Rozdział Piąty

100 12 1
                                    

LORNA

Siedziałam na łóżku w Skrzydle Szpitalnym, czekając aż Mirabel po mnie przyjdzie, od razu po zakończeniu lekcji. Pani Pomfrey powiedziała, że nie puści mnie samej ze względu na to, że wciąż jestem osłabiona. Z rozkazu pielęgniarki mam spędzić kilka dni w łóżku i nie wracać na lekcje do czasu, gdy poczuje się na siłach. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek poczuję się lepiej. Moje ciało było pełne gojących się ran i bolał mnie każdy jego centymetr. Czasami nie byłam nawet w stanie ruszyć ręką.

Spojrzałam na lustro, strojące na stoliku przy łóżku i zobaczyłam swoją bladą, jak ściana twarz z cieniami pod oczami, których powodem były nieprzespane noce, pełne bólu gojących się ran. Na ugryzienia wilkołaka wszystkie mikstury działały gorzej i wszystko goiło się wolniej. Odwróciłam wzrok od ściągniętej ze zmęczenia twarzy i westchnęłam. Mogłam pożegnać się z wakacjami na plaży. Żegnajcie stroje kąpielowe, koszulki na ramiączka i sukienki. Żegnaj moje dotychczasowe życie.

W pewnym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Poderwałam głowę w nadziei, że to Mirabel, lecz przez próg weszła moja matka, a tuż za nią jak zwykle opanowany ojciec.

Kobieta ruszyła w moją stronę, wyciągając do mnie ręce, a ja zerwałam się z łóżka, by wpaść jej w ramiona.

— Mamusiu! — wychlipałam w jej włosy.

— Ciii, skarbie. Już wszystko wiemy. Wszystko będzie dobrze.

Z trudem oderwałam się od niej, by spojrzeć w jej zapłakaną twarz.

— Nie wiem, co mam zrobić, mamo. Ja nie mogę być wilkołakiem, ja...

— Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Zabierzemy cię do domu i razem znajdziemy sposób — pogłaskała mnie po policzku i spojrzała na tatę. — Powiedz coś wreszcie, to twoja córka!

Mężczyzna otworzył usta, lecz w tym samym momencie do Skrzydła wszedł dyrektor wraz z Mirabel.

— Już jesteście, to dobrze. Mirabel, poczekaj na zewnątrz.

— Może powinnam zostać... Lorna mnie potrzebuje.

Byłam jej wdzięczna za to, że chciała przy mnie być, ale nie chciałam, by czegokolwiek się dowiedziała.

— W porządku, Mirabel. Poczekaj na zewnątrz.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, lecz pokiwała głową i po chwili zniknęła za drzwiami.

Dumbledore odchrząchnął, zwracając na siebie moją uwagę.

— Tak jak wam przekazałem w liście, Lorna została przemieniona i nie można zrobić nic, by odwrócić proces, który już teraz zachodzi w jej ciele, lecz to nie koniec świata. Wiele osób żyje w spokoju, będąc wilkołakami...

— To twoja wina, Dumbledore — głos mojego ojca był zimny i pozbawiony emocji. — To przez ciebie Lorna została przeklęta i skazana na zamienianie się w kundla w każdą pełnię. Uwierz mi lub nie, ale poniesiesz tego konsekwencje. Sam tego dopilnuje.

— To nie jest klątwa, Erneście, a ja poniosę konsekwencje. Tymczasem Lorna może wciąż uczęszczać do Hogwartu.

Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Gdyby mnie wyrzucił, zniszczyłoby to resztki normalności, które mi pozostały.

— Zabierzemy ją do domu. Tak będzie najlepiej... — zaczęła mama, lecz tata jej przerwał.

— Nie. Lorna zostanie tutaj, a nasza rodzina nie będzie mieć z nią już nic wspólnego.

ABRAKADABRA ✮ HUNCTWOCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz