Betrayal | 배신 |

474 42 13
                                    

Dawno, dawno temu na Ziemi powstawały już pierwsze powieści o istotach nieludzkich. Przez stulecia opowieści te były przekazywane z pokolenia na pokolenie, a ludzie w każdym wieku z zaciekawieniem czytali je, pozwalając, aby ich wyobraźnia rozwijała się coraz bardziej niczym motyle skrzydła.
A może... Skrzydła wróżek?

Ah, tak, wróżki. Były to stworzenia niezwykle kruche i delikatne, żyjące w ukryciu gdzieś w głębinach zielonych lasów; w swoim własnym państwie, do którego wejście znajdujące się za wodospadem znały tylko one - nikt inny nie miał tam prawa wstępu. Istoty te nie posiadały tak na prawdę płci - przybierały one formę, którą same kreowały i wybierały sobie tuż po narodzinach. Każda jedna posiadała parę cudownych skrzydeł; trzepoczących, mieniących się najróżniejszymi barwami i malutkimi drobinkami, które wyglądały jak odłamki najdroższych diamentów. W większości wróżki niższego stopnia miały włosy ciemne, zaś wyższego - jasne. Wszystkie jednak posiadały spiczaste uszy, długie rzęsy, jasną skórę i długie, wypielęgnowane paznokcie. Nic dodać nic ująć - były to twory niezwykle piękne i jak najbardziej prawdziwe.

Ci, którym dane było zobaczyć choć jedną z nich, nigdy nie mogli wyjść z podziwu i zauroczenia, dlatego też spisywali opowieści, w których owe istoty występowały. Wiele ludzi jednak nie wierzyło w ich istnienie, gdyż było to nie do pomyślenia, że coś tak cudownego mogłoby być prawdą.

Ale może to nawet lepiej dla narodu, jak twierdził dostojny król o włosach platynowych; tym sposobem jego lud był bezpieczniejszy. Wróżki słyszały opowieści o ludzkości i.. Wcale nie brzmiały one dobrze. Dlatego właśnie istoty tkwiły w ukryciu - aby nie narażać się na niebezpieczeństwo.

Mogłoby się wydawać, że świat niebiańskich stworzeń był czymś idealnym - rajem, w którym nie istniała nienawiść, szarość, i w którym wiecznie trwała radość i pokój.

Jednakże nawet tutaj zdarzały się tragedie, a jedna z nich padła na biednego księcia Taehyunga - wróżka o blond włosach; dwukokorowych tęczówkach - gdyż prawa była mocno zielona, a lewa brązowa niczym mleczna czekolada -, delikatnych rysach twarzy i karmelowej, jasnej skórze. Posiadał on parę skrzydeł, która była najprawdopodobniej najpiękniejszą w całym ich królestwie. Były duże, błyszczące, delikatnie trzepoczące z gracją; przezroczyste, a jednak mieniące się kolorami tęczy. Pewnym było, iż zwracał na siebie uwagę mieszkańców i nie tylko. Poza jego wyglądem, książę miał również wspaniałą osobowość; był życzliwy, miły, ciekawy świata i zawsze robił wszystko co w jego mocy, aby pomóc tym w potrzebie.

To właśnie tę delikatną kruszynę spotkało nieszczęście, które zmieniło jego życie na zawsze.

Wszystko zaczęło się ósmego dnia wiosny. Taehyung siedział na zielonej trawie, rozkoszując się pierwszymi promieniami wiosennego, ciepłego słońca, które nieśmiało muskało jego karmelową skórę. Po dostrzeżeniu go, cichutko przyfrunął do jego mężczyzna - dość wysoki wróżek, o brązowych włosach i ciemnych oczach, oraz skrzydłach w odcieniach zieleni. Przyjacielsko przysiadł się do księcia z czarującym uśmiechem, a Taehyung oczywiście nie miał nic przeciwko - kochał wszystkich wokół i uwielbiał rozmowy oraz miłe towarzystwo.

Od tamtego dnia oboje spędzali ze sobą coraz więcej czasu, a zwykłe koleżeństwo szybko przerodziło się w coś więcej - w zauroczenie, a potem powoli.. W miłość. To uczucie stało się największą zgubą księcia.

Pewnego dnia on oraz Jungkook, bo tak miał na imię wybranek jego serca, spędzali uroczy wieczór na polanie; wylęgując się na trawie i patrząc w gwiazdy. Bawili się świetnie, jednakże Taehyunga wkrótce zaczęło ogarniać zmęczenie, a po chwili, zasnął.

Obudził się kilka godzin później nic nie pamiętając i leżąc w kałuży własnej, już zimnej, krwi. Ból przeszywał całe jego kruche ciało i był niewyobrażalny. Dotykał każdego nerwu, każdej z jego kości, koniuszka każdego z palców. Był palący, silny, żrący. Oddech blondyna nieco przyspieszył kiedy powoli siadał, a jego ciało trzęsło się z bólu; czegoś brakowało, był pewien. Drżącą ręką sięgnął do swoich pleców - to właśnie stamtąd tyle krwi, gdyż znajdywały się tam dwie głębokie rany w miejscu, gdzie powinny być jego najdroższe skrzydła. Nie było ich tam. Nie było również szatyna.

Wtedy właśnie Taehyung zdał sobie sprawę, że już od początku został zdradzony. Jungkook nic do niego nie czuł, chciał tylko jego skrzydła. Pozbawił go najcenniejszej rzeczy jaką miał.

Bezsilnie przycisnął czoło do ziemi i skulił się, wydając z siebie głośny, przeszywający uszy krzyk rozpaczy i bólu, po czym wybuchł gorzkimi łzami.

Jungkook skradł mu serce, a potem skrzydła. Zabrał mu wszystko.

 wings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz