To już dziś! Urodziny Nicol. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać, kupiłam jej sukienkę z wystawy, która ostatnio oglądaliśmy a prezent zapakowałam w złota torebkę. Kiedy byłam już gotowa ruszyłam piechotą do szkoły. Tak dobrze widzicie, Cody nie mógł po mnie dziś przyjechać, a mama o niczym nie wiedziała i pojechała wcześniej do pracy i takim oto sposobem ruszyłam przed siebie. W słuchawkach brzmiały znane mi piosenki a ja nawet nie spostrzegłam się, że jakieś auto jedzie wolno obok mnie a jego kierowca coś do mnie krzyczy.
-Halo!- tym razem to usłyszałam i wyjęłam słuchawki słuchawki z uszu.
-Tak?
- Czemu idziesz na pieszo? Powieść cię? - dopiero teraz rozpoznałam te charakterystyczna twarz, to Tomek z 4dreamers.
-Jeśli to nie problem to bardzo chętnie.- uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Jasne, że nie problem. Wskakuj, ale uprzedzam, że najpierw jedziemy do Starbucksa.
-Wchodze w to. - wsiadłam do auta i zapięłam pasy.
-Tomek, miło mi.
-Wiem. To znaczy nie to, że wiem, bo cię stalkuje czy coś takiego, wiem to, bo po prostu jesteś sławny.- chłopak momentalnie wybuchnął śmiechem a ja zastanawiałam się czy nie wyskoczyć z tego auta.
- Przepraszam, jesteś urocza.
-To dlaczego się ze mnie nabijasz?
-Nie nabijam, to było po prostu śmieszne, jak masz na imię?
-Hope.
-Miło poznać, to jak co zamawiamy w Starbucksie?
-Oczywiście, że frappucino mocha z kawałkami czekolady i bitą śmietaną?
-Już cię kocham.
Dalsza drogę do kawiarni przegadaliśmy. Tomek wydawał się w porządku i nie rozumiem dlaczego chłopaki zawsze mieli jakiś problem do 4dreamers. Najwidoczniej nie za dobrze ich znali lub to po prostu wina tego, że 4dreamers są ich spora konkurencją.
Tomek zamówił nam kawy, próbowałam wepchnąć mu pieniądze, ale za nic w świecie nie chciał ich przyjąć, więc po 5 minutach nieustannych prób zrezygnowałam. Nie wiem czemu, ale podróż z nim mijała mi w bardziej komfortowej atmosferze niż podróż z Codym. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina. Postanowiłam to sprawdzić, bo jednak wolałam spotkać się z Nicol jeszcze przez lekcjami.
Na wyświetlaczu zobaczyłam 5 nieodebranych połączeń od Jenny, 3 od Codyego i 7 od Miłosza. Coś musiało się stać i byłam trochę przerażona. Postanowiłam, że oddzwonię do jednego z nich i dziwnym trafem wypadło na Miłosza.
Odebrał prawie natychmiastowo.
-Gdzie Ty jesteś?
-Zaraz będę pod szkołą.
-Okej, czekamy.- nic więcej nie dał mi powiedzieć, bo szybko się rozłączył.
Pod szkołą byliśmy niecałe pięć minut później a ja gdy tylko zobaczyłam miny moich przyjaciół wiedziałam już, że będzie ze mną źle. Wyszłam szybko z auta i ruszyłam w ich stronę, podziękowałam jeszcze szybko Tomkowi i pożegnałam się z nim buziakiem w policzek.
Szłam w stronę przyjaciół, ale nie było mi dane się przywitać, bo od razu usłyszałam ten charakterystyczny głos.
-Co ty do diabła wyczyniasz?- zapytał nie kto inny, jak Cody Piotr Dąbrowski.
-Przyjeżdżam do szkoły?
-Dlaczego z nim? - wtrącił się Miłosz.
-Bo to miły chłopak i zaproponował mi podwózke żebym nie szła na pieszo?
-Mogłaś zadzwonić do mnie.
- Nie chciałam robić Ci kłopotu, ale to nieważne, dlaczego wszyscy tak tu stoicie i wydzwaniacie do mnie? Coś się stało?
-Mamy plan.- powiedziała w końcu Jenny.
Poszliśmy do klasy, w której czekali wszyscy nasi przyjaciele z wyjątkiem Nicol.
-Gdzie Nicol?- zapytałam.
-Nico dziś nie będzie, ma urodzinowa przerwę szkolna. U nas w szkole są takie zasady, że jeśli ktoś ma urodziny może nie przychodzić a nieobecność będzie usprawiedliwiona.- powiedział Pimpek.
-Ale czad!
-A teraz mogłabyś być chwilę cicho i dać dojść Wojtkowi i Jenny do słowa?- Cody, jak zwykle okazał się dla mnie milutki.
Pokiwałam tylko głową na znak tego żeby któreś z nich w końcu zaczęło mówić.
-Okej to może ja im wyjaśnię? - Wojtek spojrzał na Jenny z uśmiechem a ta tylko przytaknęła.- A więc, pewnie zauważyliście, że z Jenny ostatnio dużo czasu spędzaliśmy razem, zaczęliśmy lepiej się dogadywać i pomiędzy nami zaczęło się układać i my..
-Jesteście razem. - dokończył Cody.
-Co? Nie, w życiu.- Wojtek i Jenny spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem a ja przysięgam, że mogłam dojrzeć na twarzy Konrada coś w rodzaju ulgi? O matko święta! Muszę z nim o tym pogadać. - Wracając, Nicol jest dla nas bardzo ważna i zaplanowaliśmy jej przyjęcie niespodziankę. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik no po za tym, że ja jakoś trzeba będzie tam dziś sprowadzić. I tutaj chciałabym prosić o pomoc Hope, bo ostatnio dość często ze sobą rozmawiały więc wspólne wyjście do klubu w jej urodziny raczej jej nie powinno bardzo zdziwić. Tam będziemy czekać my wszyscy i kilka innych osób ze szkoły, kilka mam na myśli około 100. Zorganizowałem już wydarzenie na Facebooku, oczywiście jej tam nie ma. Mam nadzieję, że nam pomożecie?
-Jasne!! Jaki genialny pomysł! Jesteście przekochani!- wstałam i zaczęłam się cieszyć jakby to była impreza dla mnie. Byłam przeszczęśliwa, że Jenny i Wojtek to jednak tylko przyjaźń i że zrobili tak cudowna rzecz dla naszej wspólnej przyjaciółki. Później omówiliśmy jeszcze tylko pikantne szczegóły aby wszystko dopiąć na ostatni guzik i Wojtas powiedział, że możemy iść. Jednak Miłosz szybko złapał mnie za rękę i powiedział że chciałby ze mną porozmawiać. Także, jak tylko zostaliśmy sami w klasie to zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
-Co tam? - zapytał.
-Serio? O tym chciałeś porozmawiać.
-Nie.
- No a więc?
-Chciałem tylko zapytać czy nie chciałabyś pójść ze mną na te urodziny, jakby że razem. - zapytał a ja zawaliłam pewnie nieźle zdziwiona mine.
-Jasne, przecież jesteśmy przyjaciółmi. -nie mam bladego pojęcia czemu to powiedziałam.
-No jasne! - uśmiechnął sie. - Mam jeszcze jedno pytanie.
-Tak?
-Dlaczego przyjechałaś tu dziś z Tomkiem?
-Przecież Wam to tłumaczyłam.
-Wiem, ale czy on no wiesz, podoba Ci się? - nie było mi dane odpowiedzieć, bo jak na zawołanie ktoś właśnie wszedł do klasy. Ciemny blondyn się odwrócił na krześle i cały się spiął a ja naprawdę nie rozumiałam czemu ta osoba wywołuje w nim takie emocje. Dopóki sama nie zobaczyłam kto stoi w drzwiach.
CZYTASZ
You are my only Hope. |FELIVERS|
FanfictionZawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie być naprawdę szczęśliwą. Czy te wszystkie dziewczyny spotykające się ze "sławnymi" chłopcami naprawdę są szczęśliwe? Wszystko wydawało się dla mnie nierealne do momentu, w którym rodzice zapisali mnie do pr...