Rozdział 6 Najgorszy koszmar

235 22 4
                                    

Letty Pov.

Gdzie są wszyscy?! Myślę rozglądając się po jasnym salonie Tej 'a.

Kolejny sen.

Kolejny koszmar.

Ale jedna rzecz szczególnie mnie zaniepokoiła, nie licząc oczywiście całej tej abstrakcji i ułudy.

Data.

Ósmy maja. Dziś jest ósmy.

Co to może oznaczać?

Nie... na pewno nie...

Potrafię panować nad swoim życiem. Poza tym, kto miałby chcieć nam zaszkodzić? Miałam i nadal mam nadzieję, że wszyscy wrogowie zostali nawet nie unicestwieni, co unieszkodliwieni.

     Siadam prosto na kanapie. W salonie oprócz mnie nie ma nikogo, ale za to słyszę dźwięki dochodzące z pokoju na końcu korytarza. Coś jakby piłowanie... czuje się jak u dentysty. Oprócz piłowania dochodzi też ciche buczenie różnorakich sprzętów technika oraz nieco głośniejsze tykanie zegara, wskazującego obecnie godzinę 13:25. Wstanie z miejsca okazuje się dla mnie niesamowicie trudne. Tylko odrywam ciało od miękkiej powierzchni sofy, od razu dopadają mnie zawroty głowy. Szybko z powrotem siadam i próbuję  uspokoić niespokojny umysł. Wreszcie podnoszę się i udaję w stronę, skąd wylatują złote iskry szlifowania.

- O, jest nasza śpiąca królewna - mówi Tej, kiedy zauważa moje przybycie. Podejrzewam, że się śmieje, ale nie mogę dojrzeć jego twarzy, ukrytej za metalową maską, jedynie z małym otworem na oczy.

- A weź mnie nie denerwuj - odpalam, wchodząc w głąb pokoju. - Jeszcze jeden koszmar.

- Podobny do tamtego? - dopytuje Ramsey, siedząca obok chłopaka, za biurkiem.

- Identyczny, poza jednym, małym szczegółem - odpowiadam, zmuszając się, żeby spojrzeć na Dom 'a, choć i tak wiem, że chłonie mnie wzrokiem.

     Zastanawiam się, co mu się roi w tej głowie? Czy jest tak samo przestraszony jak ja, ale też nie daje tego po sobie poznać? Znam go. Pewnie okropnie się martwi.

     Normalni ludzie poszliby do psychologa, zajrzeli do sennika albo zwyczajnie zapomnieli, ale my nie jesteśmy zwyczajni. Przeszliśmy więcej niż zwykli mieszkańcy Los Angeles. Co więcej, na palcach u obu dłoni nie mogę zliczyć akcji i niebezpiecznych planów, które mimo obaw realizowaliśmy. Choćby skok na ciężarówkę z paliwem, która koniec końców skończyła jako sterta popiołu w chmurze dymu.

    Dom chyba rozpracowuje mój tok myślenia, bo w jego oczach dostrzegam iskierkę zrozumienia. Podejrzewam, że marzy, aby mnie w tym momencie przytulić, ale woli zrobić to w miejscu bardziej bezpiecznym niż pracownia Tej 'a, gdzie opiłki stali sypią się na prawo i lewo, a elektroniczne wyposażenie działa na pełnych obrotach 24h/dobę. Ja nawiasem mówiąc też mam na to ochotę, ale mimo wszystko pragnę odrobiny prywatności.

- We śnie widziałam datę na drzwiach - dokańczam, usadawiając się obok męża, który dyskretnie łapie mnie za rękę.

- Jaka to data? - pyta spokojnie, ale nie bez obawy.

- Ósmy - odpowiadam, mocniej ściskając dłoń Dom 'a.

     Dopiero teraz przyglądam się pokojowi bliżej. Ściany mają wyrazisty kolor niebieskiego, lekko podchodzącego pod niezapominajki, nieba. Na ścianie naprzeciwko drzwi widnieje dość duże okno z białą, lnianą zasłoną. Stoi pod nim wąskie łóżko, okryte narzutą w pomarańczowo-biało-czerwoną kratę. Oprócz niego w pokoju stoi biurko przy którym uwijają się przyjaciele i długi blat. Leżą tam wszystkie przyniesione przez nas rzeczy w pudłach i graty elektroniczne. Musze przyznać , że mimo tego całego oporządzenia komputerowego, pokój jest przytulny. I jest tu ciepło.

I will love you alwaysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz