ROZDZIAŁ 17

154 11 2
                                    

A więc...

Martinus POV.

-... postanowiłem, że powinniśmy spędzić ze sobą trochu więcej czasu - uśmiechnąłem się do niej.
-Yhm... iii?
-iiii pojedziemy sobie na małe wakcje! - powiedziałen podekscytowany.
-Naprawdę? - spytała zdziwiona - To super! A gdzie? Kiedy?
-Jutro o godzinie 18:45 mamy samolot do niespodziankowego kraju - zaśmiałem się widząc grymas na jej twarzy.
-Znów niespodzianka... czekaj... chciałeś mi powiedzieć tą niespodziankę jutro?
-Tak, ale nie dawałaś mi spokoju.
-A wylatujemy jutro?
-Tak.
-Człowieku! Nie zdążyłabym się spakować! W sumie... już muszę zacząć się pakować! - pobiegła po schodach na górę, a po chwili szybko zbiegła na dół - na ile dni?
-Tydzień.
-O Boże... jal ja z tobą wytrzymiem? - zaśmiała się i znów ruszyła na górę. Rzuciłem znaczące spojrzenie jej rodzicom i ruszyłem do pokoju mojej dziewczyny.

Matko jak to pięknie brzmi.

Wkraczając do pokoju zastałem tam zastanawiającą się Olę i stertę ciuchów na podłodze.

-Jak ja mam się spakować skoro nie wiem jaki klimat jest w tym kraju...
-Powiem tyle, że jest baaardzo gorąco.
-Cieplej niż tu?
-O wiele, jak teraz tam jest - włączyłem telefon i sprawdziłem pogodę - 31°C .
-Ja pierdole.
-Nie pierdol bo rodzinę powiękrzysz.
-Ta jeszcze tego mi brakuje.

Widząc, że chcę coś powiedzieć, rzekła opanowanie:

-N I C   nie mów. N I C.
-Nic nie mówię - podniosłem ręce w geście obronnym, a ta tylko posłała mi morderczy uśmiech i zaczęła pakować ciuchy, wpisując je przy tym na listę.
-Po co ci lista?
-A jak mi coś zginie?
-To ci nowe kupię.
-Nie, nie kupisz.
-Tak, kupię.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Tak.
-Nie.
-Okej nie kupisz! - powiedziała uradowana, a ja chwilę się zastanawiałem co się stało. Potem strzeliłem mocnego face palma.
-Auaa - jęknąłem.
-To po co się bijesz? A tak w ogóle to jesteś spakowany?
-Tak. Od wczoraj.
-Ty to wszystko zaplanowałeś?
-Tak.
-Wiedziałeś, że będę dzisiaj twoją dziewczyną.
-Możliwe, a jeśli nie to stałabyś się nią na tym wyjeździe - uśmiechnąłem się w taki sposób, jaki ona uwarza za słodki.
-Ale słodziaak - złapała się za policzki.
-No widzisz.

Po chwili ciszy spytała.

-Ej słodziaku.
-Hm?
-Ile naklejek kosztujesz?
-Czekaj... co? - zaśmiałem się.
-Zadałam ci proste pytanie.
-Yyy... okej... to już wiem w jaki sposób w Polsce podbija się serce ukochanej, lub ukochanego. Co kto woli.
-A mam jeszcze jedno - próbowała zrobić sexy minę co jej nie wyszło - kręcisz mną jak mikrofala talerzem.
-Uuuu... a ja mam jeszcze lepsze - zrobiłem minę pedofila - uznajmy, że twoja prawa noga, to Boże Narodzenie, a lewa to Wielkanoc. To wpadnę gdzieś między świętami - puściłem oczko.
-DOBRA STOP KONIEC ZBOCZEŃCU TY - powiedziała dość głośno zatykając mi usta - ja tu mówię piękne słowa na podryw, a ty już zboczone teksty prawisz.
-Ej miałaś się pakować - powiedziałem przez rękę, bo nadal ją trzymała przy moich ustach.
-Co?
-Mówię, że miałaś się pakować.
-O racja!

Zaczęła szybciej się pakować, a ja przeglądałem insta. Nagle natrafiłem na zarąbiste konto z memami o mnie i Mac'u i ciągle się śmiałem, a Ola nie wiedziała co się dzieje.

-Co cię tak cieszy? Mam coś na sobie? Pobrudziłeś mnie tak? Teraz się cieszy...
-Nie... nie... to tylko memy - uśmiechnąłem się i pokazałem jej jakiegoś mema.
-No to mów, a nie. W niepewności trzymasz.

Około godziny 23:30 Ola zapięła walizkę z moją pomocą.

-Nie rozumiem po co ci tego tyle - powiedziałem jak odstawia walizkę obok drzwi.
-Może się przydać - uśmiechnęła się - nie wiem gdzie mnie będziesz zabierał, więc no... muszę być gotowa na wszystko.
-Dobra, okej, rozumiem, szanuję - spojrzałem na zegarek - będę się zbierał.
-Tak późno? Zostajesz.
-Ale ja nie...
-Nie ma żadnego ale. Zostajesz i kropka.
-Ale ja nie mam tu ubrań - powiedziałem szybko.
-Okej - wyszła z pokoju.

Przez chwilę się zastanawiałem czy pozwoliła mi wracać, czy zostać. Stwierdziłem, że pozwoliła wyjść i zmierzałem w kierunku drzwi. Gdy podeszłem i złapałem klamkę, ktoś z wielkim impetem otworzył drzwi, przez co dostałem w nos.

-Przyjechałam na pomoc biedna księżniczko! - krzyknęła Ola rzucając we mnie jakimiś ciuchami - wstawaj i spinkalaj do łazienki.
-Może milej? - spytałem.
-Proszę pana Martinusa, niech pan przejdzie się do łazienki i weźmie prysznic.
-A co jeśli mi się nie chce? - uniosłem brwi.
-Z przykrością musiałabym oznajmić, iż pan śmierdzi. Byłabym zmuszona wprowadzić pana do łazienki samodzielnie.
-No to chyba skuszę się na propozycję kąpieli.
-Świetny wybór! - wstałem biorąc ubrania i skierowałem się do łazienki.

Gdy wróciłem z powrotem, stanąłem pod drzwiami i usłyszałem, że Ola rozmawia przez telefon.

-No co ty nie powiem mu! On mnie zabije jak mu powiem. Weź jakby się dowiedział to by mi nogi z dupy powyrywał. Nie wiem, chyba bierze prysznic. Czekaj sprawdzę. - usłyszałem kroki.

Schowałem się w łazience.

Jedyne co zrozumiałem to "tato".

Okejj.

Po chwili słyszałem kroki.

-Martinus ile tam jeszcze siedzieć będziesz? Wiesz też bym chciała się wykąpać.
-Już wychodzę przecież. Jeszcze chwilę temu kazałaś mi tu wejść, a teraz mnie stąd wyganiasz.
-Brudna Ola to zła Ola. Więc proszę podać mi dostęp do łazienki. Chyba nie chcesz złej Oli?
-No już pewnie proszę wchodź zapraszam. - zrobiłem jej przejście do łazienki, z której sam wyszłem.

Po jakiś piętnastu minutach, Ola wróciła do pokoju.

-Tak szybko? - spytałem - już ja dłużej od ciebie siedziałem.
-Nie przeglądam się w lustrze tak jak ty.
-Ale ja się nie przeglądam - powiedziałem szybko.
-Tak? A to co? - pokazała mi swój telefon, na którym widniał filmik z moim gadaniem do siebie.
-

"Ależ ty jesteś sexy Martinus!"
-WYŁĄCZ TO! - krzyknąłem, na co ta się zaśmiała i uciekła z pokoju.
-"Nie ma piękniejszych od ciebie, powinieneś iść do Top Model naprawdę"
-Ten film sprawi, że popadnę w depresję.
-Nie popadniesz, prędzej się powieszę.
-Nawet tak nie mów słonko - wskazałem na nią palcem.
-Mamusia nie uczyła, że się paluszkiem nie pokazuje?
-Hmm... - udałem, że się zastanawiam - może i tak, może i nie...
-Dobra bo nie wstanę jutro, a jak znam życie, z podekscytowania nie zasnę.
-Okejj - popatrzyłem na Olę, która wzięła telefon do ręki i skierowała się w stronę drzwi.
-Dobranoc - zgasiła światło.
-A ty gdzie? - spytałem.
-Na dół, do salonu.
-A czemu?
-Nię będę spała na podłodze ziomku.
-No to śpij na łóżku ziomku.
-Ty śpisz na łóżku.
-Noi?
-Nie będę spała z facetem, który niecałe półtorej godziny temu opowiadał mi zboczone teksty na podryw. Ja tam nie wiem co ci w głowie siedzi.
-Będę grzecny - zrobiłem smutną minkę.
-Napewno?
-Niapewno.
-No dobzie no - skoczyła na łóżko.

Ja położyłem się na drugim końcu. Niech się nie czuje niekomfortowo.

-Co ty sie mnie boisz?
-Nie.
-To co tak leżysz jakbym ci coś zrobiła.

Przysunęła się do mnie, przytulając mnie przy tym.

-Kocham cię, wiesz? - powiedziałem po chwili.
-A wiesz, że ja też cię kocham? - powiedziała.
-To dobrze - pocałowałem ją w czoło.

Po chwili mogłem usłyszeć jej wyrównany oddech, a następnie ja zacząłem odpływać.

~1102 words~
Dawno nie było rozdziału :P

Zacznijmy od początku || M.G (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz