Mysterious POV
Podłoga była śliska od świeżej krwi, więc kilka razy niemal upadłem, uciekając co sił w nogach z lokalu. Tina tam była. Martwa. Odwróciłem się na moment, żeby upewnić się, że nadal tam leży, ale tak nie było. Otworzyłem szeroko oczy i stanąłem w miejscu. Poczułem dłoń na swoim ramieniu i zamarłem z przerażeniem. Ktoś przyciągnął mnie do siebie bliżej i po chwili poczułem oddech mężczyzny na karku.
- We're not done 'till we say it's over...* - usłyszałem szept mężczyzny, a potem coś splamiło moją koszulkę. Spojrzałem w dół i ujrzałem ostrze wystające z mojej piersi. Nie mogłem wziąć oddechu, czułem, że nie mogę zapanować nad gruntem osuwającym się spod moich stóp...
Krzyknąłem i usiadłem prosto. Byłem w moim pokoju, w moim łóżku. Wszystko okazało się w porządku. A jednak... Oddychałem jak po przebiegnięciu maratonu. Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem. Musiałem komuś powiedzieć. Może Michael'owi. Może Diannie...?
Nie. Na pewno mają mnóstwo swoich problemów. Mike ledwo co wyszedł z więzienia. Na pewno nie obchodzą go jakieś listy, które dostaję.
Z drugiej strony, Tina była blisko z Dianną. Westchnąłem ciężko.
Cholera.
Michael's POV
- Jesteś pewien, że to było ciało Tiny? - zapytała rzeczowo Dianna. Skinąłem, patrząc jej głęboko w oczy. Było w nich coś, czego dawno nie widziałem. Niepewność. Wahanie. Nie była pewna mnie. Tego, co mówiłem. Nie dziwię się. Sam pewnie bym nie był.
- I tak po prostu znalazłeś kartkę w swoim starym mieszkaniu? - pokręciła głową analizując całą sytuację.
- List - poprawiłem ją. - Krótki, ale nadal. To musiał być ktoś, kto mnie zna. Wie, że to mój ulubiony sposób komunikacji. Najpewniej to się jednak zmieni. - skrzywiłem się, a ona złapała moją dłoń.
- Jestem z tobą, okej? Możesz na mnie liczyć, jeśli będziesz potrzebował kogoś do obstawiania tyłów...
- O nie. Na pewno nie będziesz się w to mieszać, zrozumiano? Za bardzo cię kocham, żeby coś ci się stało.
- Zjadam - rzuciła od niechcenia, a ja zmarszczyłam brwi. - Jeśli już to za bardzo mnie zjadasz. Pamiętasz?
- Oczywiście, że tak - uśmiechnąłem się lekko, a ona wstała.
- Miałam spytać cię, czy idziesz ze mną do Luke'a, ale to chyba nie najlepszy pomysł w tym momencie.
- Właściwie... Wręcz przeciwnie. - chwyciłem bluzę i gestem ręki poprosiłem ją, żeby poszła za mną. Wyszliśmy z mojego domu i ruszyliśmy do mojego samochodu. Już miałem jechać, kiedy zobaczyłem, że Dianna nie wsiadała.
- Coś nie tak?
- Właściwie... - usiadła na siedzeniu pasażera i spojrzała na mnie z wahaniem. - Nie jestem pewna, czy wszystko mi mówisz.
- Dlaczego miałbym nie? - uśmiechnąłem się, a ona spojrzała na mnie kpiąco. Odwróciłem wzrok. Oh, oczywiście, że ukrywałem przed nią fakt, że Luke nie zginął z własnej woli. I że bliska jej osoba została zamordowana nie po raz pierwszy. Przez tego samego zabójcę. Spojrzałem jej w oczy.
- Dianna, ja tyl... - urwałem, kiedy zobaczyłem, że trzyma w dłoni kopertę. - O cholera.
Zabrałem ją momentalnie i sprawdziłem zawartość. Puste, czarne zdjęcie i list. Chwyciłem drugą kartkę i przeczytałem na głos.