LORNA
Nie widziałam Mirabel przez cały dzień i zaczęło mnie to martwić. Szukałam jej wszędzie, oprócz dormitorium Gryffindoru, do którego jako ślizgonka nie miałam wstępu. Przeczesałam każdy korytarz i zakamarek szkoły, bezskutecznie. Zrezygnowałam z poszukiwań po zakończeniu lekcji, przekonując samą siebie, że na pewno nic się nie stało.
Teraz szłam w stronę Wielkiej Sali na obiad, gdy poczułam mocne szarpnięcie, jak podczas teleportacji i znalazłam się twarzą w twarz z Syriuszem.
— Co ty sobie wyobrażasz?! — krzyknęłam, gdy otrząsnęłam się z szoku.
Strzepnęłam jego rękę ze swojej talii i cofnęłam się parę kroków.
— Tylko w ten sposób możemy porozmawiać — odparł, pocierając dłonią kark.
— Ale ja nie chce z tobą rozmawiać, kiedy do ciebie dotrze? To, co było między nami, jest skończone. Byliśmy razem krótko, kilka razy się przespaliśmy i to wszystko. Daj mi spokój!
Chciałam odejść, lecz Syriusz złapał mnie za rękę. Chciał coś powiedzieć, lecz minęły nas dwie uczennice i gdy nas zobaczyły, zaczęły szeptać.
Kiedy zniknęły, wyrwałam rękę.
— Spotkaj się ze mną o północy przy zamku, tylko o to proszę. Wtedy dam ci spokój.
Zacisnęłam zęby i pokiwałam głową.
— W porządku, ale potem znikasz z mojego życia.
✮
Było mi zimno. Strasznie zimno. Chodziłam tam i z powrotem, pocierając ramiona dłońmi, by się trochę rozgrzać, lecz bezskutecznie. Była już noc, pięć minut po północy, a ja byłam coraz bardziej wściekła na to, że dałam się wystawić do wiatru.
— No dobra. Jeśli nie przyjdzie za pięć minut, idę spać — powiedziałam do siebie, tupiąc w miejscu nogami. — To był świetny pomysł, Lorno. Znów dałaś się nabrać. Idiotka.
Owinęłam się mocniej szalikiem i spojrzałam na Wierzbę Bijącą, która majaczyła w zasięgu mojego wzroku. Wydawała się pogrążona we śnie tak, jak reszta zamku.
Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Nie chciałam oddalać się od zamku, ale było tak zimno! Nim się obejrzałam, znalazłam się przy jeziorze, usiadłam na jednym z kamieni i objęłam się ramionami.
— Jeśli przyjdzie, to będzie musiał mnie poszukać. — mruknęłam, a biała para wydobyła się z moich ust.
Mijały minuty, a ja wciąż byłam sama, cały czas czując się obserwowana. Mogłabym przysiąc, że czułam na sobie czyiś wzrok, lecz gdy się rozejrzałam, nikogo nie było.
— Paranoja...
Nagle rozległo się przerażająco głośne wycie, zerwałam się i obróciłam wokół własnej osi.
— Okej, to pewnie tylko pies Hagrida. Nic nadzwyczajnego.
Zaczęłam się wycofywać i gdy się obróciłam w stronę Wierzby Bijącej, zobaczyłam wypełzającą z niej, niezwykle chudą postać. Odruchowo sięgnęłam po różdżkę i zaczęłam biec w stronę zamku. Wycie znów się rozległo, lecz tym razem bliżej. Wbrew sobie odwróciłam się i zobaczyłam tę samą postać biegnącą w moim kierunku. Nie wiedziałam, co to jest, lecz wiedziałam, że nic dobrego. Biegłam ile sił w nogach, uważając, by się nie wywrócić, gdy zostałam obalona na ziemię. Krzyknęłam i obróciłam się na plecy, by zobaczyć dwa rzędy ostrych, jak brzytwa zębów tuż przy mojej twarzy. Z mojego gardła znów wydobył się krzyk. Wilkołak warknął, a jego złote oczy zabłysły. Sparaliżowana strachem patrzyłam, jak potwór unosi łapę, zakończoną ostrymi pazurami i wbija mi ją w brzuch. Przez chwilę ból do mnie nie docierał. Czułam i widziałam jedynie krew tryskającą z rany. Kiedy w końcu zaczęłam czuć, ryknęłam z całych sił, nie mogąc zrobić nic więcej, przygnieciona przez chude, lecz niezwykle silne ciało wilkołaka. Płakałam i szarpałam się, gdy wykonał kolejny ruch, wbijając swoje zęby w mój lewy bark. Czułam, jakby palił mnie ogień, lecz nie mogłam się ruszyć przez zbyt wielką utratę krwi. Otworzyłam usta w niemym krzyku, wciąż czując, jak jego zęby wbijają się w mój bark, a szpony w brzuch i biodro. W pewnym momencie podniósł mnie w imitacji uścisku, nie odrywając zębów od mojego ciała. Jęknęłam cicho, a moje ręce zwisały bezwładnie, ociekając krwią. Miałam uczucie, jakby moje żyły płonęły żywym ogniem, jakby kwas przenikał przez moje ciało, pozbawiając mnie życia, i gdy niemal widziałam całe moje życie przed oczami, usłyszałam krzyk i upadłam na twardą ziemię. Wilkołak zniknął i zobaczyłam zapłakaną twarz Mirabel. Dziewczyna upadła przy mnie na kolana, przedtem wysyłając w niebo czerwone iskry ze swojej różdżki.
CZYTASZ
ABRAKADABRA ✮ HUNCTWOCI
FanfictionZawsze razem, nigdy osobno - mawiały, przez wiele lat przyjaźni, lecz kilka sekretów, pewne wydarzenia, na zawsze je odmieniły i zachwiały niezniszczalny mur przyjaźni. Lorna się oddalała, a Mirabel starała się jej nie stracić. Gryfonka chciała ją...