15

59 8 1
                                    

Daisy

Wstałam z uśmiechem na ustach i poszłam do łazienki odprawić poranne czynności. Kiedy już to zrobiłam zeszłam na dół, gdzie spotkałam rodziców.

-Cześć.- przywitałam się i pocałowałam każdego w policzek. Wyjęłam z szafki płatki i rodzynki, których zabrakło mi na górze.

-Cześć. Widzę, że dobrze się spało.- powiedziała mama i uśmiechnęła się ciepło.

-Można tak powiedzieć.- zalałam płatki mlekiem i zaczęłam jeść, co w sumie okazało się błędem, bo kiedy zobaczyłam, która godzina zaplułam się.- Boże już po dzwonku!- wytarłam twarz chusteczką, wzięłam torbę, rzuciłam na odchodne szybkie "pa" i wybiegłam z domu.

Biegłam ile sił w nogach i już po jakichś pięciu minutach znajdowałam się w szkole. Oczywiście na moje nieszczęście zderzyłam się z kimś i to na schodach. Kiedy już byłam przygotowana na spadnięcie ze schodów i wizytą u pielęgniarki, czyjeś silne ręce złapały mnie w talii, ratując przed upadkiem. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą błękitne tęczówki, na które opadał kosmyk brązowych włosów. Szanowny Luke Agreste.

-Może jakieś przywitanie i "dziękuje za uratowanie życia"?- jego twarz była jeszcze bliżej mojej.

-Jestem spóźniona. Muszę iść.- wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do klasy. Otworzyłam drzwi. Dlaczego akurat teraz musimy mieć chemię?- Bardzo przepraszam za spóźnienie.- spojrzałam w stronę ławki, w której zazwyczaj siedzę z Alix, ale zamiast wolnego miejsca obok dziewczyny zobaczyłam mulata, który zwykle siedzi w pierwszej ławce.

-Żeby więcej mi się to nie powtórzyło.- upomniała mnie i wróciła do notowania czegoś na tablicy.- A i od dzisiaj siedzisz z Agreste'm. Ta dwójka nie może siedzieć razem.- posłusznie usiadłam w pierwszej ławce.

-Dlaczego przesiadła Nino?- zapytałam szeptem.

-Sam nie wiem.- wzruszył ramionami.

Wyjęłam książki i zapisałam temat. Przede mną bardzo długa lekcja.

\\\\\\\\\

Włożyłam do szafki niepotrzebne książki, gdy nagle, ktoś zatrzasnął mi ją prosto przed nosem. Patrzyłam oszołomiona na sprawczynię tego całego zamieszania. Wysoka brunetka patrzyła na mnie z mordem w oczach.

-Za kogo ty się uważasz co?!- krzyknęła w moją stronę.- Jakim prawem kleisz się do Luke'a?! Do MOJEGO Luke'a!

-O czym ty mówisz?- wokół nas zbierało się coraz więcej osób.

-Dobrze wiesz o czym mówię! Lepiej się do niego nie zbliżaj! Dobrze ci radzę. Nie masz prawa z nim rozmawiać, rozumiesz?!

-Wiesz, ja się do niego nie kleję. To chyba nie moja wina, że woli mnie, a nie ciebie. Zresztą mu się wcale nie dziwię. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie muszę wywalać na wierzch swoich atutów.- brunetka wytrzeszczyła oczy.

-Jak ty śmiesz?!- podniosła rękę. W tym momencie cała moja odwaga wyparowała. Zamknęłam oczy i czekałam na uderzenie, jednak nic takiego nie nastąpiło. Otworzyłam jedno oko, potem drugi i zobaczyłam, że rękę brunetki, trzyma ten sam szatyn, który uratował mnie przed upadkiem dzisiaj rano.

-Bridget, co ty wyprawiasz?- jego głos był opanowany i spokojny.

-Ja? Ja tylko rozmawiam ze swoją nową koleżanką.- uśmiechnęła się niewinnie.

-Myślę, że ty, jak i wy wszyscy powinniście wracać na lekcje. Zaraz będzie dzwonek.- zwrócił się do wszystkich i do brunetki.

-Tak, masz rację.- odeszła, ale przy tym posłała mi mordercze spojrzenie.

-Chyba musisz dwukrotnie podziękować mi za uratowanie życia.- uśmiechnął się łobuzersko i puścił oczko.

-Tak.- stałam ciągle oszołomiona.- Dzięki.

Wiem, że rozdział wyszedł dość krótki. Bardzo przepraszam...



Miraculum: Nowi BohaterowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz