Zeskakując z Dawida zauważyłam mojego denerwującego brata. Zawołał szybko moją mamę. Zdawało się, że bawet nie wierzyła w to co widzi. Ogarnęła nią taka niespodzianka. Na jej twarzy można było dostrzec szeroki uśmiech oraz łzy spływające po policzkach. Podeszła do mnie i od tak się przytuliła. O nic nie pytając. Przedstawiłam jej mojego chłopaka. Była tak szczęśliwa, że ułożyłam sobie życie. W końcu mogła dostrzec jak dorosłam. Nie jestem już dziewczynką, którą można rozrzucać po kątach. Czas odgrodzony od rodziny pokazał mi ile rzeczy brakowało żeby żyć w stu procentach dobrze. Mama otworzyła szeroko drzwi zapraszając nas do środka. W domu nic się nie zmieniło. Oprócz tego, że było tu jakoś pusto i cicho. Po chwili zauważyłam, że nie ma partnera mojej mamy. Wolałam o to nie pytać. Zostawiłam po prostu to pytanie na następny raz. Opowiadaliśmy o swoim życiu razem, jak się wiedzie. Oczywiście nie mówiąc jej o tym, że ja i Dawid jesteśmy wampirami. Byłoby to strasznie infantylne z naszej strony. Moglibyśmy w ten sposób wpaść w ogromne tarapaty. Nie mówię tu o szczegółach. Tylko o naprawdę poważnych sytuacjach. Gdyby naukowcy się dowiedzieli o nowej rasie człowieka tylko w wersji nieśmiertelnika zaczęliby robić na nas masę doświadczeń. Nie patrząc na to czy wyrażamy zgodę. Dla nich liczyłby się tylko projekt naukowy. I to jak pomnożyć ilość wampirów i odwrócić je przeciwko komuś. A w końcu to też byli.. są ludzie. Nawet najgorszy wyjątek traktuje się z szacunkiem. Nie rozumiem tego jak ten świat musiał upaść, że istnieje co raz mniej tolerancji. Pewnie jakby partner mamy był w domu miałabym już jakąś jazdę. Wszedłby do pokoju i tylko strzępił tego ryja tak w kółko i w kółko. Kłócił się zazwyczaj o błahostki żeby mnie bardziej zdenerwować. Mimo iż starałam się zapobiec nerwom to jednak nie potrafił mi nawet spojrzeć w oczy i rozmawiać normalnie. Każda rozmowa z nim przypomniała mi rozmowę z jakimś niezrównoważonym kolesiem z mojej klasy. Wszystko zdaje się takie oczywiste, ale nie jasne. Dalej nie znam powodu, odpowiedzi czemu wcześniej mnie tak gnębił, potępiał, zasmucał, zadawał ból, cierpienie. Potrafił zmienić cały mój światopogląd. Codziennie obniżał moją samoocenę. Potępiał każdą myśl i słowo. Strach się pogłębiał, a dusza co raz bardziej emanowała pustką, rozpaczą, uczuciem bólu,co raz gorszym samopoczuciem. Kiedy nie było go w domu. Wszystko wydawało się spokojne. Nie było krzyków, awantur, czasami nawet dopuścił się do podniesienia na mnie ręki. Nie raz szlam do szkoły z siniakami na twarzy i na ciele, albo z nowymi sznytami na ręce. Rany były głębokie, lecz nie głębsze niż to co się działo we mnie. To co tam siedziało potrafiło mnie zabić. Mogło, nie musiało. Wprawdzie było to silne. Zmuszało mnie do robienia sobie krzywdy. Do sprawiania co raz większej ilości bólu, cierpienia, smutku, odreagowania na wszystko to co mnie otacza. Taka forma kary. Każda taka rana potrafiła przypomnieć o wszystkich zdarzeniach. Przysparzała jeszcze więcej złych emocji. Kręciła się wokół mnie i tworzyła coś w tylu codziennej rutyny. Stwarzała déjà vu. Dzień po dniu wyglądało wszystko tak samo. Poranna kłótnia, jak wróciłam ze szkoły pretensje o cokolwiek, wieczorem bywało najgorzej. Było to wygarnianie mi wszystkiego co robiłam „źle". Liczył się mały błąd, szczegół potrafił mnie doprowadzić do stanu samobójcy. Cięcie się po rękach jednak nigdy nie było dobrym pomysłem. Zawsze zerkając na nie to wszystko do mnie wracało. Kończyłam płaczem. Knując pewnie zapytałbyś czy tak samo traktował mojego brata. Wyjawię Ci, że nie . Go traktował inaczej. Nie wiem czy dlatego, że był dwa lata młodszy czy dlatego bo cały czas spędzał z nim czas jakby nigdy nic się nie stało. Próbując tworzyć zwykła nietknięta rodzinkę. Dochodząc co do czego wcale to nie była nietknięta rodzinka. Wyglądała tak z dalekiego punktu widzenia. Ten kto się wdrażał w środek nigdy nie mógł mieć swojego zdania na ten temat. Gdyby się wyraził choćby jednym słowem to już by zaczęły mu się robić schody. Nikt by sobie nie życzył oceniania swojej rodziny. Na jakim jest etapie, zakresie. Można widzieć co tam się dzieje, ale nie da się tego wyrazić w swoim zdaniu dopóki samemu się nie doświadczy. Tak ja mogę wam tylko o tym opowiadać. Może też mieliście taką sytuacje, że nie mieliście gdzie się podziać z swoimi problemami. Nie potrafiliście się pozbierać sami i często potrzebowaliśmy pomocy. Zazwyczaj jak Ci już ją dawali to w postaci psychologa, psychiatry. Oni nie wiedzą co siedzą nam w głowach. Dla nich jesteśmy zwykłymi dziećmi, które mają niepoukładane w głowie. To jest jeden z powodów, który przyczynia się do tego, że próbujemy rozwiązać swoje problemy sami. Drugim powodem jest zapewne strach nad tym co sobie o nas pomyślą. Jak zareagują na to co się im powie. Boimy się odtrącenia. Nie chcemy być odpychani. Wręcz przeciwnie. Brakuje nam miłości, troski, bliższego kontaktu. Nikt nam tego nie daje. Myślą, że jesteśmy na tyle dorośli. Sami damy sobie radę. Tak myślą. Co nie oznacza to prawdą. Gdy nie ma się tego co powinno się posiadać od początku to ciężko lecieć przez życie nie znająca tego uczucia. Te dwa powody wystarczą żeby to potwierdzić. Trzecim zaś byłoby to jak mało udamy ludziom. Zaufanie pełni też ogromną ważność. Klucz do naszych uczuć. Zamykamy się z nadzieją, że ktoś zrozumie. Będzie umiał pomóc. Ale nie jest tak łatwo. Mijają sekundy, minuty, godziny, dni i lata. Potrzeba kogoś bliskiego wzrasta..
Jeżeli na to patrzysz i się tak czujesz. Poczucie samotności wzrasta. Wyobrażasz sobie siebie w tej roli i miłość swojego życia. Nic nie jest tak piękne jakbyśmy chcieli. Nie ważne jak byśmy pragnęli. Cóż.. Wracając do tego, że weszliśmy do domu nareszcie mogłam być szczera. Porozmawiać o tym, o czym kiedyś nie mogłam. W istocie to marzyłam o tym. Bardzo chciałam odzyskać tą możliwość. I mama była szczęśliwa i ja. O to w istocie chodziło. Odzyskałam troskę, którą zawsze chciałam odzyskać. Rozmawiałam z mamą jeszcze dobre trzy godziny z udziałem Dawida, czasem mojego brata. Wszystko składało się tak niewiarygodnie niesamowicie. Dawid zaniepokojony zerknął w okno. Poczułam jego lęk. Minutę później został wrzucony kamień w okno z przyczepioną karteczka trzymająca się przez gumkę recepturkę. Wstałam i podniosłam kamień. Wyjęłam karteczkę przeczytawszy na głos:Nieznajomy
Nie myślcie, że nie wróciłem! Haha! Jestem tuż obok. Nawet nie macie pojęcia gdzie. Po tym liście domyślacie się kto go napisał. Jeszcze trochę i zemsta zawiśnie nad wami. Poczujecie w końcu winę. Zacznie was ściskać i zmuszać do przeprosin. Ale wtedy będzie już dla was za późno. Informuje was, że wy i wasza infantylna rodzinka wpadliście w kłopoty. Wasze durne głowy nie zdają sobie z tego sprawy co was może spotkać w każdej chwili. Liczcie się z tym, że nie będzie gładko. Jeżeli jednak chcecie żebym odpuścił. Oddajcie mi swoją matkę i wszystkie oszczędności. Oszczędzę was. Zatrzymam wszystkie akcje jakie już zdążyłem rozplanować i będziecie żyć wolni. Na odpowiedź czekam 48h. To nie jest żart! O nie! Weźcie to sobie do serca inaczej skończycie jak karaluchy na ziemi. Powodzenia! Buahahaha!P.S. Telefon na policje tylko mnie utwierdzi w przekonaniu, że nie przyjmujecie mojej propozycji i wolicie marnie zginąć! Na waszym miejscu nie podejmowałbym takiej pochopnej i ryzykującej decyzji. To jest tylko ostrzeżenie.
Od XYZ...
Ten list, a raczej groźba wzbudziła w nas pewien niepokój..
CZYTASZ
_One_Breath_
RomanceW tej powieści jest wiele rzeczy, które są pod znakiem zapytania. Bohaterka znajduje się w dzisiejszym świecie, który ją przeraża. Opisuje swoje przeżycia w jednym ze swoich zeszytów. Nikomu go nie pokazując. Pewnego dnia znajduje się w trudnej syt...