2.

708 30 2
                                    

Lekcja minęła stosunkowo szybko. Konrad okazał się naprawdę pomocny i zaproponował  mi wspólne zwiedzanie szkoły na przerwie obiadowej na co oczywiście od razu się zgodziłam, bo jak inaczej miałabym się tu nie zgubić. Gdy usłyszałam dzwonek zwiastujący koniec lekcji pożegnałam się z chłopakiem miłym uśmiechem i pobiegłam w stronę Allison, która stała przy drzwiach z grupka innych dziewczyn.

- Hejka, jestem Hope.- przedstawiałam się i uśmiechnęłam, to chyba był już mój znak rozpoznawczy, że uśmiechałam się do wszystkich nowo poznanych osób.
-Hejka- odpowiedziały chórem, jak się okazało jest ich 5: Alisson, która już znacie, Charlotte, Jenny, Ania i Nicol . Trochę to pogmatwane, ale sądzę, że z biegiem czasu wszystko stanie się jasne.
-To do zobaczenia za dwie godziny Hope.- powiedział Konrad wychodząc z klasy.
- Do zobaczenia! - pomachałam do niego, ale coś było nie tak, czułam na sobie kilka par oczu, były to oczywiście oczy dziewczyn, które wyglądały mniej więcej jakby ktoś właśnie poinformował je o śmierci zmarłego szczeniaka- Co się dzieje?
-Stara , nie chce nic mówić, ale on nie za bardzo chce rozmawiać z dziewczynami, jak to zrobiłaś?
-Byłam miła?
-Laska to w ogóle nie o to chodzi, Konrad ma dość specyficzny charakter i naprawdę ciężko się z nim dogadać , a ty już jesteś z nim umówiona. - powiedziała chyba Jenny o ile dobrze zapamiętałam.
-Po pierwsze to nie umówiona, bo on tylko będzie oprowadzał mnie po szkole. Po drugie chce być po prostu miły dla nowej.
-Jasne, bo właśnie taki jest Konrad Jażdżyk, którego wszystkie znamy.
- Dobrze dziewczynki, możecie już nie obgadywać moich uczniów i wyjść na przerwę? Z tego co wiem zaraz macie matematykę co oznacza, że za jakieś 3 minuty musicie być na 4 piętrze. - powiedział profesor.
-Oczywiście, do widzenia proszę pana. - powiedziałam z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Tak, jak mówiłam to już norma.
Wyszliśmy z klasy a ja w końcu byłam gotowa zadać pytanie, które męczy mnie od początku zajęć.
-Allisonnnnn, a jak to jest? Podoba Ci się ten Cody co nie?
-Co? Niee. Chyba oszalałaś, Piotrek jest okropny.
-Jaki Piotrek, pytam o Codyego. - powiedziałam pewnym głosem na co cała piątka dziewczyn wybuchnęła śmiechem.
-Laska, ty serio myślałaś że Cody ma na imię Cody?
-No tak, przecież nawet nauczyciel tak do niego mówi.
- Okej ja jej to wyjaśnię.- powiedziała chyba Charlotte.- A więc Cody to tak naprawdę Piotrek Dąbrowski, ma ksywkę Cody i z reguły nikt nie mówi do niego po imieniu, bo po prostu pseudonim bardziej do niego pasuje.
-Czemu Cody?
-Boooo, ktoś mu zawsze powtarzał, że jest podobny do tego piosenkarza chyba z Ameryki, Codyego Simpsona czy jakoś tak.
-Ej, jak teraz o tym myślę to może i rzeczywiście są do siebie podobni.
-Oj są, na jego Facebooku jest zdjęcie z nim z koncertu w Warszawie i kiedy stoją obok siebie ich podobieństwo jest jeszcze bardziej uderzające, musisz kiedyś zobaczyć. Dobra a teraz my uciekamy, bo mamy matematykę a ty?
-Ja mam chyba francuski.
-Okej, powodzenia. Do zobaczenia później.
Pożegnałam się z dziewczynami i zeszłam na parter, bo z tego co wynikało z planu właśnie tam mam teraz lekcje. Nie wiedziałam do końca, w którą stronę mam iść dlatego patrzyłam w plan udając zagubiona z nadzieją, że może ktoś jednak zapyta mnie czy mi pomóc. Na moje cholerne nieszczęście wpadłam w kogoś i wszystko co miałam w ręku łącznie z telefonem znalazło się na ziemi.
- Co ty wyczyniasz? - zapytał mnie nie kto inny, jak wcześniej wspomniany Cody.
-Bardzo przepraszam, naprawdę nie chciałam, jestem tu nowa i nie mogę znaleźć klasy.
- Czy ja prosiłem Cię o spowiedź z całego życiorysu?
-Nie, racja, Hope jestem, miło poznać.
-Tsa, Cody. To co teraz masz za lekcję może Ci jakoś pomogę?
- Francuski.
- Chwila, jesteś w klasie 2b?
-Tak.
- No to super, mamy francuski razem.- No zajebiście nie marzyłam o niczym innym, jak o tym żeby ten gbór był ze mną w klasie.
- No to ekstra! Jeszcze raz przepraszam.
- Nie ma sprawy, to ja przepraszam, mam dziś naprawdę kiepski dzień, normalnie jestem z reguły miły.
- No to mam pecha- powiedziałam że szczerym uśmiechem a on tylko kiwnął głową i wskazał ręką gdzie mamy iść.
-Tooo, dlaczego ta szkoła? - powiedział po chwili ciszy pomiędzy nami.
- Nie wiem, to był pomysł mojej mamy.
- Twoja mama w takim razie ma dobry gust, to jedna z lepszych szkół w Warszawie.
-Tak czytałam o tym, boje się trochę, że nie dam rady.
- Coś Ty , na pewno sobie poradzisz, skoro my z chłopakami dajemy sobie radę bez problemu to Ty taka zwykła dziewczyna też na pewno dasz radę.
- Zwykła dziewczyna?
-No wiesz, chyba nie jesteś sławna?
-Nie- już wcale nie było mi tak do śmiechu. Ten chłopak zdaje się być jakiś bipolarny, zmieniają mu się humory bardziej niż kobiecie z okresem.
-Przepraszam, to nie tak miało zabrzmieć. A oto klasa od francuskkego- pokazał na duże drewniane drzwi.
- Dzięki.- powiedziałam pod nosem i weszłam do klasy, chciałam jak najszybciej zejść z oczy temu chłopakowi, bo coś czuję, że to nie mój typ człowieka.

You are my only Hope. |FELIVERS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz