Rozdział XV

105 9 11
                                    

Narracja jednoosobowa

  Zebranie rozpoczęła Różowa Liderka, która zaczęła od trajkotania o tym, jak okropnie Czarna Armia traktowała ludzi na jej terenach. Nathanielle – moja dwujęzyczna starsza złota siostra chciała w Lorancie wzbudzić ciupkę litości. Z doświadczenia wiem, że to nie zadziała. Kobieto, to jest żołnierz, on nie zmienia zdania. Obrała sobie złego przeciwnika. James – Niebieski Lider – siedział cicho. Nie chciał się wtrącać, i tak każdy brał go za ciamajdę. Największego darmozjada wybranego na lidera dla żartu. Czemu tu współczuć, zgodził się przecież. Emil – Biały Lider – założył luźnie ręce za głowę. Miał sojusz z dwoma najpotężniejszymi Armiami, więc nikt nie odważył się go nawet tknąć. Był szczęśliwcem. On i jego ludzie byli bezpieczni, ale to nie znaczy, że wszyscy są nietykalni w jego składzie. Zdarzają się częste napaście na jego żołnierzy. Jednak przecież jemu nie można nic zarzucić, więc ci ludzie to ofiary złego losu, wcale nie jego ignorancji. Lorance – Czarny Lider – starał się trzymać nerwy na wodzy, ale ciężko mu było nie krzyczeć. Te trajkotanie Nathanielle miało pewnie dla niego zero sensu. Ludzi ja szanowali, poza tym była młodą kobietą. Lorance nie był bezlitosny dla kobiet.

  Mówiąc szczerze, inaczej sobie to wyobrażałam. Nikt na nikogo nie zwracał szczególnej uwagi. Wszyscy albo siedzieli cicho, albo załatwiali swoje sprawy. Miałam teraz swoją wybitną szanse. Ściągnęłam niby krępujące mnie ciemne okulary i kaptur. Podeszłam niezauważona do karmelowłosego. Poklepałam go po ramieniu, żeby zwrócił na mnie uwagę. Był jednym z tych, co siedzą cicho. Nikt nie miał do niego żadnej sprawy, chociaż w rzeczywistości wszyscy mieli ochotę mu wygarnąć. Znudzony odwrócił głowę. Wyglądał tak, jakby nie spał całą noc i płakał w poduszkę. Szczerze powiedziawszy miał czerwone oczy. Ciekawe dlaczego tego wcześniej nie zauważyłam. Tak, zmartwiłam się jego stanem. Kto by tego nie zrobił? Nie jestem ignorantką, ani nie boję się tego człowieka.

  – Cześć – zaczęłam niepewnie schylając się, aby być z nim na równi. – Tord? Dobrze się czujesz?

  – Lilian? – zapytał jakby nieobecny. Nagle coś w nim ożyło. Wyciągnął rękę w moją stronę i pogłaskał po policzku. Czułam na sobie zszokowane spojrzenia innych liderów. – Co ty tu robisz? Czekaj. Lilian?! Ty przecież zaginęłaś! Nie było o tobie żadnego znaku życia! Gdzie byłaś? Co robiłaś? Dlaczego opuściłaś Czerwoną Armię?

  – No bo to taka śmieszna sytuacja – roześmiałam się pod nosem zestresowana. – Tak jakby byłam pod nosem w stolicy w Norwegi. Jacyś ludzie namówili mnie do opuszczenia Armii. No to się zgodziłam, chciałam chwilę odpocząć od misji. No i potem coś się stało. No, nie uwierzysz. Zostałam Fioletowym Liderem! Fajnie, prawda? – Mój głos stopniowo tracił na pewności. Spojrzałam na jego twarz oczekując jakąkolwiek reakcji. Niestety nic się nie zmieniło. Nadal wyglądał na złego.

  – Słuchaj, możemy porozmawiać na osobności? – westchnęłam dodając i wskazując głową na resztę osób na sali, którzy przyglądali się nam z napięciem. Prawdopodobnie ot pierwsza taka akcja z Tordem. Słaby punkt czy zwykła sprzeczka? Czyżby się znali? Muszę się o tym dowiedzieć.

  – T-Tak, oczywiście – mruknął.

  Wyszliśmy z sali drugimi drzwiami, które prowadziły do balkonu. Zniecierpliwiony Tord spojrzał na mnie wyczekująco. Nie dowierzał, widziałam to w jego oczach. Coś jednak mówiło mi, że udaje. Zachowywał się zawsze nieco ponad wszystko, jakby to on zawsze rządził, nawet w naszej relacji to on był tym wyżej. Emocje nie przejmowały nad nim kontroli jak teraz.

  – Lilian, ty jesteś Fioletowym Liderem? Ale dlaczego?

  – Posłuchaj na spokojnie – poprosiłam powoli, lecz niepewnie. – Zostałam Fioletowym Liderem nie tylko dlatego, że mnie poprosili, a ja jako jedyna nadawałam się na Liderkę. To także twoja zasługa. Przepraszam, że nie wiedziałeś, ale teraz musisz o tym wiedzieć... Zauroczyłam się w tobie. Niestety to tego nie odwzajemniasz, ja to wiem. Odeszłam z Armii, żeby cię codziennie nie widzieć. Wstąpiłam do Fioletowych, ponieważ nie mogę żyć bez odrobiny adrenaliny. Jednak po dwóch latach nie mogłam dalej żyć w ukryciu. Postanowiłam wybrać się na zebranie i wyznać ci moją miłość. Tylko czy ty ją o-odwzajemniasz? – dodałam już szepcząc. Naprawdę, brzmiałam jak głupia siksa.

  Minęła chwila, choć dla mnie wieczność, gdy zimne powietrze przebiło mi uszy, a Tord otworzył obgryzione usta. Ledwo słyszałam co powiedział, przez ten mróz oczywiście. Jednak te trzy słowa na zawsze zostaną mi w pamięci. Nigdy mu tego nie zapomnę. Gdy powiedział swój komentarz, natychmiast uciekł, a mnie zostawił na mrozie. Straciłam poczucie czasu. Opadłam na kolana i podparłam się rękoma. Czułam się taka bezsilna. Wszystko straciło sens. Po co ja w ogóle myślałam, że on to odwzajemni? Minęło tyle czasu, na pewno ma kogoś innego. Nagle poczułam coś słonego kapiącego na moje palce. Były to łzy, a raczej ich wodospad. Jaka jestem beznadziejna...

  – Nie kocham cię – powiedział stanowczym, niskim głosem.

Nie kocham cię | TordxOC | Eddsworld !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz