To była długa noc. Po raz pierwszy czuła stres. Jej skorupa nie była wstanie sobie z tym poradzić. Przez cała noc nie zmrużyła oka. Jednak nie czuła zmęczenia. Pod jej oczami znów pojawił się fioletowy odcień. Ubrała się odrazu po wschodzie słońca. Cały czas myślała, że jest na jakiś darmowych wakacjach. Złożyła kilka żurawi i udała się do pokoju wspólnego. Siedziała, leżała i biegała. Wszystko by umilić czas. Kiedy przechodziła obok kominka poczuła dziwne ciepło. Tak jakby znane, ale jednak było obce. Znowu wyobraziła sobie tamta kobietę. Poszła do łazienki przemyć twarz. Za dużo zmian naraz. Otworzyła drzwi. Wszystkie siedzące tam osoby podskoczyły ze strachu. Zaczęli chować wszystko i wpychać w „najmniej" widoczne miejsca.
-Masz zamiar iść tak na lekcje?
-Jakie lekcje?
-nie pamiętasz planów jakie dostaliśmy?
-Plan, plan, plan... hmm, możliwe.
-ehh, szata jest po to, żebyś miała ja w czasie zajęć. To jest szkoła magii i czarodziejstwa.
-szkoła? Obiło mi się o uszy.
Zamknęła drzwi pokoju. Ściągnęła wszystkie ubrania. Stanęła przy lustrze przyglądając się wszystkim raną. Mimo tego, że ostatnie badania wykonano miesiąc temu blizny pozostają.
-ehhh...
Nałożyła bieliznę, na to mundurek i szatę. Oczywiście odcięła kaptur. Nie była wstanie nosić czegoś takiego. Jeden z noży gdzieś zniknął. To ten z parapetu. Hßhòēç()&æœèč.Z kartki wynikało, że ma wziąć ze sobą ten patyk i udać się do sali na którymś piętrze. Do rozpoczęcia było jeszcze trochę czasu. Po za tym musieli chyba coś jeszcze zjeść. A przynajmniej tamci. Ona była najedzona. Aby zająć sobie czas robiła żurawie. Nie zrobiła zbyt wielu. Wszystko ja rozpraszało. W tym stanie nie była wstanie myśleć. Złożyła dłoń w pięść. W tym samym momencie jeden z żurawi spłonął. Nie przejęła się tym zbytnio. W pokoju wspólnym siedzieli ci, którzy nie byli głodni. Czy coś w ten deseń. Ona nie mając co robić usiadła obok nich na kanapie. Po krótkiej chwili wszyscy udali się w stronę wyjścia.
-Nie idziesz na lekcje?
-och, tak przepraszam.
Szła za grupka uczniów aż do klasy. Wszyscy już tam byli. Ona zajęła jedyne wolne miejsce. Newt przełknął ślinę. Musiała usiąść obok nie go. Nie słuchała nauczyciela. Patrzyła na newta.
-Yorumi pokaz jak wykonujesz lumos.
Zamachnął się patykiem i powiedział:
-Lumos!
Przeszkodził jej. Wiedząc, że nic nie zdziała wzięła tzn. Różdżkę. Wykonała ten sam ruch.
-Lumos!
Na końcu pojawiła się mała wiązka światła.
-Wybitny! 30 punktów dla Slytherinu. Czy ktoś jeszcze chce spróbować?
Nie interesowało ja, że wszyscy patrzą się na nią tylko ze względu na to, że nikomu nie wyszło za pierwszym razem. Powróciła do patrzenia. W pewnym momencie wstał. Yorumi zorientowała się, że jest ostatnia osoba w klasie. Wyszła z sali. Kartkę miała ze sobą.
-Eli, e-el-lli. Eliksiry.
-przepraszam gdzie jest sala eliksirów?
Zapytała starszego ucznia.
-tam na dole. Obok dormitoria ślizgonów.
Odpowiedział jeden z Gryfonów. Chciała zejść szybko po schodach. Prawie spadła. Myślała ze nie ma schodów. Najwidoczniej się jej przewidziało. Szybko i sprawnie pojawiła się na lekcji. Tamci utknęli na schodach.
CZYTASZ
Zagubiona
FanfictionOkładka będzie, kiedyś chyba. Yorumi mieszkała w psyhiatryku ze względu matki stanu psychicznego itp. Mimo wszystko to tylko 11-letnie dziecko. Sala 13 pokój 3 Lipiec 30 1908