Wonwoo czuł, że stracił nad sobą kontrolę. Miał wrażenie, że był jedynie osobą trzecią przypatrującą się temu, jak wszystko to przydarza się komuś innemu. Mingyu trzymał go mocno za rękę, prowadząc go przez ciemne pomieszczenie, mijając bar przy którym zatrzymał się chwilowo, by podać barmanowi pieniądze i wziąć piwo dla Wonwoo.
Nim zdążył się obejrzeć, Wonwoo znalazł się w prywatnym pokoju. Ściany były pomalowane na czerwono, a światła przyćmione. Pod tylną ścianą stała czarna, skórzana dwuosobowa kanapa, obok której znajdował się stolik z umieszczonym na nim głośnikiem, a w rogu pomieszczenia ustawiona była srebrna rura.
- Co mam teraz zrobić? - Wonwoo wyjąkał skrępowany, wlepiając wzrok w podłogę.
- Zrelaksować się - Mingyu odpowiedział, popychając go w kierunku siedzenia. Kiedy usiadł, Mingyu podał mu piwo i usadowił się obok niego.
- Przez kolejne pół godziny jestem twoją własnością, skarbie. Możemy porozmawiać, mogę dla ciebie zatańczyć, co tylko zapragniesz - jego głos był kojący. Wonwoo pociągnął łyk piwa. Było pyszne, zimniejsze niż tamto, które otrzymał wcześniej od barmana. Usadowił się wygodnie na siedzeniu.
- Są pewne reguły - Mingyu powiedział, wyciągając się na kanapie. - Bez dotykania. I mnie i siebie samego - dodał, a Wonwoo powstrzymał chichot. Piwo sprawiało, że przekraczał własne limity, do tego czuł zawroty głowy i był roztrzepany.
- Co więcej, nie proś mnie o to, abym to ja cię dotykał. Nie jestem dziwką - powiedział Mingyu, a Wonwoo zarumienił się. - Żadnego dodatkowego czasu. Nie zadawaj żadnych pytań związanych z moją osobą. I, co ważne, nie tańczę na rurze - wskazał srebrny słupek w rogu pokoju. - Jeśli pragniesz gównianych wymysłów tego typu, zgłoś się do Junhui'a. Albo Soonyoung'a.
Wonwoo nie miał pojęcia, kim jest Soonyoung, lecz nie obchodziło go to. Chciał jedynie tego cudownego mężczyzny siedzącego obok niego. Napiął się w zażenowaniu ogarniającym go po tym, gdy doszło do niego gdzie się właśnie znajduje i co robi, lecz Mingyu wyczuł jego niepokój i zaczął bezustannie trajkotać. Zapytał się o to, gdzie pracuje i gdzie mieszka, a Wonwoo, w końcu rozluźniony, naprawdę dobrze się bawił. Ten koleś miał prawdziwą smykałkę do sprawiania, że ludzie czuli się komfortowo, a czas szybko mijał.
Po około dziesięciu minutach Wonwoo można było uznać za w pełni odprężonego. Jego kufel z piwem był już prawie pusty, a on sam rozłożony na kanapie. Mingyu wyczuł że był już gotowy, więc wstał, przyciemnił światła jeszcze mocniej, po czym nacisnął kilka przycisków na głośniku. Rozbrzmiała muzyka, a Mingyu skierował się wolnym krokiem z powrotem w stronę siedzącego niezmiennie w tym samym miejscu na kanapie Wonwoo.
Wraz ze zmianą otoczenia nastąpiła drastyczna zmiana w postawie Mingyu. Zniknął przyjazny i rozmowny mężczyzna sprzed zaledwie minuty. W jego miejsce wstąpił seksowny tancerz emanujący zmysłowością i charyzmą. Wonwoo przyglądał się temu jak Mingyu tańczył wolno poruszając się w rytm beatu, wykonując w powietrzu falujące ruchy biodrami. Oglądał to jak pada na kolana i przeczesuje dłońmi swoje włosy, kręcąc przy tym biodrami i czuł się naprawdę sparaliżowany widokiem wybrzuszenia na przodzie jego skąpych slipów.
Wonwoo odetchnął z ulgą gdy Mingyu się odwrócił, jednak trwało to jedynie krótki moment, gdyż już chwilę później zaczął on ocierać się ciałem o podłogę. Pot skapnął z brwi Wonwoo, gdy ten wyobraził sobie jakie to uczucie - znaleźć się pod nim, gdy ten dominował i obezwładniał jego ciało, czuć gorąc pomiędzy ich nagimi ciałami.
Wiercił się niezręcznie w fotelu, gdy poczuł że ponownie zrobił się twardy, a Mingyu wstał z podłogi.
- Miałeś już kiedyś lap dance, kochanie? - zapytał Mingyu, a Wonwoo potrząsnął głową. Jego dłonie były zaciśnięte na jego kroczu próbując ukryć jego żenujący problem, lecz Mingyu jedynie uśmiechnął się do niego łagodnie i odsunął jego ręce na bok. Oparł swoje ręce po jego bokach i nachylił się nad nim. - Pamiętaj. Bez dotykania... - szepnął, stając nad Wonwoo z rozłożonymi nogami, jedną z nich opierając na kanapie, a drugą trzymając na podłodze.
