Na parapecie przy oknie siedziała mała dziewczynka. Miała ona ciemno-blond włosy sięgające do łopatek. Oczy miała jasno-niebieskie, które wpatrywały się w widok za oknem. Siedząc w swoim pokoju słyszała kłócących się rodziców. Oboje byli mugolami. Pewnego wieczoru przy kolacji dziewczynka dostała list. List z Hogwartu. Gdy przeczytała list dała go rodzicom. Oni wysłali ją do swojego pokoju. Nie posłuchała. Stanęła za drzwiami i słuchała co oni mówią.
-Wiedziałam, że kiedyś go dostanie! I co my teraz zrobimy?
-Przecież słyszałaś tego starca, co mówił. Ona straciła swoich rodziców, a my mamy się nią zająć do puki nie dostanie tego listu. Musimy ją tam wysłać. Obiecaliśmy, że jak go dostanie to...
-Jej nigdy już nie zobaczymy. Tak wiem. Musimy jej to jakoś wytłumaczyć, choć jest jeszcze młoda i nie zrozumie.
-Nie mamy wyjścia.
Po tych słowach dziewczynka pobiegła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Nie mogła w to uwierzyć. Jej rodzice nie są jej prawdziwymi rodzicami. Mają ją wysłać do jakiejś szkoły i ma ich nigdy już nie zobaczyć. Łzy zaczęły spływać po policzkach dziewczynki. Nie chciała z nimi rozmawiać, spojrzała na zegar, który wskazywał dwudziestą pierwszą więc nie chcąc z nimi rozmawiać poszła spać. Kilka minut później usłyszała otwieranie drzwi, ale udawała tylko po to by nie rozmawiać. Usłyszawszy, że drzwi zostały zamknięte wstała z łóżka i wzięła list. Zaczęła go dokładnie oglądać. Na przodzie spostrzegła herb i zobaczyła cztery zwierzęta czyli lew, orzeł, borsuk i wąż. Nie wiedziała co one oznaczają. Przeczytała jeszcze kilka razy i postanowiła pójść spać.
Rano obudzili ją rodzice składając życzenia z okazji jedenastych urodzin. Gdy rodzice wyszli postanowiła wstać i się ubrać, a następnie udać się na śniadanie. Schodząc po schodach usłyszała jak rodzice się znowu kłócą, jakby nie mogli normalnie rozmawiać pomyślała. Wchodząc do kuchni usiadła na krześle i zaczęła jeść kanapki zrobione przez jej mamę.
Kilka minut później usłyszała dziwny trzask przed drzwiami. Chciała zawołać rodziców. Niestety nie zdążyła. Przez drzwi weszli ludzie w czarnych szatach i masce. Rodzice dziewczynki szybko zbiegli i zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć usłyszała dwa słowa "Avada Kedavra" i widziała jak jej rodzice bezwładnie opadają na ziemię. Wstała z krzesła i chciała się gdzieś ukryć, szczęście jej nie sprzyjało.
-Panie, mamy ją.
-Dobra robota. Severusie teraz jesteś za nią odpowiedzialny. Zabierz ją do siedziby, a tam zajmę się nią osobiście.
-Oczywiście, Mój Panie.
Poczuła szarpnięcie w okolicach żołądka i zobaczyła coś podobnego do lochów. Została tam wepchnięta siłą i krata została zamknięta. Chwilę później usłyszała kroki i drzwi się otworzyły. Została zaciągnięta siłą po schodach na górę. Znalazła się w pomieszczeniu, w którym był ogromny stół zapełniony ludźmi w czerni. Jej uwagę przykuł mężczyzna w czarnych włosach, który siedział obok jakiegoś bladego, wężowato-oczowatego, łysego mężczyzny bez nosa. Poczułam się dziwnie niebezpiecznie, wszyscy obecni patrzyli to na mnie to na tego bez nosa (tak wiem jak to głupio brzmi).
