-Nie wierz mu, Hope.- nagle usłyszałem ten charakterystyczny głos i już wiedziałem kto dostanie w twarz jeśli dziewczyna mi nie wybaczy.
-Jak Ty się tu znalazłeś Miłosz?!- dziewczyna nagle wstała z kanapy i ocierając swoje łzy zaczęła iść w stronę chłopaka. Miałem nadzieję, że moje przeczucia są słuszne i Mani zaraz dostanie porządnego plaska na twarz. Nie myliłem się, bo dziewczyna już się zamierzała, ale on szybko złapał jej rękę.
-Zasłużyłem na dużo więcej uderzeń, ale najpierw daj mi coś powiedzieć.
-No chyba Ci komórki przestały pracować! Natychmiast masz stąd wyjść!
-Hope, ja muszę Ci coś powiedzieć.
-Ale ja nie muszę słuchać.
-Odwal się serio stary. Wyjdź stąd albo Ci pomogę. - powiedziałem, a chłopak zaczął się śmiać.
-Cody, już ona by mi szybciej coś zrobiła niż ty. Ty byś nawet walkę z 10 letnim dzieckiem przegrał, a teraz proszę wyjdź, bo dorośli rozmawiają. - już miałem coś powiedzieć, ale nagle Hope zaczęła niekontrolowanie krzyczeć, a ja wiedziałem, że już nigdy jej nie zostawię, podszedłem od tyłu i położyłem rękę na jej ramieniu żeby wiedziała, że jestem przy niej.
POV HOPE
-Wynoś się stąd Miłosz! Rozumiesz?! Czy ile razy mam Ci to jeszcze powtórzyć żebyś zrozumiał?! Nienawidzę Cię całym swoim pieprzonym sercem, które kiedykolwiek darzyło Cię innym uczuciem! Jesteś dla mnie nikim rozumiesz?!- zaczęłam krzyczeć i nagle poczułam rękę Codyego na swoim ramieniu za co byłam mu ogromnie wdzięczna.- Nie rozumiem, jak w ogóle mogłam kiedyś pomyśleć, że zaczynam Cię kochać! Jesteś zwykłym zerem i dla mnie już nic nie znaczysz! A teraz proszę Cię, wyjdź. Chyba nie muszę Ci pokazywać gdzie są drzwi, bo tak jakby już się do mnie włamałeś, bo nie przypominam sobie żebym Cię wpuszczała! Więc jeśli nie chcesz, abym wezwała policję lepiej wyjdź natychmiast.
-Wzywaj kogo chcesz, powiedziałaś mi już wszystko teraz moja kolej.
-To nie kasyno czy budka z lodami.- powiedziałam a on lekko się uśmiechnął.- Tu nie ma kolejek a Ty nie jesteś tu mile widziany.
-Stary odpuść.- powiedział Cody.
-Jasne, Tobie to kurwa łatwo powiedzieć, bo ty już jej nakłamałeś, ale teraz moja pierdolona kolej, aby powiedzieć jej całą prawdę!
-A wiesz co, dobra. Mów. Tylko musisz mi coś obiecać. - powiedziałam.
-Cokolwiek zechcesz.
-Jak już skończysz, znikniesz z mojego życia na zawsze.- zwycięski uśmiech chłopaka zmienił się momentalnie w przerażenie? To niemożliwe, ale naprawdę wyglądał jakby się bał. On to jest jednak dobrym aktorem. Może ja go zgłoszę na casting do jakiegoś filmu czy coś. - To jak?
-Dobrze, zgoda. - powiedział niepewnie.
-Hope jesteś pewna? Nie sądzę aby to był dobry pomysł. - powiedział Cody.
-Tak a teraz już się zamknij, bo i Ciebie stąd wyrzucę.
- On rozmawiał z Tobą sam, czy ja też mogę? - zapytał Miłosz.
-Jeśli chcesz. Codson proszę idź na górę, ja do Ciebie przyjdę, jak już skończę.
-Jeśli naprawdę tego chcesz to okej.- powiedział i poszedł.Nie wiem czy byłam gotowa na rozmowę z Miłoszem sam na sam, ale w końcu kiedyś musiało to się stać. W ogóle mu nie ufam i masakrycznie się boje tego co od niego usłyszę, ale chcę mieć to już za sobą i zamknąć jego rozdział w moim życiu raz na zawsze. Jestem z siebie tak cholernie dumna, że nadal się nie rozpłakałam, że to hit. Zazwyczaj, jak tylko o nim pomyślałam to łzy napływały mi do oczu a w szkole płakałam mniej więcej codziennie widząc go co chwila z innymi dziewczynami, ale teraz byłam silna, uznałam, że nie pokaże mu żadnej innej emocji po za nienawiścią, bo tylko na nią zasługuje. Zawsze się śmiałam, kiedy ktoś powtarzał od nienawiści do miłości jeden krok, ale teraz to rozumiem. Szkoda tylko, że u mnie sprawdziło się to w odwrotną stronę.
-Okej, strasznie się stresuje. - powiedział Miłosz a ja momentalnie zaczęłam się śmiać.
-Nie napisałeś sobie na kartce ciągu kłamstw, jaki mi zafundujesz czy co?
- Powiem Ci całą prawdę i tak nie mam nic do stracenia a do zyskania bardzo wiele.
-Mhm, możesz już zacząć?
-Dobrze. - powiedział a ja zauważyłam, że jego oko lekko drży. On chyba naprawdę się denerwował, bo wcześniej zauważyłam to na przykład na ich koncercie czy kiedy rozmawiał z nauczycielami o ważnych dla niego sprawach. Dużo małych rzeczy w nim zauważyłam, szkoda tylko, że wcześniej nie zauważyłam, że jest wielkim dupkiem, bo to było widać z kilometra. - Wszystko zaczęło się już wcześniej, zanim w ogóle pojawiłaś się u nas w szkole. Dużo z Codym robiliśmy okropnych rzeczy. Kiedyś założyliśmy się o Aurorę i Amelie, ale to miał być głupi żart. Aurora się we mnie zakochała, a ja nie znałem takiego uczucia, więc zaproponowałem jej, że po prostu możemy zostać przyjaciółmi z korzyściami. Była naprawdę we mnie zakochana, więc od razu się zgodziła. To trwało do momentu, w którym nie poznałem Ciebie. Z Codym i Amelia było trochę inaczej. On wiedział, że źle zrobił od momentu, gdy Konrad się wszystkiego domyślił i pomógł dziewczynie. Zaczął spędzać z nią czas i tak wyszło, że zakochała się właśnie w Kondziu, ale z tego co wiem on od zawsze myśli tylko o Jenny, jako o potencjalnej dziewczynie. Ja zacząłem brnąć w to gówno dalej, ale pojawiłaś się Ty. Od naszej pierwszej rozmowy w bibliotece miałem ochotę widywać cię codziennie. Stałaś się moja codziennością, Hope. Moja jedyna nadzieja na lepsze jutro. Nie wiem co się stało, ale chciałem popisać się przed Codym, a przede wszystkim pozbyć się uczuć do Ciebie, których nie rozumiałem. Więc wymyśliłem ten pieprzony zakład. Codziennie czułem się, jak śmieć. Nie chciałem tego robić, ale bałem się, że jak powiem to Codsonowi to weźmie mnie za ciote. Zacząłem oszukiwać samego siebie. Codziennie stawałem przed lustrem mówiąc sobie, że wcale nic do Ciebie nie czuje, a wiesz podobno, jak często powtarza się jakieś kłamstwo to zaczyna się w nie wierzyć. Uwielbiałem cię rozśmieszać i przytulać. Z tobą nawet siedzenie w bibliotece było, jak przygoda życia. Nic nie rozumiałem, ale zaczynałem wiedzieć, że ten zakład to tylko umowa, która nic dla mnie nie znaczy. Pragnąłem Cię pocałować ze swojej własnej woli, od momentu, gdy zaczęliśmy rozmawiać w tej pieprzonej bibliotece. Kiedy to wszystko już wyszło na jaw postanowiłem udawać, że jakoś wybitnie się tym nie przejąłem, zacząłem spotykać się nawet z innymi dziewczynami, ale żadna nie była taka jak ty. Zacząłem się przyłapywać na myśleniu o nich i porównywaniu ich do Ciebie, ale zawsze były o wiele gorsze. W końcu postanowiłem porozmawiać o tym wszystkim z moją mamą. Była w niemałym szoku, ale dzięki niej zrozumiałem coś naprawdę ważnego. Hope, posłuchaj nawet jeśli miałaby to być nasza ostatnia rozmowa muszę Ci to powiedzieć. Kocham Cię całym moim dupkowatym spierdolonym sercem i jeśli kiedykolwiek będziesz w stanie mi wybaczyć oddam Ci je całe chociaż właściwie ono już i tak należy tylko do Ciebie.Hej kochani! Przepraszam, ale tyle się dzieje, że już nie ogarniam 😅 mam NADZIEJĘ, że rozdział się podoba i do następnego! 🖤😇
CZYTASZ
You are my only Hope. |FELIVERS|
FanfictionZawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie być naprawdę szczęśliwą. Czy te wszystkie dziewczyny spotykające się ze "sławnymi" chłopcami naprawdę są szczęśliwe? Wszystko wydawało się dla mnie nierealne do momentu, w którym rodzice zapisali mnie do pr...