Jimin pov.
Miałem dość. Cały dzień odbywała się uroczystość pogrzebowa, a ja nie mogłem uronić nawet jednej łzy. Jedyne, co mnie jakoś ratowało i podtrzymywało na duchu to Jungkook, który był jak mój cień i wykorzystywał każdy moment, w którym nikt nie mógł nas zobaczyć, by chociaż ścisnąć moją dłoń. Naprawdę to doceniałem, bo taki mężczyzna to skarb w tych czasach. Poza tym, pokazuje mi w ten sposób, że naprawdę mnie kocha, a nie tylko moje ciało, które mu oddaje ostatnio często. Będę mu musiał jakoś wynagrodzić to, że się nie uśmiecham, bo wiem jak bardzo lubi, kiedy jestem radosny.
Nie wiem dokładnie, w którym momencie wpadłem po uszy, ale stało się, poza tym to ostatnia wola mojej matki, więc nie zamierzam się poddawać, nawet jeśli ojciec się dowie. Nie zaakceptuje związku z mężczyzną, tego mogę być pewny, ale myślę, że nie sprzeciwi się ostatniej woli matki, więc zawsze istnieje jakaś nadzieja.
Drzwi komnaty w końcu się zamknęły, a ja mogłem w końcu odsapnąć. Lubię ciemne kolory, ale całe czarne ubranie zawsze wywoływało we mnie jakiegoś rodzaju smutek, tak samo, jak dzisiaj.
Poczułem jak wokół mojego pasa owijają się silne ramiona mojego ukochanego. Rozluźniłem się całkowicie i oparłem o niego cały swój ciężar, głowę kładąc wygodnie na jego ramieniu.
-Jesteś bardzo dzielny Jiminnie. Nie wiem, czy ktokolwiek na twoim miejscu zachowałby taką powagę...
-To dlatego, że cały czas byłeś przy mnie. Dziękuję ci za to.
-Nie musisz, przecież wiesz... Wystarczy, że mnie kochasz. – Jungkook muskał ustami moją szczękę oraz szyję, co odprężało mnie jeszcze bardziej.
-Szczerze to nie planowałem ci tego mówić, a przynajmniej jeszcze nie teraz. – Wyznałem prawdę, obracając się do czarnowłosego przodem i zarzucając mu ręce na szyję.
-Szczerze to chciałem powiedzieć ci już, gdy byliśmy w zamku, w lesie... Ale nie byłem pewny, czy mnie nie odrzucisz... W końcu jesteś księciem, a ja... - Przerwałem Jungkookowi, całując go w moje ulubione, malinowe usta.
-Nie interesuje mnie, czy jesteś bogaty, czy biedny. Mam gdzieś też twój status społeczny, ale i tak pochodzisz ze szlacheckiej rodziny, więc to wiele ułatwia... Jungkookie... Po prostu mnie kochaj, tak, jak ja ciebie. Przecież to wszystko jest nieważne, bo nawet jeśli byłbyś rolnikiem, kupcem, czy kimkolwiek innym bym cię pokochał... Bo robię to, za to jaki jesteś, a nie za to kim jesteś...
-A jakbym był księciem? – Zapytał cichym głosem, patrząc mi w oczy.
-To by wiele ułatwiło, bo mój ojciec jest dosyć formalny. – Stwierdziłem niezadowolony z postawy mojego ojca.
-Tak bardzo cię kocham... Jimin... Jesteś idealny i masz dobre serce. Będziesz wspaniałym królem skarbie. – Zapewnił, poniekąd topiąc tym moje cierpiące serce.
-Ja też cię kocham i z tobą u boku zacząłem wierzyć, że może mi się udać. – Odpowiedziałem, a Jungkook połączył nasze usta w romantycznym pocałunku.
-Jesteś bardzo zmęczony? – Większy cicho szepnął mi do ucha niskim głosem, od którego dostałem ciarek na całym ciele.
-Booo... Nie wiem, jak daleko mogę się posunąć...
-Książę! - No to są jakieś żarty?!
Odsunęliśmy się od siebie natychmiast z niezadowolonymi minami. Czy ja naprawdę nie mogę mieć chwili świętego spokoju?
-Wejść! – Krzyknąłem, smętnie patrząc na Jungkooka, u którego w ramionach chciałbym się właśnie znaleźć.
Drzwi się otworzyły, a do komnaty wszedł mój ojciec? On nigdy tutaj nie przychodzi...
CZYTASZ
Pure Love JIKOOK/KOOKMIN
FanfictionMłody książę, na którego barki już niedługo spadnie wielki obowiązek nie może się z tym pogodzić. Dodatkowo pojawia się nowy problem, który zagraża bezpośrednio dziedzicowi, jak i całemu Królestwu Jasności. Czy nowy kapitan gwardii będzie w stanie u...