Rozdział 4 - Czy to Czkawka?

1.2K 57 2
                                    

- Czkawka? Co robisz? - Zapytała bruneta który szedł z koszem do lasu - Gdzie idziesz? - Pytając, patrzyła na znikającą sylwetkę która rozpłynęła się w silnym wietrze...

Obudziła się, zalana potem...

- Spokojnie, to tylko zły sen - Powiedziała do swojego smoka wstając - Nic mi nie będzie, idę się przejść - Dodała wędrując przez las, zatrzymali się jakieś dwie wyspy od Keljo, był wczesny poranek, słońce dopiero pojawiało się za horyzontem a ona wędrowała przez las, na skraj który widziała gdy tu lądowali.

Usiadła na nim podziwiając widoki, oraz wiatr który lekko kołysał jej nie za długimi blond włosami, było to wspaniałe uczucie które towarzyszyło jej zawsze przy locie na ukochanej smoczycy, najlepszej przyjaciółce której zawsze mogła się zwierzyć.

To właśnie dzisiaj był dzień w którym może uda im się spotkać tego którego kiedyś poniżali, a potem zaczęli szanować... Z tego co wie, chłopak stracił pamięć więc może być szansa na nowe zapoznanie.. Nie wiedziała wtedy jak bardzo się myliła, ale jak to się mówi nadzieja matką głupich.

Szelest krzaków wywołał niepokój na jej twarzy, wręcz automatycznie podniosła się i wyjęła swój topór.. Taki miała zamiar, ale zapomniała że zostawiła go przy wichurze.

- Kto tam? - Zapytała lecz nic nie odpowiedziało, szelest znów się pojawił, w cieniu była ledwie widoczna sylwetka. W sumie było to straszne, ale jedno spojrzenie w oczy przywróciło jej wspomnień, te dzikie zielony oczy... Rozszalałe jak tego dnia, podczas treningu na arenie. Wzrok który mówił absolutnie wszystko - Kto tam? - Powtórzyła otwierając oczy... Ale już nikogo nie zastała, czyżby wzrok znowu robił ją w bambuko?

Pora Wracać - Pomyślała idąc w kierunku z którego przybyła.

- - - - -

- Było blisko - Przeklną lekko pod nosem - Co oni tu do cholery robią? I jak się tu dostali - Warknął, tyle miesięcy spokoju. Ucieczka na marne? Ale skąd mogą wiedzieć? - Mówił do słuchającego go uważnie smoka.

~ Może tak było pisane?  - Usłyszał, przewrażliwiony rozglądnął się dookoła.

- Kto to powiedział? - Zapytał na głos, lecz już nic nie usłyszał. Czyżby podświadomość platała mu figle?

~ Przecież nikogo tu nie ma, o co ci chodzi?  - Znów słyszał ten głos. Rozglądnął się, dalej nic. - Może to przez to że dawno nie spałem - Jęknął pod nosem, odkąd zawitała u niego towarzyszka minęło prawie półtorej dnia. Od tamtego momentu ani się nie obudziła jej stan dwukrotnie się pogorszył, na szczęście pomogła mi medyczna zielarka Lora, która jest prawie tak stara jak Gothi, również nic nie mówi i również... bazgroli w piasku, jedyną osobą która ją rozumie jest Corle, chłopak burza... To taki mieczyk i śledzik w jednym, tylko że akurat on jest dobrze zbudowany. Wie prawie wszystko o smokach, znaczy tyle na ile pozwoliły mu bardzo dobrze zrobione książki, a jeszcze bardziej uwielbia dowcipy.

Tego dnia poprosiłem zielarkę o pomoc, wręcz od razu się zgodziła pod warunkiem że będzie mogła przelecieć się na smoku a nie tradycyjnie łódką. Warunek bez problemu został spełniony a ona wywiązała się z umowy perfekcyjnie.

- Wracamy Mordziaty - Zaśmiał się i niczym perszing wyleciał na swym czarnym jak noc smoku.

Gdyby ktoś mu powiedział że spotka ich w ciągu kilku miesięcy to by go wyśmiał, a tu proszę... Gdyby nigdy nic zatrzymują się dosyć niedaleko Smoczego Skraju.

To nie tak że się nimi przejmować, w głębi duszy, bardzo głęboko, nie był na nich zły, może i były to tylko przykre wspomnienia ale przecież, od paru zdarzeń nie kończy się wszystkiego?

Mimo to ciekawiło go jak się tu dostali, lecąc na Szczerbatku zapytał - Może sprawdzimy jak się tu dostali - Na co usłyszał tylko lekkie warknięcie, zgodził się. W niewyobrażalnym tempie zawrócili by oblecieć dookoła wyspy, dostrzegł dym. Prawdopodobnie ognisko, gdy mocno zwolnił tempo i przy pomocy stworzonej "lornetki" przypatrzył się na nich, był niewyobrażalnie zdziwiony.

Każdy z nich, zabójców smoków, spał sobie smacznie na ich grzbietach.. A może on po prostu śnił? Pstrykał się w czoło, szczypał po rękach i nic... Niemożliwe, wytresowali smoki? Jak!? Przecież, przecież każdy pętał do nich nienawiścią, a oni ich zabijali..

Nie wiem co o tym mam myśleć  to było ostatnie co powiedział do siebie nim odleciał.

----

- Zbieramy się - Powiedziała ochoczo blondynka - Jeszcze tylko dwie wyspy i będziemy! - Dodała motywując ich do by jak najszybciej się stąd zabrać.


Pora na przygodę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz