Po przekroczeniu progu domu Woosik odetchnął z wyraźną ulgą i rozejrzał się dookoła siebie, chłonąc tak dobrze znane widoki, za którymi tak bardzo tęsknił w ostatnich tygodniach. Pomyśleć, że ucieszył go nawet widok stojącego w przedpokoju kolorowego wazonu, który dotychczas wydawał mu się być najbrzydszą rzeczą na świecie, a teraz niemalże wprawiał mężczyznę w zadumę. Dobrze było wrócić w końcu do domu, dobrze było znów poczuć ten przyjemny zapach świeżo parzonej kawy, który z lekkością unosił się w powietrzu, wypełniając każdy zakamarek kuchni oraz znajdującego się obok niej przedpokoju.
– Tato! – zawołała zbiegająca po schodach Sana. Podbiegłszy do Woosika, rzuciła się mu na szyję i mocno przytuliła. – Nareszcie jesteś! Tak się cieszę! – mówiła łamiącym się głosem, nie potrafiąc ukryć wzruszenia.
Woosik objął córkę ramionami i odwzajemnił uścisk, nieznacznie unosząc dziewczynę nad podłogą. Później odstawił ją na ziemię i zaśmiał się dźwięcznie, kładąc dłonie na policzkach San, po których spływały pojedyncze łzy.
– No już, nie płacz – zaśmiał się, patrząc córce w błyszczące z podekscytowania oczy. – Chyba że płaczesz dlatego, że wróciłem do domu – dodał rozbawiony, na co Sana zmarszczyła gniewnie czoło i dzióbnęła ojca palcem w brzuch. – Och, widzę, że waleczności ci nie brakuje – powiedział, odsuwając się od dziewczyny na bezpieczną odległość.
– Niedawno zaparzyłam kawę. Napijesz się? – spytała, ignorując wcześniejsze słowa ojca.
Prawda była taka, że ostatnie wydarzenia skutecznie pozbawiły ją jakiejkolwiek energii i tego dnia niemalże musiała zmusić się do wstania z łóżka. Gdyby nie powrót Woosika, pewnie cały dzień spędziłaby w swojej sypialni i bez większej potrzeby nie wyściubiłaby z niej nosa.
– Chętnie. – Woosik uśmiechnął się do córki i razem z nią udał się do kuchni, gdzie czekało na niego śniadanie oraz ulubiona kawa. – Widzę, że wszystko już przygotowałaś.
– To nic takiego – stwierdziła, siadając przy stole. Woosik umył ręce i zaraz zajął miejsce naprzeciwko córki, nie mogąc się doczekać, aż zabierze się za jedzenie śniadania. Najpierw jednak upił spory łyk mocnej kawy, robiąc przy tym rozanieloną minę. – Dobra?
– Doskonała – westchnął i znów się uśmiechnął, odkładając kubek na stół.
Sana przyjrzała się ojcu, niechętnie dostrzegając wyraźne zmarszczki, które zdobiły jego zmęczoną twarz. Przed aresztowaniem ciężko było je zobaczyć, gdyż Woosik bardzo dbał o swój wygląd i zdrowie. W końcu musiał dobrze prezentować się przed klientami. Aresztowanie i sprawa z morderstwem Jaein odcisnęły na nim wyraźne piętno i nie sposób było tego nie zauważyć. Stres i natłok zmartwień sprawiły, że znacznie stracił na wadze, przez co uwidoczniły się kości jarzmowe oraz linia żuchwy.
– Wiem, kiepsko wyglądam – powiedział Woosik, patrząc na przyglądającą mu się Sanę. – Za kilka dni wrócę do formy. O nic się nie martw.