Rozdział 20

36 6 40
                                    

Spojrzałem na jego twarz, na której malowało się strach i przerażenie. Nic nie odpowiedział.

- Dobrze... A więc przejdźmy do rzeczy. Nie bój się. To nie potrwa zbyt długo... - ostrożnie przetarłem ostrze noża niewielką szmatką.

Odłożyłem narzędzie na półkę i sięgnąłem po grubą, izolacyjną taśmę klejącą. Odwinąłem kawałek i zbliżyłem się do Davida.

- Nie lubię krzyków podczas pracy... Dekoncentruje mnie to. Także mam nadzieję, że zrozumiesz! – szczelnie zakleiłem mu usta. – Hm... Od czego by tu zacząć... - rozejrzałem się wokoło w poszukiwaniu czegoś, czym ciekawie można by sprawić mu ból – O! Tak... To się nada. – sięgnąłem po leżący na podłodze śrubokręt krzyżakowy.

Lewą ręką pewnie odchyliłem jego głowę do tyłu. Mocno zacisnąłem dłoń na rękojeści, wziąłem zamach i wbiłem śrubokręt w jedno z jego oczu. Krew prysnęła na wszelkie strony, a on zaczął szarpać się i wiercić na swoim krześle. Nie przejmując się tym wciskałem narzędzie jeszcze głębiej, aż trafiłem na opór w postaci kości. Schyliłem się, podniosłem leżącą nieopodal cegłówkę i uderzyłem nią parę razy w wystający z jego oczodołu przedmiot, który po chwili wbił się jeszcze głębiej, przy akompaniamencie głośnego trzasku łamanych kości. Przyłożyłem palce do jego skroni chcąc upewnić się, że wciąż żyje. Co prawda osłabł i opadł z sił, ale jego serce wciąż biło. A to dopiero początek zabawy...

Z jego drugim okiem zrobiłem podobnie. Wyglądał śmiesznie.

Do realizacji mojego następnego pomysłu potrzebowałem tasaka. Wziąłem wspomniane narzędzie, ponownie odchyliłem mu głowę do tyłu i powolnymi, precyzyjnymi cięciami odciąłem mu małżowiny obu uszu. Teraz już w ogóle wyglądał zabawnie.

W następnej kolejności postanowiłem pociąć mu brzuch. Nożem, który wcześniej wycierałem, przeciąłem koszulkę, którą miał na sobie. Jego skóra była blada i wyglądała jakby nigdy nie zaznała promieni słońca. Poza tym był bardzo chudy, a jakichkolwiek mięśni nie było widać.

Mocno naciąłem skórę na jego brzuchu, a następnie wsadziłem ręce do środka. Dłonie miałem całe brudne od krwi, ale nie przejmowałem się tym. W końcu wymacałem jelito grube, chwyciłem je i mocno pociągnąłem. Poddało się po chwili. Położyłem je na jego szyi i delikatnie zawiązałem, jak szalik.

Sprawdziłem mu puls ponownie. Znacznie osłabł. Jeśli właściwa egzekucja miała być egzekucją, to musiałem się śpieszyć.

Sięgnąłem po hełm animatronika najeżony kolcami. Dokładnie taki sam, jakim zamordowałem Mariannę. Szybko założyłem mu go na głowę i aktywowałem. Na jego szyję zaczynała ściekać krew. Nie musiałem nawet sprawdzać. Zginął od razu.


***

Rozdział ten miał być w sumie dłuższy

Ale nie chce mi się już pisać, szczerze mówiąc

Więc podzieliłem go na dwie części

Szczerze mówiąc, jesteśmy w połowie

Nawet nie

Opowieści

Nie będzie to najdłuższa część ;) 

"And Who Is The Killer?" IV - The Suicide Ending [FNaF] [W/T/P]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz