Wings | 날개 |

156 23 4
                                    

Oddech blondyna zadrżał, a on wziął kilka kroków w tył, spoglądając na miecz, który leżał tuż przed nim na zimnej podłodze w kawałkach. Nie mógł w to uwierzyć. Naprawdę przegrał? I to tak szybko? Nie mógł już nic zrobić?

— I co? Czego innego się spodziewałeś?

Z okropnych myśli wyrwał go zadowolony Jeon, patrząc na niego z przekrzywioną głową i podchodząc bliżej.

— Mówiłem ci.

Zadał zwinny cios mieczem tuż w księcia, który próbował zasłonić się rękami, przez co to właśnie one ucierpiały poprzez głębokie przecięcia, a on zawył z bólu.

— Mówiłem ci, że polegniesz.

Kolejny cios. I kolejny. I kolejny. Aż Taehyung osunął się bezsilnie na podłogę.

— Dlaczego nie posłuchałeś, Taehyungie?

Jeongguk spojrzał na zranionego księcia, po czym uniósł swoją broń i bez zastanowienia zamachnął się, a blondyn zamknął oczy, gotowy na ostateczny atak... Który nigdy nie nadszedł.

Powoli uchylił oczy i zobaczył, że znajduje się w pewnego rodzaju bańce, wypełnionej światłem i białymi kwiatami, zza których zaczęły wylatywać złote motyle, a potem siadać na jego ranach i leczyć je - przy okazji szepcząc do niego cieniutkimi głosikami;

— Dlaczego nie walczysz dalej?
— Nie masz zamiaru się poddawać, prawda?
— Nie możesz zostawić mu swoich skrzydeł!
— Wstawaj Taehyunnie.
— Będzie dobrze, dasz radę.
— Masz w sobie dar, użyj go!

I w końcu, jeden z nich wylądował na jego zranionym poliku, szepcząc do niego głosem Yoongiego;

I przestań się zamartwiać. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wierzę w ciebie.

W tym momencie bańka zniknęła, a czas, który przed momentem był zatrzymany ponownie wznowił się - z tym również atak Jeongguka, który Tawhyung zwinnie wyminął poprzez przeturlanie się na bok i szybkie powstanie.

" Wierzę w ciebie. " Te słowa odtwarzały się w jego głowie co chwilę, dzięki czemu - tak jak powiedział mu Deitio - odezwało się jego serce. A on posłuchał.

Położył dłoń na złotym łańcuszku i zamknął oczy, a w międzyczasie Jeon ruszył do kolejnego ataku, przeklinając pod nosem ze wściekłości - bo przecież jakim cudem nie trafił? W pewnym momencie oczy Taehyunga otworzyły się i rozbłysły zielenią oraz złotem, a w jego dłoni zmaterlizował się łuk wykonany ze złota i przyozdabiany czerwonymi kwiatami. Miał jedną świecącą czystym światłem strzałę, jedną szansę, której nie zmarnował. Sprawnie napiął cięciwę, po chwili wypuszczając z dłoni strzałę, która przeszyła ciało zszokowanego Jeona.

Jego postać rozświetliła się i zmieniła się jedynie w błyszczący pył, a na jego miejscu pojawił się brunatny zajączek. Trzy pary skrzydeł z gracją uniosły się w powietrze, a łuk i strzała ponownie zmieniły postać na dwa naszyjniki. Taehyung chwycił obydwa w swoje dłonie i wyciągnął w stronę skrzydeł - te księcia Jimina oraz te Jeongguka przylgnęły do łańcuszków posłusznie, a on ze łzami w oczach spojrzał na nie, uśmiechając się.

— Dobrze się wami zajmę...

Wyszeptał, po czym spojrzał na swoją parę skrzydeł. Podszedł bliżej, delikatnie dotykając je opuszkiem swoich palców, a one zniknęły, po to tylko aby chwilę później pojawić się na jego plecach - tam, gdzie ich miejsce. Książę zakrył twarz dłońmi i upadł na kolana, roniąc gorące, świeże łzy. Nie mógł uwierzyć, że w mimo bólu, walki, cierpienia, długiej podróży, strachu i obaw - udało mu się. Odzyskał skrzydła.

Kiedy się uspokoił otarł łzy rękawem i wstał, delikatnie biorąc zajączka w swoje ręce i głaszcząc go lekko, idąc z nim do drzwi i wychodząc na dwór. Tam wypuścił zwierzę na wolność.

— Teraz już nikogo nie skrzywdzisz. Idź.

 wings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz