Budzę się z krwią ciągle buzującą
w żyłach. Wiedziałam o tym, że jestem bogiem tylko, że wspomnienie było tak realistyczne... Emocje towarzyszą mi, aż do teraz chociaż wizja już dawno zniknęła. Gdy szok mija dociera do mnie gdzie się znajduję. Siedzę na puchowym fotelu
w drewnianym domku. Na kolanach mam grubą i pięknie oprawioną księgę "Dzeta". Ogień przyjemnie skwierczy w kominku. Zapatruję się w niego
i nie potrafię przestać. Myślę
o wszystkim i o niczym. Nie potrafię skupić myśli na wybranym celu przez co galopują jak szalone. Głowa zaczyna mnie boleć, więc kładę się na miękkim podłożu i odprężam się. Nie zdążyłam nawet wygodnie się ułożyć kiedy słyszę stukot kopyt i otwarcie drzwi. Otwieram leniwie oczy
i przekręcam głowę w stronę odgłosów. W pokoju stoi Chejron w swej prawdziwej postaci. Jak to możliwe, że wszedł do tego domku?! Przecież, centaury są wielkie! Już otwieram usta z zamiarem zadania pytania, ale uprzedza mnie i powiada.
-Tylnymi drzwiami. Są tak zbudowane, że spokojnie przez nie przejdę.
-Oh- tylko tyle byłam wstanie odpowiedzieć.
- Przeczytałaś już?
- Nie w całości. Tylko jeden rozdział
o magii i iluzji. Ta książka na prawdę sprawia, że przypominam sobie coraz więcej... Tylko dziwi mnie fakt, że dzieje się to tak szybko. Nie powinno, prawda?
Widać zakłopotanie na jego twarzy
i po raz pierwszy widzę, że nie wie co powiedzieć.
-Posłuchaj. Nie mam bladego pojęcia dlaczego tak się dzieję, ale skoro dzieje się to tak wcześnie postanowiłem zrobić rzeczy, które były zaplanowane na później.
- Na przykład?
-Pokazanie Ci tego domu. Miało to nastąpić prawie że pół roku po twoim pojawieniu się w obozie, a nawet później.
-Rozumiem.
- Razem z bogami postanowiliśmy działać jak najszybciej i pomóc ci
w odnajdywaniu się w nowej sytuacji.
Skinęłam głową na znak zachęty do dalszego mówienia.
-To o tym właśnie rozmawiałem
z Zeusem wczoraj na plaży.
Poczułam nagłą potrzebę wytłumaczenia się z mojego zachowania.
-Podsłuchałam waszą rozmowę przypadkowo. Byłam po prostu na spacerze.
-Wszystko wporządku Idalio.
Odetchnęłam z ulgą. Jednak jest jeszcze coś co powinnam mu powiedzieć
- Później, po waszej rozmowie, wróciłam na plażę i spotkałam, to znaczy spotkał mnie chłopak. Był bardzo ciekawski. Gdy się z nim żegnałam i wracałam do obozu usłyszałam, że mnie śledzi. Oczywiście zmyliłam go i odszedł zrezygnowany, ale zastanawiam się kto to mógł być?
Chejron z powątpieniem i rezygnacją wzrusza ramionami.
-Nie mam bladego pojęcia moja droga,ale mam pomysł.
-Słucham?
-Możemy się dowiedzieć kim tak na prawdę jest. Gdy nauczysz się paru potrzebnych umiejętności do tej misji, będziesz mogła ją rozpocząć.
-Na czym będzie polegała?
- Przemienisz się człowieka płci żeńskiej. Spróbujesz się z nim zaprzyjaźnić. Nie może się dowiedzieć, że jesteś boginią. Będziesz udawała człowieka. Wasze spotkanie musi wyjść na przypadkowe.
-Rozumiem, ale sporo muszę się jeszcze nauczyć.
-Oczywiście.
I tak zaczął się mój wielotygodniowy trening. Zgłebiałam tajniki wszystkich ksiąg. Nie chodziłam spać, ale nie odczuwałam zmęczenia. Uczyłam się, potykałam, wstawałam i znowu próbowałam. Nie musiałam przejmować się czy ktoś zauważył mój brak w obozie, ponieważ byłam na "zwolnieniu medycznym" jak to ujął w słowa Chejron.
I właśnie tak wyglądał mój pierwszy miesiąc treningu. Nauczyłam się opanować mgłę. Kontrolować swoje moce, by wyglądać wiarygodnie kiedy będę udawać człowieka. Nauczyłam się jeszcze prostych czynności takich jak: trwałe zapamiętywanie ze słuchu i wzroku( zapamiętywanie wypowiedzianych słów lub zaobserwowanych obrazów), kamuflaż, bezszelestne poruszanie się, lewitacja własna i przedmiotów, umiejętność walki bez broni przeciwnikiem na poziomie podstawowym.
______________________________________-Idalio nie jestem jeszcze pewny.
-Szkoliłeś mnie już miesiąc. Skąd ta pewność, że ten chłopak cały czas spaceruje co noc po tej plaży?
-Nie potrafisz się wystarczająco bronić.- zignorował moje pytanie.
- Szybko się uczę. Jeszcze parę lekcji
i będzie wystarcza...
-Nie. Co jeśli ten chłopak jest niebezpieczny.
-Dobrze. Ile jeszcze będziesz mnie szkolić?- odpowiedziałam zrezygnowana.
-Nie wiem, dziecko. Tyle ile trzeba będzie. - powiedział i wyszedł
z domku.
Wzięłam pierwszą lepszą rzecz
i rzuciłam ją z ogromną siłą o ścianę.
Okazało się, że był to wazon. Roztrzaskał się na tysiące kawałeczków.
Westchnęłam i usiadłam z impetem na fotelu. Podeszłam do śmieci
i zaczęłam je zbierać.
-Auć! - zacięłam się w palec. Strużka złotej krwi płynie po mojej dłoni, a ja zamiast opatrzeć ranę, patrzę się jak głupia na kolor tej cieczy. Jest taki piękny i chipnotyzujący. Trzęse głową i wstaję. Przenoszę poprzez lewitację odłamki wazonu do kosza. Dlaczego od razu tego nie zrobiłam?
Idę do łazienki i przemywam ranę. Czy skóra bogów nie powinna być odporna na takie draśnięcia? To było, aż nierealne. Zaklejam palec plasterkiem i wracam do pojemnika na odpady. Wyjmuję bez użycia rąk kawałki szkła. Złączam je w całość, ale wygląda jak zwyczajny wazon. Marszczę brwi. To bardzo dziwne. Przychodzi mi straszna myśl przez głowę. A co jeśli coś mi się stanie przy tym chłopaku. Od razu pozna po krwi, że nie jestem człowiekiem. Muszę sprawdzić czy dałabym radę zmienić jej kolor.
Biegnę do łazienki i zdejmuję opatrunek, a krew wypływa na zlew. Zamykam oczy i wyobrażam sobię,
że krew jest czerwona. Otwieram je i nic się nie stało. Opieram się o umywalkę i patrzę w lustro. Wzdycham. Drapię się w policzek i uśmiecham się. Mój policzek jest czerwony od krwi! Spoglądam w dół i nie mam już złotej, a czerwoną krew. Uśmiecham się pod nosem i przywracam cieczy prawdziwy kolor. Zmazuję brud
z policzka i wracam do pokoju. Muszę pomyśleć jaką postać wybrać na moją misję.
Resztę nocy spędzam rozmyślając
i trenując walkę bez broni z moim przeciwnikiem w postaci worka treningowego.
CZYTASZ
Dar Od Bogów
FanfictionCzy Chaos, może kochać?Kochał. Swoją siostrę Virtuti Vitali. Jak wiemy, związki pomiędzy rodziną zdarzały się w mitologi. Stało się tak i tym razem. Po pewnym czasie Chaos uświadomił sobię, że Virtuti staje się coraz potężniejszą istotą. Nie mógł j...