-Powiedz, ja się nazywasz?- spytał Voldemord ( choć dziewczyna tego nie wie, ale tak będzie łatwiej dla mnie)
-Ja...Klara.-odpowiedziała dziewczyna
-W takim razie Klaro powiedz, czy wiesz czemu tu jesteś?
-Nie.-powiedziała niepewnie z coraz to większym uczuciem strachu.
-Nie? A wiesz kim jesteś?
-N...Nie
-A czy przypadkiem nie dostałaś listu z Hogwartu?- po zadaniu tego pytania Klara się wystraszyła jak nic. Oczywiście, że dostała, ale problem w tym, że nie wiedziała co to. A kłamać umiała zawsze. Odpowiedziała dale niepewnie:
-Nie
-Hm... Zrozumiałem. Ale widzę, że ty nie. Zapytam raz jeszcze, czy dostałaś list z Hogwartu?
-Mówiłam, że nie.
-A ja mówiłem, że najwidoczniej nie zdajesz sobie sprawy przed kim właśnie stoisz, z kim rozmawiasz, i że mnie nie wolno okłamywać! Crucio! -to powiedziawszy wycelował w nią różdżką i wyleciał z niej promień uderzając w Klarę. Dziewczyna z wrzaskiem upadła na podłogę i zaczęła się wić pod napływem bólu. Łzy zaczęły lecieć z jej oczu. Była przerażona.
-Panie... To dziecko. -powiedział jeden z ludzi w czerni.
-ZAMILCZ! Jeżeli ona się nie nauczy manier to będzie tego żałowała. Więc zapytam ostatni raz, czy dostałaś ten przeklęty list?
-N...ni...e- powiedziała płacząc. Wiedziała, że ma jakiś list, ale nie wiedziała czy o ten mu chodziło.
- W takim razie trzeba będzie nauczyć cię manier, moja droga. Crucio! - znowu poczuła okropny ból rozdzierający jej ciało.
-Severusie, weź ją do lochów i naucz, jak ma zachowywać się przed jej panem.
-Oczywiście, Panie.
Czarnowłosy mężczyzna wstał i podszedł do niej i szarpnięciem podniósł ją z ziemi i prowadził w stronę lochów. Wszedł z nią do jednej z cel i zaczął mówić.
-Radzę ci uważnie słuchać, bo drugi raz nie mam zamiaru powtarzać. Do Czarnego Pana, Tego który z tobą rozmawiał masz się odnosić poprzez słowo "Panie". Za każde nieposłuszeństwo będziesz karana tak jak dziś lub gorzej, więc radze się nie stawiać. Masz wykonywać wszystkie jego polecenia bez żadnego "ale". I radziłbym ci się przyzwyczajać do tego, bo prawdopodobnie spędzisz tu najbliższe kilka lat, na wykonywaniu poleceń Czarnego Pana. Rozumiesz?
-T...Tak...proszę Pana.- powiedziała ze strachem w głosie.
-Masz wypij. -podał jej jakąś fiolkę.
-Co to?
-Eliksir znieczulający ból, ale radzę ci się nie przyzwyczajać zależy kto się będzie tobą zajmował, tak będziesz traktowana. Jurto się dowiesz, kto przez najbliższy czas będzie się tobą zajmował. -powiedział, a ona wypiła eliksir i oddała mu fiolkę.
-Dziękuję, proszę Pana.
Po tych słowach Snape popatrzył się na nią z wyrzutem "przecież ona ma jedenaście lat i ma tu siedzieć przez kilka lat. Muszę powiedzieć to Dumbledorowi i to natychmiast" pomyślał. Wyszedł z jej celi i udał się ponownie na górę. Po skończonym zebraniu udał się do Dumbledora żeby to wyjaśnić.
CZYTASZ
Od cierpienia, po miłość SSxOC
FanfictionJedenastoletnia dziewczyna zostaje porwana przez Śmierciożerców, a jej rodzice zostali zabici. Przez sześć lat była więziona w Malfoy Manor. Aż do czasu, w którym stary czarodziej postanawia bawić się jej uczuciami. Co z tego wyjdzie? Czy cierpieni...