Jungkook pov.
Kiedy otworzyłem oczy za oknem było jeszcze ciemno, lecz w komnacie nadal tliło się światło, jakie rzucały w połowie powypalane setki świeczek.
Tydzień przygotowywałem się na księżycową noc. Zwiozłem te wszystkie świeczki, czytałem w dziale ksiąg zakazanych dla postronnych, co zrobić, by osobie takiej, jak Jimin było najlepiej. Naprawdę się starałem i w końcu wyszło idealne, a przynajmniej tak sądzę.
Spojrzałem na Jimina, który spał z lekko uchylonymi, dużymi ustami, wtulony we mnie.
Niestety chociaż bardzo nie chcę to muszę go obudzić, bo niedługo musimy wyjechać, by dotrzeć do Królestwa Ciemności przed zmrokiem. Niestety zaklęcia, jakie znalazłem i użyłem działają tylko tutaj na zamku. Nie mogę pozwolić, by pod osłoną księżyca coś stało się mojemu blondynkowi. Demony są nadaktywne, szczególnie w okolicach Księżycowej Nocy.
-Jiminnie... Kochanie obudź się. – Jimin zamruczał, wtulając się we mnie mocniej.
-Skarbie musimy wstawać. – Powiedziałem, całując mniejszego w głowę i zaczesując mu niesforne blond kosmyki.
-Ale ja tak bardzo nie chcę... - Jimin otworzył swoje śliczne oczy, ukazując mi je niestety zaszklone łzami.
-Nie płacz, przecież powiedziałem, że będzie dobrze, tak? Musisz mi zaufać. –Zapewniłem pewny swego, choć dobrze zdawałem sobie sprawę, że to głównie od mniejszego zależy. Ucałowałem chłopaka w czoło, na potwierdzenie swoich słów.
-Uśmiech poproszę. – Jimin próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu z tego jeden, wielki grymas.
-Bo będę się gniewać, jak się nie uśmiechasz to robi mi się smutno. – Próbowałem nadal przekonać mniejszego. Zmieniłem nasze pozycję tak, że teraz zwisałem nad Jiminem i zacząłem go gilgotać.
-Juuu... Jungkook! Przestań, proszę przestań, nie wytrzymam Kook nooo! – Pomiędzy krzykami, śmiał się szczerze i głośno razem ze mną. Jednak jestem dobrym mężczyzną dla swojej kruszynki.
-Kochasz mnie? – Zapytałem, zbliżając nasze twarze do siebie.
-No nie wiem, nie... Nie! Jungkook, przestań, tylko nie to... - Bronił się, kiedy znów chciałem przeprowadzić gilgotkowy atak.
-To jak? – Dopytałem.
-No jasne, że cię kocham mój książę. – Trochę mnie zatkało w tym momencie, ale chciałbym...
-Książę? To wychodzi na to, że ty jesteś moją księżniczką... - Zamruczałem, zaczynając poprawiać malinki z nocy na obojczyku i szyi.
-Dla ciebie wyjątkowo mogę nią być, ale tylko jak jesteśmy sami. – Odpowiedział, zaraz po tym wzdychając z przyjemności.
-Dobrze aniołku. – Powiedziałem i zostałem przyciągnięty do słodkiego pocałunku.
-Kocham cię Jungkookie... - Mniejszy objął moją szyję rękami i mocno się do mnie przytulił.
-Ja też cię kocham... Nie wolno ci o tym zapomnieć, dobrze?
-Nie zapomnę Kookie, obiecuję. – Jimin wyciągnął w moją stronę swój najmniejszy palec, na co się zaśmiałem i zatwierdziłem naszą przysięgę.
-Musimy się zbierać, w dzień będzie bezpieczniej, dlatego ruszamy wraz ze świtem.
-No dobłaaaa. – Zaczął marudzić, wydymając usta.
-Uroczy. – Skomentowałem zachowanie mniejszego.
-Ale tylko dla ciebie. Odpowiedział, chyba w końcu odzyskując humor i postanawiając zaufać moim słowom. W końcu miałem już jakiś plan, prawda?
-Pupa nie boli? – Zapytałem, podnosząc się już z łóżka i wziąłem Jimina na ręce, na co chętnie przystał. Musimy się porządnie wykąpać.
-Tylko troszeczkę, dzięki księżycowej nocy moja magia chroni i wzmacnia ciało, bym mógł spokojnie sobie szaleć z moim księciem. – Zaśmiałem się na jego słowa, bo w końcu dla niego mogę być nawet błaznem, byle by mnie kochał.
*
Jimin pov.
Droga była naprawdę długa, ale widziałem już góry, co oznacza, że cel naszej podróży jest już niedaleko. Dobrze, że wszyscy, którym najbardziej ufałem pojechali ze mną. Taehyung, Hoseok, Yoongi, Namjoon, a nawet zielarz Jin, no i oczywiście mój ukochany Jungkookie.
Obawiałem się tego i to nawet bardzo, ale starałem się trzymać słów Jungkooka, co mi naprawdę pomagało. Nie wiem, jak ja to wytrzymam. W końcu jestem zakochany i nie zamierzam wymienić mojego Jungkookiego na nikogo na tym świecie, nawet na osobę, która od zawsze jest mi pisana. Nie interesuje mnie to, bo wiem, że Kookie to mężczyzna mojego życia i naprawdę przed tym, jak dowiedziałem się, że będę musiał poślubić jakiegoś obcego księcia wyobrażałem sobie, jak na ślubnym kobiercu staje się mężem właśnie Jeona.
Martwię się tym wszystkim. Z jednej strony chce uratować nasze bliźniacze królestwa, a z drugiej mam ochotę to wszystko rzucić i zamieszkać z moim ukochanym w ładnym domku już na zawsze. Zasypiać i budzić się w jego ramionach... Rozmawiać, przytulać, całować i kochać się do utraty tchu, bo właśnie tak bardzo się w nim zakochałem...
-Nad czym tam myślisz, skarbie? – Z moich rozmyślał wyrwał mnie głos Jungkooka, który właśnie zrównał się z moim koniem.
-Nad wszystkim Jungkookie i... Chce, byś wiedział, że jeśli... Jeśli twoje zapewnienia się nie spełnią, uciekniemy i będziemy już razem zawsze. Moje słowa to nie tylko pusta obietnica. Już wybrałem pomiędzy tobą, a królestwem. – Powiedziałem pewnie, patrząc odważnie w oczy Jungkooka.
-Nie będzie takiej potrzeby Jiminnie, prosiłem, żebyś mi zaufał...
-Wiem, ale to plan awaryjny Kookie.
-A pamiętasz o co jeszcze prosiłem? – Zapytał, chcąc się upewnić.
-Hmmm... Przypomnisz mi kochanie? – Spytałem, uroczo się do niego uśmiechając i doskonale przy tym pamiętając, o co chłopak jeszcze prosił.
-O ty mały... - Mój mężczyzna pokręcił głową w niedowierzaniu, ale mimo to uśmiechał się szczerze, tak samo, jak ja.
-Pamiętaj, że cię bardzo kocham i nikt mnie do tego nie zmusza, dobrze?
-Dobrze, dobrze kapitanie Jeon. – Odpowiedziałem, nadal się z nim drocząc.
-Zobaczymy, co będziesz mówił wieczorem.
-Czy to jakaś groźba? – Zapytałem, figlarnie trącając go w ramię.
-Raczej propozycja, ale nie wiem, czy będziesz chciał z niej skorzystać...
-Musisz mnie przekonać kapitanie.
-Z pewnością będę próbował. – Zapewnił, a ja nie wiem co, ale mam wrażenie, że ta cała wymiana zdań miała jakieś drugie dno... Ale mam teraz większe zmartwienia...
*
Dojechaliśmy w końcu do bram Królestwa Ciemności. Trochę się przestraszyłem, bo słońce już zaszło, a tutaj było już ciemno, a wręcz mrocznie. Tutaj zdecydowanie przeważały ciemne kolory, zamek w moim królestwie jest w jasnych barwach, za to ten w ciemnych. Wszędzie paliły się ogniste pochodnie, rozświetlając nam drogę.
Wszyscy stanęliśmy przed bramą, której strzegli uzbrojeni po zęby strażnicy.
-Ród królewski zawita dziś na dworze Królestwa Ciemności. Niech brama się rozstąpi. – Yoongi odezwał się jako pierwszy, a oni bez słowa popatrzyli po kolei na nas wszystkich i ukłonili się dwa razy, po czym otworzyli wielką bramę...
********************
Mam nadzieję, że rozdział się podobał, a tydzień minął szybko.♥
Komu zaczęły się ferie? ♥
Miłego♥
Ps Jutro nowa część Florist's Innocence♥
CZYTASZ
Pure Love JIKOOK/KOOKMIN
Fiksi PenggemarMłody książę, na którego barki już niedługo spadnie wielki obowiązek nie może się z tym pogodzić. Dodatkowo pojawia się nowy problem, który zagraża bezpośrednio dziedzicowi, jak i całemu Królestwu Jasności. Czy nowy kapitan gwardii będzie w stanie u...