LORNA
Siedziałam na łóżku w Skrzydle Szpitalnym, czekając aż Mirabel po mnie przyjdzie, od razu po zakończeniu lekcji. Pani Pomfrey powiedziała, że nie puści mnie samej ze względu na to, że wciąż jestem osłabiona. Z rozkazu pielęgniarki mam spędzić kilka dni w łóżku i nie wracać na lekcje do czasu, gdy poczuje się na siłach. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek poczuję się lepiej. Moje ciało było pełne gojących się ran i bolał mnie każdy jego centymetr. Czasami nie byłam nawet w stanie ruszyć ręką.
Spojrzałam na lustro, strojące na stoliku przy łóżku i zobaczyłam swoją bladą, jak ściana twarz z cieniami pod oczami, których powodem były nieprzespane noce, pełne bólu gojących się ran. Na ugryzienia wilkołaka wszystkie mikstury działały gorzej i wszystko goiło się wolniej. Odwróciłam wzrok od ściągniętej ze zmęczenia twarzy i westchnęłam. Mogłam pożegnać się z wakacjami na plaży. Żegnajcie stroje kąpielowe, koszulki na ramiączka i sukienki. Żegnaj moje dotychczasowe życie.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Poderwałam głowę w nadziei, że to Mirabel, lecz przez próg weszła moja matka, a tuż za nią jak zwykle opanowany ojciec.
Kobieta ruszyła w moją stronę, wyciągając do mnie ręce, a ja zerwałam się z łóżka, by wpaść jej w ramiona.
— Mamusiu! — wychlipałam w jej włosy.
— Ciii, skarbie. Już wszystko wiemy. Wszystko będzie dobrze.
Z trudem oderwałam się od niej, by spojrzeć w jej zapłakaną twarz.
— Nie wiem, co mam zrobić, mamo. Ja nie mogę być wilkołakiem, ja...
— Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Zabierzemy cię do domu i razem znajdziemy sposób — pogłaskała mnie po policzku i spojrzała na tatę. — Powiedz coś wreszcie, to twoja córka!
Mężczyzna otworzył usta, lecz w tym samym momencie do Skrzydła wszedł dyrektor wraz z Mirabel.
— Już jesteście, to dobrze. Mirabel, poczekaj na zewnątrz.
— Może powinnam zostać... Lorna mnie potrzebuje.
Byłam jej wdzięczna za to, że chciała przy mnie być, ale nie chciałam, by czegokolwiek się dowiedziała.
— W porządku, Mirabel. Poczekaj na zewnątrz.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, lecz pokiwała głową i po chwili zniknęła za drzwiami.
Dumbledore odchrząchnął, zwracając na siebie moją uwagę.
— Tak jak wam przekazałem w liście, Lorna została przemieniona i nie można zrobić nic, by odwrócić proces, który już teraz zachodzi w jej ciele, lecz to nie koniec świata. Wiele osób żyje w spokoju, będąc wilkołakami...
— To twoja wina, Dumbledore — głos mojego ojca był zimny i pozbawiony emocji. — To przez ciebie Lorna została przeklęta i skazana na zamienianie się w kundla w każdą pełnię. Uwierz mi lub nie, ale poniesiesz tego konsekwencje. Sam tego dopilnuje.
— To nie jest klątwa, Erneście, a ja poniosę konsekwencje. Tymczasem Lorna może wciąż uczęszczać do Hogwartu.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Gdyby mnie wyrzucił, zniszczyłoby to resztki normalności, które mi pozostały.
— Zabierzemy ją do domu. Tak będzie najlepiej... — zaczęła mama, lecz tata jej przerwał.
— Nie. Lorna zostanie tutaj, a nasza rodzina nie będzie mieć z nią już nic wspólnego.
CZYTASZ
ABRAKADABRA ✮ HUNCTWOCI
FanficZawsze razem, nigdy osobno - mawiały, przez wiele lat przyjaźni, lecz kilka sekretów, pewne wydarzenia, na zawsze je odmieniły i zachwiały niezniszczalny mur przyjaźni. Lorna się oddalała, a Mirabel starała się jej nie stracić. Gryfonka chciała ją...