Wonwoo mógł jedynie oglądać z dłońmi zaciśniętymi na kanapie. Mingyu kręcił biodrami tuż przy jego kroczu, z rękami we włosach, a jego klatka piersiowa była naga i znajdowała się niebezpiecznie blisko twarzy Wonwoo. Cienki materiał jego spodni od garnituru nie zapewniał żadnej ochrony przed ogromnym, zakrytym ubraniem penisem Mingyu, nacierającym na jego bolesną erekcję. Wonwoo wsadził dłonie pod swoje uda, odchylił głowę do tyłu i był wdzięczny, gdy Mingyu zmienił pozycję.
Teraz Wonwoo stał twarzą w twarz z widokiem na ledwie zakryty tyłek Mingyu falujący na jego kolanach. Mingyu kręcił całym swoim ciałem i potrząsał tyłkiem, sprawiając że Wonwoo jęczał głośno. Był totalnie twardy, niemal że cierpiał z bólu i nie miał pojęcia w jaki sposób wstanie i wyjdzie za pięć minut.
Zaczął wiercić się kolejny raz, a Mingyu zerknął szybko na zegar wiszący na ścianie. Niecałe pięć minut. Odwrócił się ponownie i opadł ociężale na kolana Wonwoo. Wonwoo odetchnął gwałtownie i jęknął głośno, gdy Mingyu zaczął nacierać swoim ciałem na jego erekcję. Razem z kolanami Mingyu po obu stronach jego bioder, nagle poczuł dłonie w swoich włosach, a Wonwoo został przyciągnięty blisko jego nagiej klatki piersiowej.
Tarcie na jego męskości było dziwnie satysfakcjonujące, a on zaczął sapać. Mingyu przytrzymał go jeszcze bliżej i zaczął ujeżdżać nadwyrężoną erekcję Wonwoo swoim wybrzuszeniem w gaciach jeszcze mocniej dopóki ten nie zaczął błagać o ulgę.
- Mingyu, proszę przestań...Sprawiasz, że ja zaraz.... - zdanie zostało urwane, gdyż głos Wonwoo zadrżał, tak jak i jego ciało a on doszedł w swoich spodniach. Jęknął i zmrużył oczy, ostatecznie otwierając je gdy poczuł, że Mingyu podniósł się i wstał z niego.
- O nie, przepraszam... - Wonwoo zaczął panikować. - P-przepraszam, złamałem zasady...Nie dotknąłem cię, ale ty dotykałeś mnie. To wbrew zasadom, prawda? - Wonwoo rozglądał się zdenerwowanym wzrokiem po całym pomieszczeniu, jednak twarz Mingyu wyrażała jego rozbawienie.
- Hej. - powiedział, siadając obok niego na kanapie. - Wyluzuj mały. Nie złamałeś żadnych zasad ani nie zrobiłeś nic złego. Powiedziałem, byś nie prosił mnie abym cię dotykał. Ale nigdy nie mówiłem, że sam się na to nie zdecyduję.
Dłonie Wonwoo instynktownie powędrowały by zakryć problem związany z bałaganem w jego spodniach, a Mingyu zachichotał.
- To było takie łatwe. Minęło sporo czasu od ostatniego razu, prawda? - Wonwoo przytaknął. Minęło naprawdę wiele czasu.
- Za następnymi drzwiami jest łazienka. Możesz się tam ogarnąć. Jest tam mydło, ręczniki papierowe i chusteczki, możesz się osuszyć pod suszarką do rąk. - Mingyu puścił do niego oczko. - Ale nasz czas dobiegł końca, kochanie. Możliwe, że znów się tu zobaczymy. - wstał z siedzenia, a Wonwoo wiedział że również musi to zrobić. Dostał się do drzwi, w połowie idąc, a w połowie dreptając niczym kaczka, a Mingyu uśmiechnął się do niego rozbawiony. Gdy już miał wychodzić, Mingyu zawołał go ponownie.
- Hej, jak masz na imię, dzieciaku? - zapytał z uśmieszkiem na twarzy, a Wonwoo odwrócił się w drzwiach. - Wonwoo. I nie jestem dzieciakiem. Mam dwadzieścia trzy lata.
- W takim razie mam nadzieję, że znów się tu spotkamy któregoś dnia, Wonwoo. - Mingyu uśmiechnął się zalotnie, a Wonwoo zarumienił się stojąc w drzwiach, po czym zniknął szybko za drzwiami łazienki.
---
CZYTASZ
grind || j.ww x k.mg || +18 || tłumaczenie pl
Fanfic• warning- HARD SMUT• Wonwoo jest znudzony. Znudzony wszystkim, co dzieje się w jego nieciekawym życiu. Lecz wszystko ulega zmianie, gdy pijacka impreza prowadzi go wprost do klubu ze striptizem, zwanego "GRIND", gdzie w końcu znajduje coś, co spra...