Dazai piątkowy wieczór spędzał w sumie tak samo jak każdy inny. Mianowicie siedział na swoim ukochanym parapecie i wpatrywał się w gwiezdne niebo.
Myślał nad pewną rzeczą, a dokładniej o tym czemu nie potrafi skończyć swojego życia mimo, że tak bardzo tego pragnie.
To pytanie dręczyło bruneta co noc. Nie rozumiał tego.
Powolnie odwrócił głowę w lewą stronę i spojrzał na zegar.
-Uh.. Dopiero 1:33.- szepnął pod nosem.
Nie przesypiał nocy, był wykończony już wszystkim. Jak zdarzyło mu się zasnąć to maksymalnie na 4 godziny.
Zszedł z ulubionego miejsca i podszedł do stolika, gdzie znajdował się jego telefon.
Usiadł na krześle, który znajdował się obok i zaczął bawiąc się komórką.
-Pewnie śpisz.. A tak bardzo chciałbym z Tobą porozmawiać..- mruknął.
Siedział tak jeszcze chwilę i w końcu się zdecydował.
Wybrał dobrze znany mu numer o nazwie "Ślimol".
Po paru sygnałach usłyszał ten głos, który tak pragnął usłyszeć w tamtej chwili.
-Czego chcesz dupku o tej godzinie?- zapytał wściekły.
-Chuu, przepraszam że cię obudziłem, ale..- przerwał.
W tym momencie nie wiedział co dokładnie chciał powiedzieć Nakaharze.
-Dazai? Wszystko w porządku z Tobą?
-Dazai?
-C-chciałem ci podziękować ślimolu.. Za wszystko.- powiedział najciszej jak potrafił.
-Dazai co jest z Tobą? Piłeś?
W oczach Osamu zaczęły zbierać się łzy. Nie wiedział co się z nim w tamtej chwili działo.
-Tęsknie za Tobą, przepraszam cię za wszystko Chuuya.
Brunet spodziewał się bardziej jakiś przezwisk ze strony mafiosy, lecz rudzielec się najzwyczajniej rozłączył, co nie ukrywając zabolało chłopaka.
Ciemnooki wtedy naprawdę miał ochotę zniknąć, ale wiedział, że kolejna próba skończy się niepowodzeniem.
Wstał od stołu i ruszył do kuchni po silne leki na uspokojenie.
Chciał się otumanić. Zawsze to robił, gdy wiedział że spieprzył jakąś sprawę.
Dazai jest wrażliwym człowiekiem mimo pozorów.
Kochał Chuuye. Całym swoim czarnym sercem.
Wysypał na dłoń garstkę proszków i wsypał je do buzi po czym popił wodą.
Wrócił na swój parapet i znów patrzył w nocne niebo.
Ponownie rozmyślał nad różnymi sprawami, lecz w pewnym momencie jego drzwi wejściowe otworzyły się z wielkim hukiem, na co niemal natychmiast odwrócił głowę w tamtą stronę.
Kogo tam zobaczył sprawiło u niego nie dość że duże zaskoczenie to i mały uśmiech na twarzy.
-Ty pieprzona gnido! Myślałem, że Ty się chcesz zabić!- wrzasnął zamykając Osamu w szczelnym uścisku.
-Chuu... Nie chciałem cię przestraszyć, przepraszam.
Poczuł się winny. Nawet bardzo. Widział to przerażenie w oczach niskiego rudzielca.
Nakahara spojrzał na niego, a po chwili Dazai poczuł solidny plask na swojej twarzy.
Spojrzał zdziwiony na mafiosę, chciał zapytać dlaczego, nie było mu dane, gdyż Chuuya wbił się w jego wargi.
-Nie strasz mnie tak więcej, proszę.- szepnął.
-Nie chciałem.
-Kocham cię Osamu, nie chcę cię stracić.
Dazai na dźwięk swojego imienia uśmiechnął się zamykając oczy.
-Ja ciebie też ślimolu, ale proszę powtórz to.- mruknął.
-Co mam powtórzyć? Osamu?- uśmiechnął się.
-Z twoich ust brzmi to tak seksownie.
-Dazai, wróćmy do siebie, proszę cię, nie potrafię żyć bez ciebie.
W tym momencie ciemnooki czuł prawdziwe szczęście.
CZYTASZ
Soukoku | One Shots | Dazai & Chuuya |Bungou Stray Dogs|
FanfictionWhite is not always light and black is not always dark... [Kolor biały nie zawsze jest jasny, a czerń nie zawsze jest ciemna]