Narrator
-Świetnie, że jesteście tutaj razem.- powiedział właściciel czerwonych rurek i gestem ręki zaprosił nastolatków do swojego gabinetu. Tak też zrobili. Ukazał im się wielki gabinet z czarno-białymi płytkami i białymi ścianami, na których wysiało mnóstwo obrazów. Jednak czarnowłosa nie zwracała na to uwagi, jej wzrok powędrował na wysokiego ciemnego blondyna z lekkim zarostem- Marcusa Graya.
-Żądam wyjaśnień.- odezwała się i założyła ręce na piersi.
-Podpisałem z Panem Agreste umowę na promowanie jego firmy.- odpowiedział.
-No i? Nie za bardzo rozumiem.
-Będziesz uczestniczyła w sesjach zdjęciowych.
-Że jak?
-Będziesz pozowała razem z Adrienem i Luke'iem na sesji, panno Gray.- tym razem odezwał się Gabriel Agreste.
-Co?! Nie, ja się nie zgadzam!- krzyknęła.
-Nie masz tu nic do powiedzenia, Daisy.- odpowiedział ciemny blondyn.
-No chyba mam! W końcu to ja mam być na tych całych sesjach! To, że będą mówić o tobie w telewizji i wszędzie zniosę, ale nie masz prawa mną rządzić! Nie jestem jakąś rzeczą!
-Nie podnoś na mnie głosu, młoda damo!
-Bo co?! Nie zgadzam się na żadne sesje, ani granie w żadnym filmie! Nawet twoim!- pokazała palcem na swojego ojca i wybiegła z gabinetu, a potem z rezydencji.
-Daisy, wszystko w porządku?- z białej torebki wyleciało gepardo-podobne stworzonko.
-Właśnie nic nie jest w porządku!- nie zatrzymywała się. Nawet nie patrzyła przed siebie, a jej wzrok skanował każdą płytkę, na której szła, dostrzegając w niej nawet najmniejsze pęknięcia.- Nienawidzę go!- zacisnęła ręce.- Nie jestem jakąś rzeczą, którą można się tak po prostu posługiwać!
-Wiem, że źle postąpił, ale to nie powód do takiej nienawiści.- Rodzynek próbował uspokoić swoją właścicielkę- Tak swoją drogą, dlaczego nie chcesz wsiąść udziału w tej sesji?
-Nie będę pozować obok tego parszywego dupka, to po pierwsze, a po drugie, Adrien podoba się Marinette. Nie chcę, żeby miała mi to za złe.
Stanęła przed ciemnym budynkiem. Dopiero teraz zauważyła, że była w jakiejś uliczce. Spojrzała w górę. Nad wejściem do budynku wisiał czerwony napis "party". Nie myśląc za dużo weszła do budynku. Pomimo wczesnej pory, było dość dużo ludzi, ale nie tak bardzo jak jest tu wieczorem. Do nozdrzy dziewczyny dostał się zapach potu i alkoholu. Zauważyła wolny stolik i usiadła przy nim. Nie chciała niczego zamawiać, chciała tylko posiedzieć w takim miejscu, gdzie jest pełno ludzi, ale i tak ani jeden nie zwraca na ciebie uwagi. Wpatrywała się w drewniany stolik, a dokładniej w to co na nim leżało. Była to ulotka, którą brunetka czytała.
"Zapisz się do klubu Breakdance!
Ostatnie miejsca! Spiesz się!
Aby się zapisać wypełnij poniższy formularz"Formularz był wtedy nie istotny. Dziewczynę interesowało to co jest zapisane poniżej: "Nie obchodzi nas ile masz lat. Możesz mieć z rok, albo i być człowiekiem po sześćdziesiątce. Jak chcesz, zapisz się!"
Czarnowłosa uśmiechnęła się, wzięła do ręki długopis i zaczęła wypełniać formularz.
-"Psełdonim"- przeczytała na głos i zaczęła się zastanawiać. Koniec końców wpisała w miejsce kropek "Princess", a dlaczego? Gdy była mniejsza ojciec ją tak nazywał, ale, który tata nie nazywał swojej małej córeczki księżniczką? Uśmiechnęła się na to wspomnienie i kontynuowała.
Kiedy już skończyła podeszła do baru i wręczyła barmanowi formularz. Ten prześledził go wzrokiem i spojrzał na nią.
-Dzięki. Widzimy się za tydzień, w sobotę o dwudziestej, Princess.
Dziewczyna również podziękowała i wyszła z klubu.
-Umiesz tańczyć breakdance?- spytał centkowany, biały gepard.
-Nie, ale w końcu teraz mamy tyle pieniędzy, że mogę się zapisać na dodatkowe zajęcia. Poza tym jestem superbohaterką, a superbohaterowie muszą być wygimnastykowani.- powiedziała, za nim jej telefon zawibrował.- Halo?- odebrała.
-Cześć Daisy.
-O, hej Rose. Co tam?
-Chciałam się spytać, czy masz już gotowy strój na tą imprezę?
Brunetka wytrzeszczyła oczy.
-O Boże, kompletnie zapomniałam!
-Aha. To życzę szczęścia w szukaniu.
-Dzięki. A ty masz kupiony strój?- zapytała.
-Tak, właśnie wróciłam z zakupów, ale nie mogę ci nic więcej zdradzić. Zobaczysz mój strój na imprezie.
-Ok. Dzięki Rose za przypomnienie i do poniedziałku.
-Do poniedziałku!- rozłączyła się.
-Musimy jeszcze zalecieć do galerii.- zakomunikowała Rodzynkowi i ruszyła ku galerii. Po kilku minutach weszła do kilkopiętrowego budynku. Najpierw zaszła do kiosku, który znajdował się zaraz przy wejściu i kupiła tam rodzynki. (Ja nie mam zielonego pojęcia, czy w kiosku można kupić rodzynki, ale przyjmijmy, że tak- aut)
Po dobrych trzech godzinach wróciła do domu.
-Gdzie byłaś?- ciemny blondyn założył ręce na piersi.
-Na zakupach.- pokazała torby.
-Jak ty się w ogóle zachowujesz?!
-O co ci chodzi?
-Gabriel Agreste prowadzi bardzo poważną firmę, z którą podpisałem umowę. Nie możemy się wycofać, bo ty tak chcesz.
-Nie jestem jakąś rzeczą do zarabiania pieniędzy. Nie będzie mnie na żadnej sesji!- krzyknęła.
-Nie obchodzi mnie, czy chcesz, czy nie chcesz. Będziesz na tych sesjach i koniec!
Wściekła pobiegła na górę do swojego pokoju.
Heju, wszystkim! Jak rozdział? Mi się bardzo podoba. Bardzo fajnie mi się go pisało! Wenę mam!
Do następnego, bay!
CZYTASZ
Miraculum: Nowi Bohaterowie
Fanfiction"-No, no kogo ja tu widzę?- wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam ten głos. -No nie wiem. Emm... Może mnie?- podszedł do mnie. -Daisy, tak? Luke.- podał mi rękę. -Ta, Daisy. -Co robisz po szkole? -Na pewno nic związanego z tobą. -Jejku, tylko pytam. -A ja...