Podeszliśmy do domu Ethana, który mieścił się kilkadziesiąt metrów dalej. Nie był tak stary i duży jak ten Marianny, był jednak równie zadbany. Równo przycięta trawa w niewielkim ogródku, starannie zasadzone i wypielęgnowane kwiaty oraz krzaki sprawiały dobre wrażenie.
Marianna żwawym krokiem podeszła do drzwi i zapukała energicznie. Po chwili uchyliły się. Stał w nich Ethan. Był w luźnym dresie, a na nosie miał okulary. Patrzył na nas nieco zdziwionym wzrokiem, więc widocznie nie spodziewał się naszej wizyty.
- Cześć Ethan! – przywitała się Marianna.
- Coś się stało?
- Można tak powiedzieć. Musimy pogadać.
- A o czym? Dowiem się wreszcie, o co chodzi? A z resztą... Wejdźcie, nie będziemy tak stać. – zaprowadził nas do środka.
Poprowadził nas do niewielkiego, pustawego salonu i kazał usiąść na sporej kanapie, a sam przystawił sobie krzesło i usiadł naprzeciwko nas.
- Byłeś dzisiaj może w moim domu?
- Dzisiaj? Nie, dzisiaj nie. Od rana mam sporo roboty.
- Ktoś to może potwierdzić? – dopytałem podejrzliwie.
Marianna spojrzała na mnie z pretensjami, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że przegiąłem. Jednak nie odezwała się, czekając na jego odpowiedź.
- Szczerze mówiąc nie wiem. Jeśli zależy wam na potwierdzenie mojego alibi to popytajcie sąsiadów. Ale wątpię by coś wiedzieli.
Odpowiedź Ethana wydała mi się nieco podejrzana. Coraz bardziej traciłem ostatnie szczątki zaufania do niego.
- A wiesz może coś o... Figurce? Ktoś podrzucił mi ją do domu i próbujemy dowiedzieć się, kto to był.
- Figurce?
- Poczekaj chwilę, przyniosę ci ją. Powinna jeszcze zostać gdzieś na ulicy. – mruknęła i skierowała się do wyjścia.
Nie chciałem by zostawiała mnie z nim sam na sam, ale nie miałem wyboru. Gdybym tak po prostu się zerwał i uciekł, pewnie pobiegłby za mną. A podejrzewałem, do czego byłby zdolny, gdyby mnie złapał...
- Jestem! – oznajmiła Marianna wchodząc do pomieszczenia parę minut później. W rękach trzymała tułów figurki, owinięty z plastikową reklamówkę. – Takie coś znaleźliśmy, gdy wróciliśmy z cmentarza jakąś godzinę temu. – podała mu znalezisko.
- To krew? – spojrzał z obrzydzeniem na czerwoną ciecz cieknącą z wnętrza zabawki.
- Nie, to tylko keczup. – odparłem ironicznie.
Westchnął, przyjmując do zrozumienia, że nie darzę go zbyt wielką sympatią. Przyglądał się Freddiemu przez dłuższą chwilę, po czym powiedział:
- Naprawdę nic nie wiem. Pierwszy raz widzę coś takiego na oczy. I ta krew...
- Wygląda na ludzką, co nie? Ciekawe skąd mogła się wziąć...
- Masz rację. Wygląda na ludzką... Ale podejrzewając mnie jesteście w błędzie. Tyle mogę powiedzieć. Nie mam z tym nic wspólnego. A na waszym miejscu sprawdziłbym gościa spod pięćdziesiątki piątki. Na własne oczy widziałem, że ostatnio zaczyna świrować.
- Ładnie to tak odsuwać podejrzenia od siebie?
Spojrzał na mnie z wściekłością. Niewiele dzieliło go od wybuchu.
- Jeśli jest się niewinny, to owszem. Tymczasem zapraszam was do wyjścia. Miło było, ale mam jeszcze masę roboty.
Nie odezwałem się, nie chcąc go jeszcze bardziej podjudzać. Razem z Marianną skierowaliśmy się do wyjścia.
- I co? Nie przekonuje cię to? – zapytałem kiedy już znaleźliśmy się na zewnątrz.
- Nie. To nie mógł być on. Powinniśmy sprawdzić innych sąsiadów, a nie osądzać tylko jego.
- I ty dalej mu wierzysz!?
- Pragnę ci tylko przypomnieć, że to mój przyjaciel.- I co? Pewnie jakby ktoś pokazał ci zapis z kamer na którym twój wspaniały przyjaciel kogoś morduje, też byś nie uwierzyła. Wiesz co? Skoro tak, to nie licz na moją pomoc. Odezwij się, jak zrozumiesz, że to on jest winny.
- Dobra! Doskonale poradzę sobie bez ciebie. Żegnam!
- Do widzenia... - mruknąłem zdenerwowany, idąc w kierunku swojego samochodu.
***
Wiecie co jest najtrudniejsze w pisaniu książki?
Nie, nie dialogi.
Nie, nie opisy.
Nie, nie inne tym podobne rzeczy.
Najtrudniejsze jest [jak dla mnie] takie kierowanie fabuły, pisanie takich dialogów/myśli bohatera by jednocześnie nie zrobić z niego debila, jak i by nie zdradzać jakiś wymagających głębszego myślenia tajemnic/sekretów/zagadek itp. czytelnikowi.
Zwykle się to nie udaje.
I zwykle albo dostajemy idiotę który nie potrafi dodać dwa do dwóch [przysłowiowo xD] i niczego się nie domyśla, albo wszechwiedzącego mędrca który zdradza nam wszystkie plot twisty.
Pewnie się domyślacie, czemu to piszę.
A jak nie, to zrozumiecie...
Za niedługo.
Tak się kończy nie ścisłe trzymanie się planu...
CZYTASZ
"And Who Is The Killer?" IV - The Suicide Ending [FNaF] [W/T/P]
FanfictionOficjalna czwarta część serii "And Who Is The Killer?". Koniec, zakończenie, zwieńczenie całej serii. Nowi bohaterowie Nowa historia Nowe ofiary Nowy antagonista Historia przedstawiona w tej części znacznie odbiega od tego co widzieliśmy we FNaF i...