Rozdział 17

32 7 2
                                    

- Co tu się dzieje? – zapytałem po chwili, próbując ogarnąć to co zobaczyłem.

Martwe ciało Marianny leżało na podłodze, pozbawione głowy, którą to trzymał jakiś mężczyzna, klęczący kawałek dalej. Głowa z resztą tkwiła w dziwnym hełmie, przypominającym głowę tamtej figurki, którą znaleźliśmy poprzedniego dnia. To wszystko robiło się coraz dziwniejsze... I to nie miało tak wyglądać... Po wczorajszej sprzeczce nie rozmawialiśmy ze sobą w ogóle. Miałem przyjść, pogadać, przeprosić i się z nią pogodzić. Ale ona leżała na podłodze własnego domu, bestialsko zamordowana.

- Nie wiem... Kiedy ją znalazłem już taka była... - odparł mężczyzna roztrzęsionym głosem.

- Kim w ogóle jesteś?

- Jestem Gustav. Mieszkam w sąsiedztwie. Przechodziłem akurat obok, więc jak zobaczyłem, że Marianna zostawiła uchylone drzwi wszedłem by upewnić się, że wszystko dobrze... I to zastałem.

- Rozumiem... - mruknąłem. – Dzwoniłeś już na policję?

- Nie pomyślałem o tym... Ale mogę teraz to zrobić.

- Ja już zadzwonię. – odparłem, wyciągnąłem telefon i wybrałem numer. Nie darzyłem tego człowieka zbyt dużym zaufaniem. W ogóle, czułem się jakby Marianna była jedyną godną zaufania osobą w tym mieście.

***

Policja przyjechała paręnaście minut później. Funkcjonariusze równie zszokowani co my szybko zabezpieczyli miejsce zbrodni i spisali od nas zebrania. Gustava zabrali na komisariat, a mnie puścili wolno, wcześniej sprawdzając moje dane. Zakazali mi wyjeżdżać z miasta aż do zakończenia dochodzenia. W sumie i tak nie zamierzałem się stamtąd ruszać przez jakiś czas. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy podróż, którą odbyłem jadąc tam nie będzie moją ostatnią. Po zakończeniu się sprawy i dowiedzeniu się kto jest mordercą nie zostanie mi już żaden powód do ciągnięcia mojej marnej egzystencji.

Przymknąłem na chwilę oczy i zatrzymałem się. Musiało to pewnie wyglądać dziwnie, bo zrobiłem to na środku chodnika. Nie wiedziałem gdzie ani po co idę. Czułem jednak potrzebę przejścia się. Nie potrafiłem ustać ani chwili w jednym miejscu.

Kiedy tak stałem poczułem na sobie delikatny powiew wiatru. Było przyjemnie chłodno, nie za ciepło, nie za zimno, a słońce oblewało cały świat dodającymi energii promieniami.

- Muszę poczekać. Na pewno przydam się policji w rozwiązywaniu tej sprawy. I muszę się dowiedzieć, kto to był. Ale... Pewnie to będzie ciągnąć się latami. Nie chcę tyle czekać... To wszystko... Przez te lata tak się popieprzyło... Gdyby ojciec mi o tym nie opowiedział, wszystko byłoby zupełnie inaczej... Wszystko byłoby dobrze... - poczułem jak po moim policzku spływa ciężka łza – Dzięki tato...

Nagle poczułem, że ktoś mocno chwycił mnie za szyję od tyłu i zaczął dusić. Próbowałem się wyrwać i krzyczeć, jednak w tym starciu byłem bez szans. Przydusił mnie jeszcze mocniej, a następnie powalił na ziemię. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłem był mężczyzna w czarnej kominiarce, który ogłuszył mnie szybkim kopnięciem butem w głowę.


***

Czy tylko mi zrobiło się smutno pisząc/czytając to? ;__;

Szczególnie przed ostatnią część rozdziału

Ugh

To serio przykre

I smutne

No, przynajmniej dla mnie xD 

"And Who Is The Killer?" IV - The Suicide Ending [FNaF] [W/T/P]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz