Pierwsza miłość jest dla większości ludzi wyznacznikiem dojrzałości emocjonalnej, co nie zawsze do końca pokrywa się z prawdą. Pierwsze miłości przychodzą niepostrzeżenie, siejąc ziarenka zakochania na dnie serca; pierwsze miłości są zazwyczaj niezbyt szczęśliwe i zostawiają w sercu sporą wyrwę, jakby kochana przez nas osoba wraz z odejściem, zabierała kawałek nas samych; kawałek naszych przyzwyczajeń.
Callie uśmiechnęła się pod nosem, gdy ulicą niedaleko jej domu przejechał duży biały samochód, podobny do tych, które pojawiają się w serialach kryminalnych o niezłomnych śledczych z Miami czy Nowego Jorku. Kiedyś reagowała na podobne pojazdy niemal histerycznie, teraz tylko lekko wzdychała i przechodziła nad nimi do porządku dziennego – jeśli w jej przypadku coś takiego istniało.
Pierwsza miłość była dla Callie ciosem. Nie takim, z którego można podnieść się po kilku sekundach; bardziej takim, po którym zostają ślady na całe życie – ślady, których nijak nie można ukryć. Callie uważała swoją pierwszą miłość za przekleństwo, jednocześnie rozpamiętując każdą chwilę spędzoną w towarzystwie Harry’ego jak najsłodsze wspomnienie.
Callie nie była masochistką, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie trwała w bólu tylko dlatego, że kochała Harry’ego całą sobą, a on jej nie; trwała w tym, bo to było coś stabilnego, coś co dawało poczucie bezpieczeństwa. Co stwarza mały paradoks, bo dla Harry’ego bezpieczeństwo nie miało żadnej wartości, tak samo jak zdrowie czy miłość.
Pierwsza miłość dla Harry’ego prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie, bo on nie jest zdolny do uczuć. Wykształcił w sobie skorupę odpierającą wszelkie, można je nazwać, ataki – obojętnie, czy chodziło o przyjaźń czy o agresję. Harry nikogo do siebie nie dopuszczał, bo tak było najwygodniej.
Harry mieszkał na przedmieściach, niezbyt lubił chodzić do szkoły, a popalanie papierosów w szkolnej toalecie było dla niego chlebem powszednim – oczywiście, jeśli raczył zjawić się w szkole na dłużej niż dziesięć minut. Chłopak nie zdawał sobie sprawy z westchnień, które kierowały w jego stronę dziewczyny z jego rocznika, a co więcej, miał to gdzieś.
Pierwsza miłość była dla Harry’ego pustym frazesem, nie mającym większego pokrycia z rzeczywistością. Miłość nie istnieje, stwierdził kiedyś, gdy Callie oglądała – szósty raz – Dirty Dancing w jego mieszkaniu. Dziewczyna zasępiła się nieco i przymknęła oczy, jakby chciała się nad czymś głęboko zastanowić.
Harry nie wiedział, czemu wtedy Callie wybiegła z mieszkania i zapłakana usiadła na ławce w parku. Nie wiedział, dlaczego za nią nie wybiegł, tylko stał jak kretyn w drzwiach, wpatrując się w pustą przestrzeń. Nie wiedział też, co powiedzieć jej rodzicom, gdy okazało się, że Callie już nie wróci, bo ktoś sprawił, że jej ucieczka do parku była też jej ostatnią ucieczką. Nie wiedział, dlaczego po jego policzkach płynęły łzy, gdy biała trumna zniknęła pod ziemią.
Pierwsza miłość nie musi być bolesna. Ale lepiej, gdy jest – wtedy zapamięta się ją na całe życie.

CZYTASZ
/ notebook /
Fanficminiatury krótsze i dłuższe, na ogół o haroldzie edwardzie s.; © 2014 letsgetoutofhere