Sana opatuliła się szczelniej ciepłą bluzą i cicho westchnęła, wpatrując się w tekturę, którą zasłonięte było wybite okno. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co stało się poprzedniego wieczoru. Miała wrażenie, że to wszystko tylko jej się przyśniło, ale kiedy weszła do kuchni i zobaczyła tekturę w oknie, uświadomiła sobie, że naprawdę wybito okno w domu Jooheona. Nie mogła jedynie zrozumieć, dlaczego ktoś posunął się do czegoś takiego.
Razem z dziewczynami długo o tym rozmawiała, jednak niczego konkretnego nie wymyśliły. Albo był to jakiś pijany chuligan, któremu się nudziło i postanowił zabawić się czyimś kosztem, albo to ktoś z przeszłości Jooheona. Wiadomo, że chłopak nigdy do świętych nie należał i być może kiedyś podpadł któremuś z mieszkańców tej małej wioski, a teraz ten postanowił się zemścić w taki właśnie sposób.
– Szkoda, że musisz wracać do domu – powiedziała Gain, przystając obok zamyślonej Sany, która na dźwięk głosu swojej przyjaciółki momentalnie oprzytomniała. – Wonho niepotrzebnie dzwonił do twojego taty.
– Masz rację, ale z drugiej strony po wczorajszych wydarzeniach nie mam ochoty na dalszy pobyt w tym domu – stwierdziła Jeong i posłała Gain lekki uśmiech. – Jesteś pewna, że nie chcesz wracać z nami?
Po minie Gain widziała, że sama nie bardzo wie, co powinna zrobić, jednak nie zamierzała jej do niczego namawiać. Skoro w pierwszym odruchu postanowiła zostać w domu Jooheona, to najwidoczniej wybite przez kogoś okno nie zniechęcało Gain do dalszego pobytu w tym miejscu. Sana wolała nie kusić losu. Ostatnio działo się zbyt wiele dziwnych rzeczy i miała wrażenie, że to wybite okno wcale nie było zwykłym zbiegiem okoliczności.
– Możemy jechać? – zapytał Wonho, pojawiając się niczym duch tuż za plecami dziewczyn. Obie podskoczyły wystraszone i spojrzały z wyraźnym wyrzutem na chłopaka. – Nie chciałem was wystraszyć – wymruczał, próbując za wszelką cenę ukryć rozbawienie ich reakcją.
– Tak, możemy jechać – odpowiedziała Sana, ignorując szybko bijące w piersi serce. Zdecydowanie zrobiła się zbyt przewrażliwiona i strachliwa. Koniecznie będzie musiała nad tym popracować, bo inaczej popadnie w paranoję, a przecież tego nie chciała. – Dziwię się, że chcesz tutaj zostać – zwróciła się do Gain, która jedynie wzruszyła ramionami.
– A niby czemu miałaby nie zostawać? – zapytał zdziwiony Jooheon, wychodząc z salonu. Spojrzał uważnie na Sanę i zmarszczył w konsternacji czoło. – Przecież nie możemy pozwolić, żeby jakiś idiota popsuł nam ten wyjazd. Wątpię też, żeby to znów się powtórzyło. Pewnie jakiś gnojek przesadził z alkoholem i postanowił się zabawić. Nie ma się czym przejmować.
– To trochę naiwne podejście – stwierdził Wonho, spoglądając na Jooheona, który w irytacji wykręcił teatralnie oczami, dając tym samym do zrozumienia, że nie ruszają go żadne „ojcowskie" kazania. – Możemy iść? – Shin zignorował chłopaka i spojrzał uważnie na Sanę.