Collector | 수집기 |

153 21 8
                                    

Powoli zaczął dreptać w stronę zamku z narastającym strachem oraz obawami. Nigdy z nikim nie walczył; owszem - jako, iż był księciem, zostały mu udzielane regularne lekcje walki, jednakże nigdy nie miał okazji użyć tej wiedzy, przy swoich czynach. Co jeśli nie odzyska skrzydeł? Co jeśli przegra? Ale... Jeśli to się stanie, to co z Yoongim? Przecież obiecał mu, że pokaże mu swoje skrzydła! A poza tym... Jeśli polegnie to nigdy już go nie zobaczy. Mocniej zacisnął rękę na pasku od miecza i przyspieszył kroku - nie mógł się teraz ani zatrzymać ani wycofać.

W końcu, po rozmowie ze strażnikami, wtargnął do zamku - przy okazji zauważając jak pusto i cicho wydawało się wokół - a potem również do komnaty zamkowej. Musiał pomówić z tutejszym księciem, żeby ten pomógł mu zlokalizować swojego oprawcę. Otworzył sprawnie ciężkie drzwi.

— Wasza Wysokość Książę Park, ja-!

Sala wypełniła się drwiącym śmiechem.

— Książę kto? Wybacz, ale jego tutaj nie ma i nie będzie. Park nie żyje. Ty również nie powinieneś tu być, Taehyungie. Dlaczego jeszcze żyjesz? Myślałem, że się wykrwawiłeś!

Oczy blondyna rozszerzyły się, a jego skóra nieco pobledła. Przed nim siedział nam Jeongguk, a na jego plecach mieniły się trzy pary skrzydeł - te, które posiadał Jeon od urodzenia, te jego, które skradł, oraz te martwego księcia Jimina.

— Ty... Jak śmiałeś!

Zakrzyknął Kim, zaciskając dłonie w pięści podczas kiedy jego oczy zaszkliły się łzami.

— Nie miałeś najmniejszego prawa go skrzywdzić!

— Och? Nie? Ojejku, nie wiedziałem!

Odpowiedział mu Jeon z udawanym zmartwieniem, po czym znów wybuchnął śmiechem.

— Spóźniłeś się. Teraz kolejny w kolejce jesteś ty. A potem Deitio.

Usta Taehyunga rozchyliły się w szoku, a oczy poszerzyły się znów. Jak to Deitio?

— Nawet go nie tkniesz! Nie masz pojęcia gdzie on jest!

— Och, uwierz mi, poradzę sobie.

— Co ty próbujesz osiągnąć?!

— Jak to co? Moje skrzydła mi nie wystarczają, więc postanowiłem, że zostanę kolekcjonerem. Zbiorę wszystkie najpiękniejsze skrzydła. Wszystkie pary, co do jednej. Wszystkie będą moje.

— Ty... Jesteś okropny. Jesteś potworem - nie, jesteś czymś jeszcze gorszym niż potwór.

Jeongguk uśmiechnął się do niego pobłażliwie i wstał z tronu, na którym dotychczas zasiadywał, powoli kierując się w stronę blondyna.

— To urocze, Taehyungie, ale nie produkuj się tak.

Taehyung przygryzł wargę, drżącymi rękami wyciągając miecz z pokrowca i wymierzając go w stronę uśmiechniętego oprawcy, który widocznie nic nie robił sobie z tej całej scenki. Również i on wyciągnął miecz, a potem zaczęła się zawzięta walka. Taehyung dawał z siebie wszystko - próbował i walczył ile sił miał w swoim kruchym ciele. W tym samym czasie Jeongguk sprawnie poruszał się po komnacie, rzadko atakując i głównie unikając zawziętych ataków ze strony księcia. W pewnym momencie zaśmiał się złośliwie, jakby drwiąc z niego.

— Nie wiem jakim cudem przeżyłeś, ale nadal jesteś słaby, Taehyung.

Powiedział, po czym biegiem rzucił się na niego i uniósł swój miecz, z całej siły uderzając nim w broń Taehyunga i...

— Przegrałeś.

Miecz w częściach upadł na ziemię z hukiem.

 wings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz