ROZDZIAŁ 11

199 14 1
                                    

Aleksandra POV.

-Martinus, pójdziemy już okej? - spytałam z nadzieją w głosie.
-Nie po to czekałem tutaj z tobą te kilka cholernych godzin po to, żeby teraz sobie z tąd iść przez tą parę debilów! - wykrzyknął.

Popatrzyłam na niego, a on od razu zmienił wyraz twarzy na zmartwionego.

-Nie, nie chodzi mi o to, że źle spędziłem z tobą czas, po prostu... - przerwał mu Harvey
-Widzisz? Już wszystkich rani na około.
-Zamknij się - odwarknął Martinus.
-Ja już nie mam ochoty na ten zachód słońca na prawdę.
-Skoro ci tak zależy to możemy pójść i tak mamy być za pięć minut w hotelu - powiedział Max.
-Nie, jak chcecie możecie zostać - powiedziałam - ja mogę iść - zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
-Halo? Nom. Dobra. Okej. Pa. - Harvey "rozmawiał" przez telefon - no my musimy już iść Max - tu szturchnął brata w ramię.
-Co? Yy.. tak tak my idziemy pa! - skierowali się w stronę wyjścia.
-Ehh... - westchnęłam.
-Ja nie chciałem, żebyś to tak zrozumiała, naprawdę! - zaczął sie tłumaczyć Tinus.
-Czemu ich tak nie lubisz? - spytałam go na spokojnie.
-Już ci mówiłem... po za tym oni zaczęli tą bezsensowną kłótnię.
-To po co w to dalej brnąłeś? - nadal pytałam go na spokojnie.
-No bo... w sumie... to nie wiem... - odpowiedział zacinając się.
-No widzisz - usiadłam na ławce przyglądając się zachodowi słońca - nie rozumiem jak można się kłócić o coś co było, minęło.

Odpowiedziała mi cisza. Czyli zatkało kakao.

-Rzeczywiście piękny zachód słońca - powiedział po dłuższej chwili, gdy słońce sięgało już horyzontu - miałaś rację.
-No widzisz, coraz częściej mam rację - odpowiedziałam, co oczywiście było prawdą.

Znów odpowiedziała mi cisza.

Po jakiś trzydziestu minutach rozmyślania i ciszy, gdy było już zupełnie ciemno postanowiłam wrócić do domu. Byłam pewna, że Martinus już wrócił do swojego hotelu. Wstałam z ławki i zaczęłam sprawdzać torebkę, czy na pewno wszystko mam.

-Już idziesz? Myślałem, że będziesz dłużej tu siedziała - usłyszałam znajomy głos.
-Skąd ty tu? - spytałam chłopaka.
-No odkąd tu przyszłem tak stoję, nie zauważyłaś? - powiedział ironicznie Martinus.
-Myślałam, że już poszłeś. W końcu było cicho.
-To sie pomyliłaś.
-Teraz będziesz do mnie mówił tak sztywno? Co ja ci zrobiłam?
-Ty? Nic. - powiedział. Myśli, że jestem głupia i nie zauważam.
-Yhm. - wzięłam telefon do ręki i zaczęłam sprawdzać czy są o tej godzinie jakieś autobusy w stronę mojego domu.

Okazało się, że za dziesięć minut na przyatanku, z którego wysiadłam kilka godzin temu, jest autobus jadący w stronę przystanku pod moim domem. W tym pięć przystanków. Przeżyję. Uśmiechnęłam się do telefonu, że mam takiego farta.

-Do kogo się tak szcze... ym uśmiechasz? - spytał Tinus.
-A co cie to? - odpowiedziałam.
-Pokaż - zabrał mój telefon.
-Oddaj mi go! - na nieszczęście nie zdążyłam go zablokować.
-No i co na tej stronie jest takiego cieszącego? - spytał pokazując mi stronę z rozkładem jazdy autobusów.
-Nie wiem... pomyślmy... może... to że nie muszę wracać do domu sama pieszo?
-Dlaczego sama? Mógłbym cię odprowadzić.
-Ta jasne... - ruszyłam w stronę wyjścia.
-Obraziłaś się na mnie? - spytał po chwili, gdy już stałam przed wyjściem. Zatrzymałam się. Stałam do niego tyłem, po czym się odwróciłam. Popatrzyłam się na niego.

Zrobił tak krzywą minę, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

-Śmieszy cię to? - zaśmiał się i zaczął do mnie podchodzić.
-Nie, nie podchodź do mnie - powiedziałam ze śmiechem.
-I co już się nie obrażasz? - stanął nade mną patrząc mi prosto w oczy.
-Może tak... może nie...

Zaczął się niebezpiecznie zbliżać, ale ja nie dałam się jemu urokomi osobistemu i szybko się odsunęłam kierując ku przystankowi.

-Hej hej zaczekaj kopytkująca gazelo - powiedział Tinus.
-Hej hej nie z takimi tekstami do mnie - odwróciłam się do niego łapiąc kontakt wzrokowy.

Przytuliłam go.

-Nie umiem być na ciebie zła, gdy jesteś taki słodki - powiedziałam nadal przylegając do jego torsu.
-Serio tak myślisz? - spytał.
-Niooo - poczochrałam mu włosy - ale masz mięciusie włoski.
-No ja wiem, kupiłem sobie taki zarąbisty szampon, że głowa mała!

Podczas czekania na środek komunikacji miejskiej, opowiadał mi o swoim nieziemskim szamponie do włosów. Oczywiście nie zapomniał dać mi na niego namiarów.

Jakąś minutę przed przyjazdem zapytał się mnie o dojazd pod jego hotel.

-No jest akurat tym samym autobusem, tylko że wyjdziesz po trzech przystankach.
-A ty po ilu?
-Po pięciu.

Podjechał autobus. Było dużo wolnych miejsc. Przez szybę pojazdu zauważyłam, że na końcu siedzą jakieś dwie, nawet młode dziewczyny w bluzach z mmstore. Zwróciłam uwagę Tinus'owi i oboje założyliśmy kaptury, które mieliśmy w bluzach.

Ja miałam swoją w torebce, nie wiem skąd wziął swoją.

Usiedliśmy jak najdalej od tych dziewczyn i jak najbliżej wyjścia. Czyli na miejscu za kierowcą.

Po trzech przystankach Tinus zaczął się zbierać.

-Do zobaczenia jutro słońce - dał mi buziaka w policzek i wyszedł.
-Miły chłoptaś z niego. - powiedziała do mnie staruszka po polsku.
-Pani rozumie po angielsku? - spytałam. Mało kto z seniorów jeżdżących tymi autobusami umie język angielski.
-Mam wnuczkę w Anglii. Miły naprawdę miły. - kontynuowała babcia.
-Ja wiem, że jest miły. Stara się.
-A co? Nie był miły?
-Był, był... pani nie zrozumie. Za długa historia.
-Ja się nie plątam w twoje sprawy dziecko. - powiedziała pani i uśmiechnęła się - o ja już wychodzę. Dobrej nocy - powiedziała na pożegnanie i wyszła.

Na szóstym przystanku życzyłam dobrej nocy panu kierowcy i skierowałam się w stronę domu.

Gdy weszłam do domu zastałam tam ciszę. Tylko Malwina siedziała w kuchni i przeglądała coś na telefonie.

-Elo - zaczęłam rozmowę.
-Siema gdzie byłaś z Tinusem? - spytała moja siora nadal patrząc w fonka.
-Skąd wiesz, że byłam akurat z nim?
-Instagram - odpowiedziała wzruszając ramionami - w sumie, po co pytam skoro byłaś w łazienkach. Ty tam w sumie mogłabyś siedzieć godzinami. Aż dziwne, że Martinus zgodził się z tobą tam czekać na jak mniemam zachód słońca.
-No widzisz nie wszystko wiesz.
-Nie? A co jeszcze?
-Spotkałam Max'a i Harvey'ego
-Cooo kolejnych bliźniaków? To kogo ty w końcu wybierasz na męża? Muszę poznać moją przyszłą rodzinę bardziej.
-Na razie nikogo - zaśmiałam się kierując w stronę schodów prowadzących na piętro, na którym znajdował się mój pokój - ale może z czasem to się zmieni...
-No ja mam nadzieję - zaśmiała się - sami dobrzy kandydaci ci się trafili. Masz farta w życiu.

~1000 words~
Witam was już w nowym roku! Czujecie ten 2019?

Zacznijmy od początku || M.G (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz