i will follow you into the dark

459 41 5
                                    

Co byś powiedziała na to, by ni stąd, ni zowąd ktoś urządził Ci przyjęcie niespodziankę? Takie z prawdziwego zdarzenia, z balonami i klaunami, ponczem i tortem? Osobiście bym uznał to za stratę wielu rzeczy – pieniędzy, czasu, cierpliwości, poczytalności – ale w sumie, dlaczego nie?

O, albo gdybym mógł dla Ciebie coś narysować. Ptaka na drzewie, kwiat w wazonie, wiesz, tym śmiesznym sposobem którego uczą w podstawówce, ten od którego masz całe czarne palce, bo „artystycznie” rozmazujesz ołówek na kartce.

Jednak, najbardziej bym chciał, żebyś się we mnie zakochała na nowo, tak jak kiedyś, gdy pierwszy raz się zobaczyliśmy, wtedy, w szpitalu. Byłaś u swojej ciotki, która wymyśliła sobie zapalenie wyrostka, a tak naprawdę cierpiała na niestrawność, a ja wpadłem do taty na dyżur, bo znów zapomniał obiadu. I pewnie pamiętasz, że połowa tego obiadu wylądowała na Twoich jeansach. Cóż powiedzieć, teraz pewnie już wiesz, że trzeba patrzeć, gdzie się idzie – zwłaszcza w szpitalu.

Chciałbym jeszcze, żebyś spędziła ze mną Boże Narodzenie, ten ostatni raz. Kupilibyśmy prawdziwą choinkę, pachnącą, lepiącą się od żywicy – taką, o której mówiłaś mi przez cały czas. Do tego sami zrobilibyśmy ozdoby, nie wiem jak, ale Ty pewnie wiesz, jakieś suszone owoce albo papierowe łańcuchy, Bóg raczy wiedzieć, co Ci po głowie chodzi. Poprosiłbym mamę o ten dziwny makaron z makiem, wiesz, to co nasza gosposia robiła, gdy marudziłem, że mam ochotę na coś słodkiego. Twoja mama pewnie zasypałaby nas piernikiem z konfiturą malinową, o rany, jak ja tęsknię za tym piernikiem – chyba nawet mocniej niż za Tobą, ale to chyba zrozumiałe.

Marzy mi się jeszcze wycieczka do Nowego Jorku w Sylwestra i nie, nie taka, jak wtedy – tym razem kupilibyśmy prawdziwego szampana, a nie oranżadę dla dzieci w butelce do szampana. I tym razem pocałowałbym Cię o dwunastej, nie o wpół do drugiej – przysięgam, nastawiłbym sobie ten cholerny zegarek. I spalibyśmy do popołudnia, wołając o jedzenie, picie i kolejne odcinki Teorii Wielkiego Podrywu.

I wiesz co?

Jestem niesamowicie przeszczęśliwy, że te wszystkie plany się spełnią. Bo tak będzie, prawda? Nie uciekniesz przede mną, ani przed moim zmysłem organizacji – nawet, gdybyś chciała. I chyba znów się w Tobie zakochałem, bo siedzisz tutaj obok i patrzysz i śmiejesz się  z każdym moim kolejnym słowem, ale to chyba dobrze.

Rany, zwariowałem dla Ciebie.

/ notebook /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz