Rozdział ❦ 5

692 83 68
                                    

Po nieprzespanej nocy Sana w ogóle nie miała ochoty na bieganie za piłką i wygłupianie się ze swoimi przyjaciółmi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po nieprzespanej nocy Sana w ogóle nie miała ochoty na bieganie za piłką i wygłupianie się ze swoimi przyjaciółmi. Dahyun, po tym jak jej chłopak wrzucił ją bez ostrzeżenia do jeziora, obraziła się na niego i od ponad godziny leżała na uboczu, smażąc swoje smukłe ciało na słońcu. Z kolei Gain totalnie zatraciła się w czytanej książce, więc chcąc nie chcąc Sana była skazana na towarzystwo chłopaków, którzy o wiele bardziej woleli grać w nogę niż spędzać z nią czas. Ostatecznie dziewczyna postanowiła przespacerować się po okolicy i zobaczyć, czy od ich ostatniej wizyty cokolwiek się zmieniło. Wątpiła, by las w przeciągu kilku miesięcy przeszedł jakąś diametralną zmianę, ale każdy pretekst był dobry, żeby ruszyć tyłek z miejsca i pójść na spacer.

– Gdzie idziesz? – zapytał Shin, podrywając się z ręcznika, na którym dotychczas siedział, obserwując uważnie grających chłopaków. Widząc, jak Sana zmierza w stronę gęstego lasu, poczuł dziwny niepokój rodzący się w jego sercu, dlatego od razu zareagował.

– Na spacer. Nudzi mnie to siedzenie na kocu – wyjaśniła, posyłając chłopakowi lekki uśmiech. – Może chcesz iść ze mną?

– Tak – odpowiedział natychmiast i jako pierwszy ruszył w obranym przez Sanę kierunku. Wydeptana ścieżka biegła w głąb lasu i z miejsca, w którym stali wcześniej, nie było dokładnie widać, dokąd dokładnie prowadzi. – Biorąc pod uwagę twoją kiepską orientację w terenie, zgubiłabyś się pewnie już po dziesięciu minutach.

Idąca za Wonho dziewczyna z oburzenia prychnęła głośno i zapomniawszy całkowicie o tym, jakie łączą ją relacje z brunetem, jakby nigdy nic dla żartu uderzyła go pięścią w ramię. Shin od razu przystanął w miejscu i powoli obejrzał się za siebie, wlepiając dość poważne spojrzenie w stojącą zaledwie kilka centymetrów od niego brunetkę. Zaskoczona jego reakcją otworzyła szeroko oczy i rozdziawiła lekko usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.

– Przepraszam – rzuciła nerwowo, odsuwając się od Shina na bezpieczną odległość. – To był odruch. Przepraszam – powtórzyła i pewnie zrobiłaby to jeszcze kilka albo kilkanaście razy, gdyby nie to, że Wonho parsknął śmiechem, wprawiając Sanę w niemałą konsternację. Był to tak niecodzienny widok, że musiała minąć dłuższa chwila, nim do dziewczyny dotarło, co się dzieje. Shin się śmiał i to w dodatku z niej. To był pierwszy raz, gdy widziała go w takim wydaniu, więc nic dziwnego, że kompletnie nie wiedziała, jak zareagować. – Nie jesteś zły?

– Gdybyś widziała swoją minę – powiedział, w dalszym ciągu zanosząc się głośnym śmiechem. W końcu jednak się opanował i podśmiewując się pod nosem, pokręcił głową z rozbawieniem. – Chyba nie myślałaś, że ci oddam?

– Wiesz... – Sana odchrząknęła głośno, szukając racjonalnej odpowiedzi, jednak w głowie miała totalną pustkę, którą raz po raz wypełniał śmiech Shina. – Mogłeś się zdenerwować albo... Sama nie wiem.

Wonho bez słowa złapał Sanę za nadgarstek i pociągnął ją za sobą w głąb lasu. Co chwilę jednak oglądał się za siebie, sprawdzając, czy dziewczyna za nim nadąża. Widząc malujące się na jej twarzy zdezorientowanie, dopiero wtedy tak naprawdę zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Przeniósł wzrok na swoją dłoń, którą oplatał nadgarstek dziewczyny i jakby porażony piorunem szybko rozluźnił dość mocny uścisk, tym samym uwalniając jej rękę.

Defender ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz