodziła poza schematy. Interesowała ją ilość pyłku na kwiatku. Inne rzeczy mogła wtedy włożyć do kieszeni i nie wyciągać, póki nie znajdzie odpowiedzi na zadane sobie pytania. Lecz czasami Alice irytowała samą siebie. Dlaczego inne dziewczyny interesowały się modą, najnowszą muzyką i gadżetami do butów, a ją interesowały nowe gry, kwiaty i stare obrazy? Czemu nie mogła być jak inne dziewczyny?

Kiedyś była jak inne dziewczyny i czuła się źle we własnym ciele, jakby jej ciało kompletnie nie komponowało się z umysłem. Ale miała przynajmniej wrażenie, że ludzie wokół ją w jakiejś cząstce akceptują. Nie patrzą na nią jak na dziwadło. Teraz jest inaczej. Kiedy jej mama umarła przez prawie cały tydzień siedziała w domu. Potem gdy poszła do szkoły, ludzie omijali ją na korytarzu, jakby była skażona. Lecz wtedy pojawił się Mike. Spóźniony wbiegł do klasy mówiąc coś o dentyście. Alice miała wrażenie, że chłopak kłamie, ale nie miała stuprocentowej pewności. Usiadł w przedostatniej ławce nawet nie spoglądając na dziewczynę. Pomyślała o tym, że Mike mógł z dnia na dzień ją znienawidzić. Że ktoś mógłby mu powiedzieć o wszystkich okropnych rzeczach, jakie Alice zrobiła parę lat wcześniej. I nagle pomyślała o swoim tacie. O tym, że zawsze ją wspierał, zawsze był przy niej, kiedy tylko tego potrzebowała. Zawsze wieczorem pytał ją o wydarzenia w szkole i czy ktoś na pewno jej nie dokucza. A Alice zawsze okłamywała go, że wszystko jest w porządki. Zawsze mówiła mu swoich małych sukcesach, o tych najlepszych rzeczach, jakie działy się w jej starej szkole. Nigdy nie mówiła mu o bójkach, o nękaniu, o popychaniu i o grożeniu. Nigdy nie mówiła o tym, jak bardzo boi się następnego dnia i o tym, że nie chce iść do szkoły. Nigdy nie mówiła o swoich ranach na ciele. O tym, że inne dzieci rzucały ją w szafki na korytarzu, zamykały na parę godzin w małym pokoiku dla woźnego i  o innych obrzydliwych rzeczach, jakie jej robili. Potem jej tata zmarł. Tak nieoczekiwanie, że Alice nie mogła w to uwierzyć przez dobre dwa miesiące. Cały czas nie mogła dopuścić do siebie myśli, że jej taty już z nią nie ma i nie będzie. Po tym wstrząsającym wydarzeniu jej mama przepisała ją do innej szkoły, ale Alice nie chciała do niej chodzić przez rok. A z racji tego, że zaczęła edukację rok wcześniej, niż inne dzieci, mogła sobie pozwolić na nic nie robienie przez cały rok. Oczywiście, to nie było tak, że nic nie robiła. Uczyła się tak, aby być na równi z dziećmi, które były w jej wieku. W czasie wakacji zbliżyła się do Steve'a, który mimo że nie miał czasu, a bardzo dużą jego część musiał poświęcać nauce, starał się pomagać Alice. Szczególnie wtedy, kiedy mama Alice popadła w nałóg.

Lekcja dłużyła się Alice w nieskończoność. Chciała jak najszybciej wyjść z klasy i porozmawiać z Mike'iem. Chciała mu wszystko wyjaśnić. Chciała mu powiedzieć, że żałuje tylu rzeczy, które zrobiła a nie może ich teraz cofnąć, nawet jeśli pragnie tego całym swoim sercem. Chciała złapać go za rękę i powiedzieć, że przeprasza, że może jej ufać. Że nigdy w życiu nie widziała kogoś tak pięknego, o tak pięknej naturze. Więc kiedy lekcja się skończyła, Alice spakowała swoje książki do plecaka i, prawie wywracając się o kogoś, wybiegła z klasy.

Przeszła może dwa korytarze i w końcu go znalazła.

Właściwie znaleźli się sami. Może coś umyślnie ich ciągnęło ku sobie. Alice miała taką myśl, że to może być miłość, bo czytała ostatnio taką książkę o miłości i coś jej się skojarzyło. Wtedy Alice poniosła adrenalina i strach przed prawdą i przed własnymi myślami. Pociągnęła Mike'a za rękę, która wydawała się strasznie gładka i delikatna, i ruszyła do przodu, wcześniej mówiąc parę słów, których kompletnie nie pamiętała. Nawet nie wiedziała gdzie idą i po co. Zatrzymali się na tyłach szkoły stojąc w ciszy. Właśnie wtedy kiedy ich oczy spotkały się, Alice uświadomiła sobie co zrobiła. Przecież Mike mógł tego nie chcieć. Mógł teraz przeklinać ją w myślach i nienawidzić jej jeszcze bardziej.

-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Chciałam ci tylko powiedzieć, że trochę się martwiłam i ... - nie chciała kończyć zdania. Było jej wstyd, ale czuła się szczęśliwa, że mogła go zobaczyć. Popatrzyć w jego wspaniale czekoladowe oczy, które roztapiały ją w ułamku sekundy. Nie mogła uwierzyć, że stał dokładnie przed nią i patrzył na nią, faktycznie ją widząc. Widziała to wszystko w jego oczach, w jego piegach i w każdym zagłębieniu jego skóry. I to wszystko wydawało się Alice takie piękne, że zachciało jej się płakać. Uniosła powoli dłoń, aby dotknąć miękkiej skóry policzka chłopaka. Był tak gładki, tak delikatny, a jednocześnie silny.

Nie chciała już rozmawiać, bo rozumieli się bez słów.

Nie chciała mu mówić o tym, jakie jej życie ostatnio było ciężkie.

Chciała tylko być przy nim i go nie opuszczać.

Ale nie mogła, bo Mike mógł się nią zmęczyć, więc odeszła.


sjiema
więęęc - ten rozdział bardzo mi się podoba, nie wiem jak wam, bardzo się cieszę, że w końcu doszłam do tego momentu, w którym Alice mówi nam o jej życiu trochę więcej, niż to było przedtem. chcę, żeby akcja już się rozkręcała, więc w następnym moooże będzie coś więcej ... nie wiem, nie wiem
dziękuje za poświęcony czas misie kckckc

ʷᵒᵑᵈᵉʳᶦᵑᵍ      ᷃ ᷊ᶺ   ᶠᶦᵑᵑʷᵒᴵᶠʰᵃʳᵈ; ᵐᶦᵏᵉʷʰᵉᵉᴵᵉʳ (zawieszone tymczasowo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz