Marinette
-Marinette, wstawaj!- Usłyszałam piskliwy głosik, który budził mnie ze snu.
-Zaraz. Daj mi pospać!
-Marinette! Akuma!- Krzyknęła mi do ucha.
-Aaaa!- Gwałtownie się podniosłam, przy tym uderzając głową o ścianę obok łóżka.- Tikki, nie strasz mnie tak!- Spojrzałam na okno nad moją głową, było jeszcze ciemno. Mój wzrok przeniósł się na zegar, który wskazywał godzinę 3:43. -Serio?! Władca Ciem musiał akurat teraz wysłać akumę?! Nie mógł na lekcjach?!
-Przestań rozpaczać Marinette! Paryż potrzebuje pomocy!
-Jasne, wracam na ziemię. Tikki, kropkuj!- Krzyknęłam i po chwili pokrywał mnie czerwony, lateksowy kostium w czarne kropki.
Wyszłam na balkon i pobiegłam na pole bitwy, akurat obok Katedry Notre Dame. Znajdowali się tam już wszyscy: Kot, Cheetah, Wolf.
-Witaj, Moja Pani. Cudowny poranek, prawda?- Spytał Czarny Kot unikając pocisków wodnych, wysyłanych przez naszą przeciwniczkę.
-Tak, bardzo cudowny.- Powiedziałam sarkastycznie i zaczęłam walkę.
Dziewczyna, z którą walczyliśmy miała kręcone, blond włosy i długą niebieską suknie zakończoną tak jakby ogonem delfina.
-Poddaj się, ty głupia rybo!- Krzyknął i wycelował w nią strzałą Wolf.
-Wiesz, że delfiny to ssaki, prawda?- Spytała go Cheetah?
-Jedno i to samo.- Odpowiedział.- Stop Czas!
Wolf pobiegł prosto na złoczyńcę i zatrzymał ją w bezruchu. Zdjął jej naszyjnik i rzucił go mi. Nadepnęłam na zawieszkę, z której wyleciał czarny motyl.
-Koniec twoich rządów, akumo! Pora wypędzić złe moce!- Złapałam akumę i ją oczyściłam.- Szybko poszło, co? Nawet nie musiałam użyć Szczęśliwego Trafu.- Powiedziałam
-Nie ma nawet żadnych zniszczeń, poza tymi kałużami.- Stwierdziła Cheetah.
-Cóż ważne, że zwalczyliśmy akumę.- Powiedział Kot.
-Zaliczone!- Przybiliśmy sobie żółwika.
-Widzimy się na patrolu. Na razie.- Pożegnał się Wolf i zniknął za budynkami.
-To Ja też już lecę. Pa.- Zahaczyłam swoim jojo o budynek i pobiegłam do domu.
Daisy
Kiedy też miałam się zmywać, ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Czarnego Kota.
-Co tam?- Zapytałam.
-Chciałbym porozmawiać.
-O, jasne. Tylko może nie tutaj?
-Idziemy na dach?- Zaproponował.
Przytaknęłam głową i już po chwili znajdowaliśmy się na dachu Katedry Notre Dame oglądając wschód słońca.
-Kocie, chciałeś mi coś powiedzieć.- Spojrzałam na niego.
-Tak. Wydajesz się być osobą, której można zaufać.
-I nie mylisz się co do mnie.- Uśmiechnęłam się lekko.- Mów śmiało co ci leży na sercu, a może powinnam się zapytać kto?
-Skąd wiedziałaś?- Spojrzał na mnie z szokowany.
-To widać gołym okiem. Zresztą z nią flirtujesz.
-No, tak. Próbuje zrobić jakiś krok do przodu w naszych relacjach, ale ona nie czuje tego samego do mnie.- Lekko spochmurniał.
-Nie za bardzo wiem co mam ci poradzić, bo w życiu nie byłam zakochana.- Patrzyłam na wschodzące słońce.- Paryż to cudowne miasto, prawda?
-Fakt.- Odpowiedział.
-Co do twojego problemu, nie wiem jak mam ci pomóc.
-Wiesz... Ona mi mówiła, że jest już ktoś.- Znowu spochmurniał.
-Może, powinieneś trochę przystopować. Jeżeli jest ktoś koś kogo darzy uczuciem...
-Powinienem przestać.- Przerwał mi.
Spojrzałam na niego ze smutkiem. Było mi go szkoda.
-Kocie, jest mi bardzo przykro.- Położyłam dłoń na jego ramię.
-To nie twoja wina. Ty po prostu uświadomiłaś mi, że nic z tego nie będzie. I za to ci dziękuję.- W końcu się leciutko uśmiechnął.- Będę już spadał. Jeszcze raz dzięki.
-Nie ma za co. Od czego są przyjaciele.- Wzięłam swoją rękę z jego ramienia. Oboje wstaliśmy.- Do patrolu, Kocie.- Machnęłam ręką i wskoczyłam na dach budynku obok.
CZYTASZ
Miraculum: Nowi Bohaterowie
Fanfiction"-No, no kogo ja tu widzę?- wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam ten głos. -No nie wiem. Emm... Może mnie?- podszedł do mnie. -Daisy, tak? Luke.- podał mi rękę. -Ta, Daisy. -Co robisz po szkole? -Na pewno nic związanego z tobą. -Jejku, tylko pytam. -A ja...