Patrzyłam się na chłopaka i próbowałam coś powiedzieć, ale tyle myśli odbijało się w mojej głowie echem, że już sama nie wiedziałam, których mam posłuchać i dlaczego. Czy to możliwe, że właśnie tak wygląda miłość ze strony Miłosza? Bo jeśli tak to jest on jeszcze bardziej porąbany niż myślałam.
-Hope, powiedz coś, proszę.- powiedział Mani.
-Nie wiem co.
-Wierzysz mi?
Właśnie. Czy ja mu wierzę? Chyba nie do końca. Niestety ciężko mi po czymś takim na nowo mu zaufać..
- Nie wiem Miłosz, chyba nie.
-Nie wierzysz mi, że cię kocham?
-Nie jestem w stanie, tak się nie traktuje ludzi, których się kocha M.
-Nie rozumiesz, że ja właśnie taki jestem? Nie możesz tego chociaż spróbować zaakceptować?
-Nie wiem, to dla mnie za dużo.- powiedziałam i zaczęłam się cała trząść.
-Hope, co ci jest? -zapytał chłopak a ja momentalnie poczułam, że słabne.- Nie, nie zasypiaj rozumiesz?! Nie jestem pieprzonym lekarzem, błagam Cie....
Cały świat zaczynał zapadać w ciemnościach, ale może to i dobrze?POV CODY
Siedziałem i oglądałem książki jakie ma w pokoju Hope, gdy nagle usłyszałem głośne wołanie Miłosza z dołu.
-Cody! Cody chodź tu szybko i dzwoń na pogotowie ja Cię błagam!
Zbiegłem natychmiast na dół i zauważyłem Miłosza, który siedział obok Hope, która o mój boże.
Ona krwawiła i była nieprzytomna..
-Co ty jej zrobiłeś?! - zacząłem krzyczeć.
-Nic, przysięgam. Ja tylko powiedziałem jej, że ja kocham, a ona zaczęła się cała trząść i zemdlała przy okazji uderzając głową o blat. Nie wiem co robić, błagam zadzwoń na pogotowie.
Jak najszybciej wybrałem numer na pogotowie. Na szczęście wszystko później działo się bardzo szybko.
-Przepraszam, do jakiego szpitala ją państwo wiozą?
-MSWiA w Warszawie.
-Dziekuje. - powiedziałem szybko a ratownik medyczny zniknął w drzwiach. Zacząłem ubierać moje Vansy i założyłem kurtkę. Chciałem już wychodzić, ale Miłosz stał w bezruchu od jakis 10 minut.
-Stary, wychodź. Muszę jechać do szpitala.
-Moge jechać z tobą?
-Watpie, że to dobry pomysł. To może jej zaszkodzić. Jedź do domu. Zamkniesz drzwi?
-Tak, tak chyba masz rację. Okej zamknę.
Byłem już przy drzwiach, kiedy się odwróciłem i dodałem jeszcze:
-Ej Miłosz.
-Tak stary?
-Jeśli naprawdę ją kochasz to jesteś największym idiota na świecie, że zrobiłeś jej takie gówno. Ale ona naprawdę wiele rozumie i może kiedyś Ci wybaczy stary. - powiedziałem i szybko wszedłem do auta. Na szczęście wiedziałem,gdzie jest ten szpital, o którym mówił ratownik i nie był on jakoś daleko dlatego po 15 minutach byłem już na miejscu. Szpital był naprawdę ogromny, a ja nie miałem pojęcia, gdzie po takim wypadku może leżeć Hope, więc postanowiłem odnaleźć punk informacyjny.
-Dzień dobry. Chwilę temu przywieziono do państwa młoda dziewczynę, która straciła przytomność. Mógłbym widzieć, gdzie obecnie ona się znajduje?
-Kim pan jest dla pacjentki?
-Bratem, jestem jej bratem.
-Pani Hope ma obecnie operację.
-Ale jak to?! Co się stało?
-W wyniku upadku w jej mózgu powstał krwiak i jest on właśnie usuwany. Więcej powie panu lekarz, gdy operacja się zakończy.
-Dobrze, dziękuję.
Poszedłem pod blok operacyjny, usiadłem i nie wiem nawet, kiedy zaczęłam płakać. Czułem się fatalnie z myślą, że sam troche się przyczyniłem do tego co się teraz dzieje. Chyba nigdy sobie nie wybaczę jeśli tej dziewczynie coś się stanie, przysięgam.
Siedziałem tak już dobre pół godziny, gdy nagle w mojej kieszeni telefon zaczął wibrować, jak opętany.
Okazało się, że Miłosz zdążył poinformować nasza paczkę o wypadu Hope i wszyscy już tu jadą. Wcale im się nie dziwię, gdybym był na ich miejscu też bym przyjechał natychmiastowo. Ta dziewczyna dużo zmieniła w naszym życiu i będę jej za to wdzięczny już zawsze, ale boje się o nią okropnie.
Godzinę później
-Stary! Gdzie jest Hope?- krzyknął Kondziu.
Zauważyłem cała nasza paczkę. Miłosz też się pojawił, ale cóż się dziwić.
-Siema, od jakiś 2 godzin jest operowana. Ma krwiaka na mózgu, a ja już wariuje z niewiedzy, przysięgam.
- Jak to krwiaka?!- zaczęła krzyczeć Allison.
- Nie wiem, więcej ma powiedzieć lekarz. A i gdyby pytali to jestem jej bratem, bo nam nic nie powiedzą. - powiedziałem i nagle z sali operacyjnej wyszedł stosunkowo młody lekarz.
-Dzień dobry państwu. Jak podejrzewam jesteście bliskimi Panny Hope, ja jestem doktor Michał i właśnie ja operowałem. Czy ktoś z was jest z rodziny?
-Ja.- powiedziałem szybko. - Jestem jej bratem.
-Okej, możemy iść do gabinetu?
-Oczywiście.- odpowiedziałem i poszedłem za wyższym ode mnie o głowę doktorem Michałem. Bałem się, jak cholera, ale musiałem wiedzieć co z dziewczyną. Lekarz odtworzył drzwi do gabinetu i polecił mi abym usiadł.
-A więc tak, operacja na szczęście się udała, niestety pańska siostra jest w naprawdę kiepskim stanie. Nie mamy pojęcia, kiedy się obudzi może to potrwać nawet kilka dni. Była przemęczona i osłabnieta stąd ten atak.
-Ale czy wszytko w porządku? Czy wycięliście tego krwiaka?
- Tak, oczywiście. Czy mógłby Pan wezwać któregoś z rodziców?
-Oboje niestety są w delegacji daleko stąd, nie dadzą rady wrócić na czas. - zacząłem coś wymyślać, ale to tak właściwie chyba naprawdę była prawda.
-No dobrze.
-Czy ja mogę zobaczyć moją siostrę?
-Teraz nie. Musi odpoczywać po operacji i będzie przez całą noc w odizolowanej sali. Niech pojedzie pan do domu się przespać i wróci tutaj rano.
-Dobrze, dziękuję. - powiedziałem, ale wcale nie miałem zamiaru gdziekolwiek jechać. Wróciłem do przyjaciół, którzy od razu obsypali mnie masa pytań a ja w natłoku informacji nawet nie zauważyłem, że Konrad i Jenny trzymaja się za ręce.
-----------------------
Witajcie kochani! Ja wiem, rozdział był tak dawno temu, że szok, ale miałam masę spraw w szkole i życiu prywatnym. Mam nadzieję, że teraz będzie systematyka, postaram się obiecuję. A teraz miłego dnia misie i wesołych walentynek!!! 🖤😌
CZYTASZ
You are my only Hope. |FELIVERS|
FanfictionZawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie być naprawdę szczęśliwą. Czy te wszystkie dziewczyny spotykające się ze "sławnymi" chłopcami naprawdę są szczęśliwe? Wszystko wydawało się dla mnie nierealne do momentu, w którym rodzice zapisali mnie do pr...