Cigarette | 담배 |

277 32 4
                                    

- I znów tu siedzisz.
To były pierwsze słowa, które dotarły do Taehyunga tej nocy.

Mieszkał z niejakim Min Yoongim już od dobrych dwóch tygodni; ciemnowłosy okazał się być dwudziestopięcio-letnim producentem muzyki, który większość swojego czasu spędzał zamknięty w dźwiękoszczelnym studiu, pochłonięty jakimiś nowymi piosenkami. Może to nawet i lepiej - Taehyung nie musiał go wtedy oglądać. To nie tak, że jego nowy podwładny źle wyglądał, czy niewłaściwie się zachowywał. Chodziło głównie o to, że Taehyung gardził ludźmi. Gardził ludźmi oraz innymi istotami, gdyż jak już się przekonał - jedyne co potrafiły to krzywdzić, a on nie chciał już więcej cierpieć. I nawet jeśli zostało w nim jeszcze choć trochę emocji, to nie chciał przez przypadek przywiązać się do starszego mężczyzny. To by bolało. I to cholernie.

Kiedy siedzieli razem w domu nawet nie rozmawiali zbytnio - Taehyung tylko wydawał rozkazy i czasami odpowiadał na pytania pojedynczymi słowami czy krótkimi słowami. Nie potrzebowali się nawzajem, a ich relacja polegała tylko i wyłącznie na manipulacji - niczym innym.

Dlatego właśnie obecnej nocy były książę tak bardzo zdziwił się, gdy usłyszał głos starszego tuż przy nim. Każdej nocy około godziny drugiej, Taehyung wyślizgiwał się przez okno na dach i tam spędzał conajmniej godzinę - wpatrując się w gwiazdy, w grobowej ciszy oraz w bezruchu. Yoongi nigdy nie przychodził tu do niego - nie interesował się tym, dlaczego tu wychodzi, co robi w tym czasie czy po co to robi. Lecz dzisiaj.. Dzisiaj było inaczej.

Min przyszedł za nim na dach i zwyczajnie rozsiadł się obok niego z kocem pod pachą - zachowywał się jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od lat. A wcale nie byli i Taehyung nie chciał tej przyjaźni. Nie chciał mieć nikogo blisko bo wiedział, że prędzej czy później ponownie będzie cierpiał.

- Czego chcesz? - Odezwał się ozięble, nawet nie spoglądając na bruneta. Nie obchodziła go jego obecność. Jednakże był zadziwiony; czar, który rzucił na Yoongiego nie powinien pozwalać mu na wykonywanie jakichkolwiek czynności bez pozwolenia Taehyunga. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że czar mógłby osłabnąć czy w pełni zniknąć. Brunet jedynie lekko się do niego uśmiechnął.

- Zauważyłem już ostatnio, że stale tu przychodzisz. W nocy jest przecież zimno, a ty siedzisz tu w piżamie. - Powiedział, w tym samym czasie rozkładając puchaty koc i szczelnie owijając nim blondyna. Ten nie protestował.

- Nie rozumiem cię. - Powiedział po chwili. - Jestem dla ciebie oziębły, niemiły, unikam cię, a ty nagle zachowujesz się jak mój przyjaciel. Dlaczego to robisz?

- Mieszkasz ze mną od połowy miesiąca, a ja nadal nic o tobie nie wiem. Jedyne co wiem to to, że masz na imię V. Chciałbym cię poznać, bo mnie fascynujesz. Nie chcę być z tobą kompletnie obcy.

Taehyung wzdrygnął się nieco. W dalszym ciągu nie rozumiał, a każde słowo brzmiało jak kłamstwo. Jednakże wcześniej sam podał Yoongiemu jedyną informację, którą stwierdził, że powinien znać, mimo faktu, iż była ona kłamstwem. Przypisał sobie ten krótki przydomek bo zaczął niecierpieć swojego imienia. Taehyung był księciem - miłym, serdecznym, ciepłym wróżkiem; zaś V był odrzutkiem - bez skrzydeł, bez emocji, wypełniony tylko nieszczęściem. Był nikim.

- Czego ode mnie oczekujesz? Że teraz tak po prostu otworzę się przed tobą jak jakaś książka?

- Nie, nie teraz. Przecież widzę w jakim jesteś stanie, nie chcę cię do niczego zmuszać. Ale chcę spędzić z tobą więcej czasu, więc od dzisiaj przychodzę tu z tobą.

Taehyung nie mógł tego słuchać. Dlaczego? Dlaczego do cholery on próbował się do niego jakkolwiek zbliżyć? Poczuł, że za chwilę znów się rozpłacze tak jak robi to zawsze, gdy tu siedzi, bo właśnie po to tutaj przychodził. Żeby dać upust okropnym emocjom.
Westchnął cicho i przymknął zmęczone oczy, po czym mruknął.

- Masz przy sobie szlugi? Wiem, że się tym trujesz.

Yoongi bez zbędnych słów wyciągnął ze swojej kieszeni małą, czerwoną paczkę papierosów i otworzył ją, po czym wyciągnął w stronę blondyna, a ten wziął jednego i wsadził go sobie między wargi. Brunet za chwilę zrobił to samo i nieco przybliżył się, tak aby końce papierosów stykały się ze sobą i żeby mógł obydwa podpalić srebrną zapalniczką, którą właśnie wyjął. To był jak narazie najbliższy kontakt jaki ze sobą mieli, gdyż ich czoła stykały się nieznacznie ze sobą, a oddechy przez moment się ze sobą mieszały. Kiedy papierosy zostały podpalone, odsunęli się od siebie i każdy zajął się powolnym wypalaniem swojego szluga.

Siedzieli w ciszy, Yoongi był cierpliwy i nie naciskał, bo nie chciał, aby Taehyung źle i niezręcznie się przy nim czuł. Yoongi po prostu był przy nim i zastanawiał się kto aż tak bardzo go skrzywdził, a Taehyung..

Taehyung płakał jak każdej nocy. Tym razem przy nim.

 wings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz