Rozdział XIV

96 7 0
                                    

Narracja jednoosobowa

  Obudziłam się po południu. Wystraszona oniemiałam. To był dzień wyjazdu! Nawet się nie spostrzegłam, a przysnęłam! Dlaczego nikt mnie nie obudził? Warknęłam naprawdę zdenerwowana. Lizzy prawdopodobnie nadal liże się ze swoim chłopakiem, Liam czeka na nas w Anglii, Erik... w sumie on się mnie jeszcze trochę boi po tych dwóch latach, a Marek to leń. Pewnie wypił za dużo coli. Na szybko ubrałam się w swoją maskę, a raczej czarne okulary. Założyłam nasz czarno-fioletowy mundur i założyłam na głowę swój kaptur. Plecy strasznie mnie bolały po niewygodnej pozycji. No cóż, taka moja nauczka, pomyślałam, przynajmniej jeszcze żyję po wczoraj dzięki Canonowi. Szybkim krokiem wyszłam z gabinetu zastając puste korytarze. Nie było sensu nawet zamykać na klucz mojego własnego pomieszczenia, w którym a propos zasnęłam.

  - Lizzy! - wykrzyczałam na całe gardło.- Masz przesrane, młoda!

  Chwilę później jedne z drzwi magazynów otworzyły się. Przybrałam kamienną twarz, po czym odwróciłam się na pięcie. Dziewczyna była na szybko ubrana w swój mundur, ale widocznie nic pod spodem nie miała. Jaj włosy były w nieładzie, a stopy gołe. Mierzyłyśmy się wzajemnie wzrokiem. Zlustrowałam jej wygląd jeszcze raz i czekałam na przeprosiny albo zasalutowanie. Obrzydzał mnie jej stan. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z taką sytuacją.

  - Hej, Lili, bo widzisz... - zaczęła niepewnie, wiedząc, że przegrała walkę na spojrzenia.- Ja i Kaleb...

  - Brak mi słów - wycedziłam nie otwierając buzi najgłębszym głosem, jaki mogłam z siebie wydusić. Dziewczynę zalała krew, bo stanęła dęba.- Zero przeprosin, zero szacunku. Kaleb, nawet nie waż mi się nie posprzątać po tej cieczy! Magazyn ma lśnić, rozumiesz? A ty, młoda damo, za karę idziesz tak na nasze zebranie albo nie wyjdziesz już nigdy z bazy! Zostaniesz uziemiona, rozumiesz?

  - A-Ale to zniszczy naszą reputację! - Spanikowana wytrzeszczyła oczy.- Nie możesz n-nam tego zrobić!

  - Nie obchodzi mnie to - odpowiedziałam spokojnie, choć w środku się gotowałam.- W tej chwili, w tym stanie, za mną! Albo uziemienie na zawsze.

  Odwróciłam się do niej plecami. Za sobą usłyszałam ciche kroczenie i dygotanie zębami z zimna Elizabeth. Obie wyszłyśmy z bloku. Zwykle nosimy na sobie maski, albo długie kaptury, ale Lizzy nie miała nic z tych rzeczy, więc każdy nowy żołnierz trenujący na podwórku mógł ją widzieć. Dygająca z zimna, cieknąca z dołu, zasłonięta sianem z głowy i niepewna własnych kroków młoda kobieta weszła jako pierwsza do helikoptera, który kupiliśmy niedawno na takie właśnie okazje. Pilotem był ten sam facet, którego spotkałam z Tordem. Podałam wszystkim słuchawki, zamknęłam drzwi i usiadłam przy pilocie. Byłam pewna, że nie zasnę właśnie przez ten incydent. Jakby przez mgłę słyszałam ciche łkanie Lizzy z tyłu. Tak się powinno karać niewdzięczne dziewczyny, a przynajmniej w moim kraju.

  Dotarliśmy do Anglii po trzech godzinach szybkiego lotu. Nawet tego nie zauważyłam, a minęliśmy ocean. Poinstruowałam pilota, który był dzisiaj strasznie cichy. Domyśliłam, się, że poznaje mój głos spod tej maski. Wylądowaliśmy w wyznaczonym przez Czerwonego Lidera miejscu. Pomogłam wyskoczyć Lizzy, która załamana poprosiła mnie o okrycie. Z poker face'm odmówiłam jej. Już więcej się nie odezwałyśmy do siebie. Powoli skierowałam się do Patricka i Paula, którzy przyszli odebrać nas, jako tych spóźnialskich, z dachu do sali konferencyjnej. Oboje nie zwrócili uwagi na stan Lizzy, nawet tego nie skomentowali. Wydawało mi się jednak, że porozumiewawczo spojrzeli na siebie i cicho zachichotali. Lizzy tego nie zauważyła, więc poczuła lekką ulgę. Po chwili znaleźliśmy się przy drzwiach do sali. Spotkałyśmy tam Liama, który widząc swoją siostrę w takim stanie, zaczął na mnie krzyczeć.

  - Co jej się stało? - wrzeszczał tak głośno, że nie zdziwiłabym się, żeby każdy Lider to usłyszał.- Dlaczego ona tak wygląda?! Pozwoliłaś jej tak wyjść? Jak mogłaś! I ty nazywasz się Purple Liderem? Od początku byłaś jakaś dziwna, dlatego ci nie ufam!

  - Oj, nie przesadzaj Liam - Poklepałam go po ramieniu, stojąc bokiem do niego i patrząc w drzwi do sali.- W końcu to ona bawiła się w magazynie przez całą noc z Kalebem, nie ja - powiedziałam przedłużając słowo ,,całą''.

    Z uśmiechem weszłam do sali. Czekali tam na mnie wszyscy Liderzy od Czerwonego po Różową Liderkę. Usiadłam na wolnym krześle. Za mną i za Red Liderem stanęło dwóch zaufanych ludzi. W porównaniu do Paula i Patricka, Lizzy i Liam byli zerami. Trochę mnie to wkurzało u Torda. Zawsze był ode mnie szybszy i lepszy. No i to napędzało mnie w miłości do niego. Znowu wywołał u mnie motylki w brzuchu.

Nie kocham cię | TordxOC | Eddsworld !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz