Rozdział Czternasty

58 7 0
                                    

LORNA

Do pełni został jedynie tydzień i jak podczas pierwszego razu denerwowałam się niemiłosiernie, jednak tym razem nie byłam sama. Mirabel przeszukiwała księgi w poszukiwaniu przepisu na likantropię, który sprawi, że będę całkowicie świadoma podczas przemiany. Mogliśmy zrobić chociaż tyle, ponieważ leku na moją przypadłość niestety nie ma.

— Dawno nie widziałam tak pokręconej receptury — powiedziała, przyglądając się przepisowi.

Siedziałyśmy same w bibliotece szkolnej, zasypane książkami, a gdy w końcu znalazłyśmy to, czego szukałyśmy, żadna z nas nie miała pojęcia, jak to przyrządzić.

Mirabel prychnęła zirytowana, odpychając od siebie książkę.

— Nie przejmuj się. Mogę przeżyć jeszcze jedną pełnię bez tego wywaru, a następnym razem popytamy nauczycieli, bo i tak jest za późno, by go przyrządzić. — odparłam, wzdychając. Byłam zmęczona, prawie nie sypiałam, czując zbliżającą się pełnię.

Dziewczyna nie odpowiedziała i wstała, zaczynając chodzić w tę i we w tę.

Zamknęłam grubą księgę, którą miałam przed sobą i także wstałam z krzesła.

— Idę spać, Mirabel, jestem zmęczona. — mruknęłam.

Przyjaciółka spojrzała na mnie zmartwiona, lecz tylko kiwnęła głową, a ja ruszyłam do wyjścia z biblioteki.

Był chłodny wieczór, a ja byłam ubrana jedynie w białą koszulę z krawatem, więc chciałam jak najszybciej dostać się do swojego dormitorium, gdy znad przeciwka wyszli Huncwoci, śmiejąc się z czegoś.

Na ich widok przyśpieszyłam jedynie kroku, chcąc ich jak najszybciej wyminąć, lecz drogę zastąpił mi Syriusz.

— Gdzie się tak śpieszysz? — spytał, uśmiechając się.

Spojrzałam na niego zmęczonymi oczami, które mówiły, by dał mi spokój.

— Nie mam humoru, Black. — powiedziałam, chcąc jeszcze raz go wyminąć.

— No tak, wilkołacze sprawy. Nasz Remus też to przeżywa.

Spojrzałam na niego w szoku, a potem przeniosłam wzrok na Remusa.

— Powiedziałeś im?! — syknęłam, zaciskając pięści.

Chłopak zbladł jeszcze bardziej, spuszczając głowę.

— Sami się domyślili. — burknął.

Prychnęłam jedynie i odepchnęłam Syriusza, a ten złapał mnie za nadgarstek. Nie wiedząc, co robię, walnęłam go płaską dłonią w twarz, a gdy mnie puścił zaskoczony, jak najszybciej uciekłam.

Zatrzymałam się jedynie w dormitorium, dysząc ciężko, zwracając na siebie uwagę niektórych uczniów.

Cholera. — pomyślałam, patrząc na rękę, na której wciąż czułam delikatnie pieczenie.

Tydzień, jak na złość minął bardzo szybko i do pełni dzieliło mnie jedynie kilka godzin.

Stałam przed lustrem w łazience prefektów, przyglądając się swojemu odbiciu. Kilka guzików koszuli miałam rozpiętych, przez co widać było wielką bliznę od ugryzienia i pazurów. Musiałam ukrywać to cały czas, nosząc szalik, lub wysoko zapięte koszule. Rany były czerwony i poszarpane, przez co wyglądałam ohydnie. Westchnęłam i zapięłam guziki od nowa, po czym owinęłam się szalikiem, wychodząc z łazienki, w której jak zawsze byłam sama i ruszyłam na śniadanie.

ABRAKADABRA ✮ HUNCTWOCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz