Cały czas miałam nadzieję, że jednak mi się przesłyszało, ale słowa Codyego ciągle odbijały się echem po mojej głowie. Nie mogłam się nawet ruszyć, to już nawet nie chodzi o to, że straciłam osobę na której naprawdę mi zależało, to chodzi o fakt, że straciłam dwóch przyjaciół, którym głupio zaufałam. Nie mogłam się ruszyć, a łzy momentalnie napłynęły do moich oczu. Wszystko stało się momentalnie jasne, wszystkie dziwne zachowania Codyego i Miłosza w moją stronę, to że Cody nagle zaczął być dla mnie miły..... Dosłownie stałam, jak wryta i nie wiedziałam czy moje emocje to bardziej smutek czy gniew. Nagle drzwi do szatni otworzyły się a moim oczom ukazało się dwóch moich przyjaciół, a raczej byłych przyjaciół.
-Hejka Hope, co tu robisz?- zapytał Miłosz jakby nigdy nic się nie stało.
Cody nagle zaczął schylać się w moją stronę, aby pocałować mnie w policzek na przywitanie, jak to mamy w zwyczaju ale zamiast tego moją dłoń spotkała się z jego twarzą.
-Kurwa a to za co?- wydarł się na mnie.
-Ty sobie chyba jaja robisz, oboje sobie robicie! Wszystko słyszałam, wiecie co, jesteście popieprzeni, albo nie, czekajcie... To ja jestem kurwa popieprzona, bo Wam ufałam. Nienawidzę siebie za to, byłam idiotka, że wcześniej się nie domyśliłam, że na pewno o coś chodzi. Chociaż w sumie to się domyślałam..
-Hope, porozmawiajmy...- zaczął Cody.
-Nie Cody, my nie mamy o czym już rozmawiać, cieszcie się tym głupim zakładem, mam nadzieję, że było warto.- powiedziałam i odeszłam najszybciej, jak potrafiłam. Czułam, jak do moich oczu napływają łzy i jedyne czego potrzebowałam to najbliższej łazienki żeby oni nie zobaczyli, że przez nich płacze.
- Hope!!!- krzyczał za mną Miłosz, ale ja byłam już za daleko. Zresztą i tak bym nie chciała z nim rozmawiać, nie wiem czy kiedykolwiek ktoś zranił mnie tak bardzo, jak ta dwójka teraz. - Hope, zaczekaj! - krzyknął znowu Miłosz, ale na szczęście jego nauczyciel od wf wyszedł z sali i zaczął coś do nich mówić, że natychmiast mają wejść na salę gimnastyczna albo będą biegać 50 okrążeń dookoła boiska.
Znalazłam najbliższą toaletę, weszłam do najbliżej kabiny i momentalnie wypłynął ze mnie potok łez. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, komu ja tak właściwie mogę ufać? Ciekawe czy reszta moich potencjalnych przyjaciół wiedziała o tym wszystkim... Głęboko w sercu nadal wierze, że nie. Uznałam, że chyba jedyny kontakt w moim telefonie, który na pewno nie miał styczności z planem chłopaków to Tomek. Długo zastanawiałam się czy wybrać jego numer, aż w końcu zadzowniłam, jednak chłopak nie odbierał. Dotarło do mnie, że przecież ma lekcje po czym dostałam SMS.
OD : TOMASZ
Co tam? Mam lekcje, nie mogę odebrać.
DO: TOMASZ
Tomek, błagam Cię , przyjdź, jestem w toalecie, zaraz nie wytrzymam..
OD: TOMASZ
Która toaleta? Które piętro? Wyszedłem z klasy za chwilę tam będę
DO: TOMASZ
1 PIETRO, NIEDALEKO SALI GIMNASTYCZNEJNie musiałam czekać długo. Chwilę później usłyszałam, jak ktoś wbiega cały zdyszany do damskiej toalety i krzyczy moje imię.
-Hope?! Jesteś tu? To ja, Tomek.
-Tu jestem! - krzyknęłam a chłopak momentalnie pojawił się obok mnie, a gdy zobaczył, że płacze szybko mnie przytulił.
-Co się dzieje? Czemu płaczesz?- zapytał, ale ja nie mogłam mu odpowiedzieć przez łzy zalewające całą moja twarz. To zdecydowanie za dużo, nie umiem sobie wyobrazić tego, że w taki sposób zostałam potraktowana przez Miłosza. Okej, Cody od początku był wredny, ale po nim bym się w życiu czegoś takiego nie spodziewała.
Minęło dobre pięć minut a ja tylko siedziałam wtulona w Tomka na podłodze płacząc i mówiąc jakieś równoważniki zdań. Chłopak na mnie nie naciskał, uznał, że jeśli będę już gotowa wtedy mu wszystko powoli i po kolei opowiem. I to chyba był właśnie ten moment, w którym postanowiłam śpiąc dupę i podzielić się z nim wiadomościami z poranka.
- A więc.... - zaczęłam.
-Na pewno jesteś gotowa? Ja zaczekam ile trzeba, możemy nawet do jutra siedzieć w tej toalecie.
-Jestem, ale nie zdziw się, jak się rozpłacze czy coś w tym stylu...
-Jasne, opowiadaj.
-Dobra, a więc Miłosz i Cody się o mnie założyli.
-ŻE CO KURWA ZROBILI?! - chłopak momentalnie wstał i cały się spiął. Wiedziałam, że pewnie będzie lekko wkurzony, ale nie sądziłam, że zareaguje aż tak.
-Spokojnie, daj mi dokończyć, proszę... - powiedziałam lekko przestraszona a on momentalnie złagodniał i znów usiadł obok mnie.- Usłyszałam dziś rano ich rozmowę, jak Cody coś tam mówił do Maniego, że super wygrał zakład, przelizał się ze mną pierwszy, ale żeby tak ciągle o tym nie gadał. Później wyszli z szatni i zaczęli rozmawiać ze mną jakby nigdy nic się nie stało. Nie wiem, strasznie mnie to boli, czuje się jak ostatnia idiotka Tomek...
-Hope, nie jesteś idiotka. Może i znamy się krótko, ale wiem i widzę, że jesteś zabawna i błyskotliwą dziewczyna. To oni są chujowi, że tego nie widzieli. Stracili chyba najlepsza osobę na tym świecie przez własną głupotę. Ty nie jesteś niczemu winna, nie obwiniaj się. - powiedział a ja mocno się w niego wtuliłam. Byłam mu bardzo wdzięczna, bo tak naprawdę nie musiał w ogóle tu przychodzić a zamiast tego jest tu i mówi mi chyba najpiękniejsze słowa, jakie ktokolwiek kiedykolwiek mi powiedział. Mogłabym siedzieć godzinami wtulona w niego, ale nagle drzwi do łazienki otworzyły się błyskawicznie a w toalecie zauważyliśmy Codyego i Miłosza.Hejka moi najmilsi! Tak, jak obiecałam rozdział jest dziś! To dzięki Wam, jestem taka szczęśliwa. Może uda mi się nawet wbić 1k wyświetleń do końca roku? Kto wie...
A tymczasem, jak podoba Wam się rozdział?! 🐸❤️
Miłego wieczoru!
CZYTASZ
You are my only Hope. |FELIVERS|
FanfictionZawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie być naprawdę szczęśliwą. Czy te wszystkie dziewczyny spotykające się ze "sławnymi" chłopcami naprawdę są szczęśliwe? Wszystko wydawało się dla mnie nierealne do momentu, w którym rodzice zapisali mnie do pr...