Kiedy zabrakło mi już tlenu otworzyłam oczy i ukazał mi się Miłosz. Od razu zauważyłam szeroki uśmiech na jego twarzy i sama zaczęłam się do niego głupio uśmiechać. Strasznie się cieszyłam z faktu iż to właśnie z nim przed chwilą się całowałam. Odkąd tylko weszłam do tej biblioteki głęboko w sercu marzyłam, że jednak do czegokolwiek kiedykolwiek między nami dojdzie. Aurora często odpychała mnie od niego, ale jednak to nie z nią spędził dziś cały wieczór a właśnie ze mną.
-Chętnie bym to powtórzył.- powiedział nagle chłopak.
-Ja też. - powiedziałam przez uśmiech.
-Nie chciałabyś może wyskoczyć jutro na jakąś kolację? Tak we dwoje, no wiesz..
-Jakby randka?
-Nie jakby. Chciałbym żeby to była randka.
-Chętnie.- powiedziałam. Cieszyłam się jedynie, że jest ciemno i chłopak nie widzi tego co odbywa się na mojej twarzy, bo prawdopodobnie mam gigantyczne rumieńce. -Idziemy potańczyć?
-Jasne, chodźmy. - w momencie, w którym chłopak się lekko ode mnie osunął zauważyłam Cody'ego wpatrującego się w nas w towarzystwie Tomka. Oboje mieli raczej średni wyraz zadowolenia na twarzy, ale Cody wydawał się dodatkowo jakby zawiedziony? Sama nie wiem, pewnie coś mi się ubzdurało. W tamtym momencie Miłosz pokazał mu środkowy palec i zaczął się głupio do niego uśmiechać.
-Co ty robisz?
-Wygłupiam się.
-Mnie to jakoś nie śmieszy. Tomka i Cody'ego raczej też nie.
- Oj, Hope, przesadzasz. Przyjaźń chłopaków różni się od przyjaźni dziewczyn.
-Może. Wiesz co odechciało mi się tańczyć, chyba pójdę po torebkę i pojadę do domu, jestem trochę zmęczona.
-Okej, odwiozę Cię.
-Dziękuje, ale wolę się chyba przejść. Dobranoc.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Dobranoc, rano się odezwę.
Poszłam szybko pożegnać się z Nicol, wzięłam torebkę i powolnym tempem kierowałam się w stronę domu. Może i jestem przewrażliwiona, ale naprawdę czuje, że coś jest nie tak.
Z rozmyślań o mojej przewrażliwionej duszy wyrwał mnie klakson samochodu, jak się okazało mojego wybawiciela z opresji zawsze, gdy mam wracać piechotą do domu,czyli Tomasza.
-Wskakuj Hope, podwioze Cię.
-Nie powinieneś się dalej bawić czy coś?
-Średnio się bawiłem, podwiezienie cię to tylko dodatkowy powód do wyjścia z imprezy w nie do końca moim klimacie.
-Okej, dziękuję. - powiedziałam i wsiadłam do jego auta.
-Jak się czujesz? Chyba dużo dziś wypiłaś.
-Skad wiesz?
-Widziałem Cię to tu to tam.
-To aż dziwne, bo ja nie widziałam Cię praktycznie wcale podczas całej imprezy.
-Byłaś po prostu zajęta kimś innym.
-Okej, to źle zabrzmiało.
-Nie miało, przepraszam. To podasz mi dokładny adres na który jedziemy?
Podałam Tomkowi mój adres, nasze późniejsze rozmowy wydawały się wymuszone. Po prostu takie żeby nie panowała między nami niezręczna cisza. Dojechaliśmy do mnie dość szybko, pożegnałam się z Tomkiem i po wykąpaniu się od razu położyłam się spać.
Weekend minął mi dość szybko. Miłosz nie odezwał się do mnie od czasu imprezy co nie ukrywam było dość niepokojące patrząc na to, że na sobotę byliśmy umówieni. Napisałam do niego hej, jak tylko się obudziłam, ale cóż, nie odpisał. Zaczynałam się naprawdę martwić, nie chciałam zepsuć naszej relacji tym co się stało, ale cholera jasna to chyba nie moja wina? Sam zaczął się do mnie przymilać, nie mówię, że tego nie chciałam, bo chciałam bardzo, ale zdecydowanie jego milczenie mi nie służy. Cieszyłam się, że w końcu nastał poniedziałek, a ja będę mogła z nim pogadać w cztery oczy. Jeśli będzie wolał udawać, że nic się nie stało, to okej. Na pewno zniosę to lepiej niż życie w niewiedzy.
Cody niestety też przez cały weekend mi nie odpisywał. Dlatego musiałam do szkoły wybrać się z mama. Nienawidziłam podróży z nią ponieważ zawsze kończyły się one jakaś gadka z morałem. Tak było i tym razem. Modliłam się całą drogę, aby nie zobaczyła, że w jednym uchu mam słuchawkę i zamiast niej słucham najnowszej piosenki chłopaków, która Pimpek podesłał mi wczoraj wieczorem. W końcu dojechałyśmy do szkoły a ja dziękowałam Bogu, że jakoś to przeżyłam. Na korytarzu spotkałam Allison z Anią. Wyglądały na padnięte, ale uznałam, że dowiem się wszystkiego później, bo teraz moim priorytetem było znalezienie Miłosza. Szukałam chyba wszędzie aż w końcu zrozumiałam, że chłopak ma teraz wf. Podążyłam korytarzem w stronę szatni i sali gimnastycznej co jakiś czas spotykając znajome mi już twarze i witając się z nimi. W końcu doszłam do miejsca gdzie były szatnie. Uznałam, że skoro lekcja już się zaczęła Miłosz pewnie trenuje i na chwilę go wyciągnę, ale nagle usłyszałam głos Cody'ego.
-Dobra stary, jesteś zajebisty, wygrałeś zakład i pierwszy się z nią przelizałeś a ja spełniam twoje zachcianki przez miesiąc, ale przestań już o tym w kółko pierdolić.
PRZEPRASZAM , MIŁEGO WIECZORU 🐸❤️
CZYTASZ
You are my only Hope. |FELIVERS|
Fiksi PenggemarZawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie być naprawdę szczęśliwą. Czy te wszystkie dziewczyny spotykające się ze "sławnymi" chłopcami naprawdę są szczęśliwe? Wszystko wydawało się dla mnie nierealne do momentu, w którym rodzice zapisali mnie do pr...