Hobbs Pov.
Znów musiałem to zrobić. I choć umieściłem nadajnik w telefonie teraz nie jestem pewien czy mój plan wypali. Teraz, gdy siedząc na tyłach uzbrojonego jeepa, uświadamiam sobie, że właśnie za ścianą za moimi plecami wali się czyjeś, równie warte jak moje, życie. Co chwila słyszę ciche krzyki. Donośne łkanie. Słyszę w głowie, jak czyjaś ciężka niczym kamień łza uderza o podłogę, potem kolejna i kolejna. Podświadomość podsuwa mi coraz to smutniejsze obrazy i czuję, że coś grzęźnie mi w gardle. Co jakiś czas przeciągły, błagalny jęk wydobywa się z wewnątrz przyczepy, ale wtedy Edgar uderza zaciśniętą pięścią w drzwi i wyklina soczyście, a dźwięk cichnie, by za moment zniknąć zupełnie i już nie powrócić.
Mam cholerną nadzieję, że Letty się uda. Jeśli nie, wszystkich tych ludzi spotka smutny koniec.
Trzy godziny wcześniej
- Wchodzić do środka albo skończycie z kulką w łbie! - krzyczy Marlen, mierząc z pistoletu do grupy prawdopodobnie wietnamskich niewolników.
Wszyscy przypłynęli najprawdopodobniej w jakimś kontenerze zza oceanu, gdzie całymi rodzinami zostali uprowadzeni i zmuszani do morderczej pracy. A teraz Marlen ma zamiar wykorzystać ich do spłacenia swojego długu, który zaciągnęła nielegalnie rozprowadzając narkotyki i zaopatrując w nie niebezpieczne sekty, a nawet Alkaidę.
Na dworze jest cicho. Przerażająco cicho. Żadnych odgłosów samochodów, żadnych ludzi, żadnych świadków. Marlen specjalnie wybrała niestrzeżony i opuszczony odcinek drogi. Czasem tylko pustą próżnię ciszy rozrywa strzał lub głośniejszy krok stawiany przez niewolnika wyrywa mnie z krótkotrwałej demencji.
Przestraszeni ludzie szybko acz nieudolnie wdrapują się do ciężarówki pod osłoną nocy. Nagle jeden z mężczyzn, drobny, wychudły i wątły z impetem przewraca się i upada z wyczerpania tuż przed pierwszym stopniem. Gdy podnosi głowę, widzę jego wręcz białe, wyschnięte do granic możliwości usta. Przekrwione, suche, odłażące warstwy skóry, ledwo utrzymujące się na twarzy. Oczy ukryte pod grubą warstwą zmarszczek z przestrachem spoglądające na okrutną, otaczającą go rzeczywistość.
Edgar bez najmniejszych oporów strzela mu prosto w głowę.
Słychać rozdzierający trzask, w powietrze wzbijają się krople świeżej krwi. Ciało mężczyzny powoli opada na bruk, a przez okrągłą, zakrwawioną na wylot dziurę w czole świszczy wiatr, który jakby unosi duszę tego biednego starca wraz z sobą wprost do nieba. Tam, gdzie wszyscy z nich znajdą ukojenie, może w najbliższej przyszłości, choć nawet nie drgają, tylko na twarzy równie starej kobiety, wciśniętej do wnętrza kontenera maluje się grymas żalu, jakby sama poczuła chłód pocisku przy swojej skroni.
Przypominam sobie, kiedy ja pierwszy raz pociągnąłem zawleczkę i czyjeś życie zakończyło się równie szybko. Jedyną różnicę stanowiło to, że uśmiercony przeze mnie człowiek był bandytą. Ci ludzie niczym sobie na to nie zasłużyli.
Teraźniejszość
Z minuty na minutę narasta we mnie wściekłość. Wypieram szybko chęć ataku na pierwszą osobę w zasięgu mojego wzroku, dochodząc do wniosku, by nie wysyłać biednych, zamkniętych do raju ze znacznym wyprzedzeniem. Jeszcze tylko parę godzin. Mam taką nadzieję.
Letty Pov.
Ze snu budzi mnie odgłos telefonu. Niemal natychmiast wyciągam dłoń w jego stronę i prawie spadając z łóżka na podłogę wyłączam alarm. Udało się!
CZYTASZ
I will love you always
FanfictionCo by się działo, gdyby jedna osoba okazała się kimś zupełnie innym, niż się wydawała, a starzy wrogowie zapragnęli zemsty i nie spoczną, dopóki "rodzina" nie zapłaci im za swoje czyny? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć i znów zetknąć z bohate...