To nie był dobry początek festiwalu. Zaczynając od źle dostrojonego sprzętu muzycznego który na szybko był rozkładany dla śpiewaków aż po przeterminowane wino które zwalilo z nóg starego Jorgensona.
Pewna grupka wręcz śmiała się z zaistniałych sytuacji lecz też stawali zachować chodź odrobinę powagi, ale jak to mówił pewien człowiek "zasady odrzuć w kąt i powagę zaniechaj baw się póki świtu nie widać".
Nie wiedzieli wtedy o pozostawionych przez bliźniaków w domu wodzą "granatów" które czekały na swój piękny udział w przedstawieniu.
Ubaw rozpoczął się nagle gdy wikingowie zaczęli grać, pijąc i śmiejąc się na całą twierdzę. Oczywistym było to że każdy chciał do nich dołączyć, oczywiście byli też tacy którzy zamiast takich ubaw woleli skakać i tańczyć radośnie na środku twierdzy. Nawet Stoik po wypiciu kilku głębszych zaczął się uśmiechać od ucha do ucha.
W całej tej zabawie była jednak pewna znużona dwójka. On, czyli tajemniczy przybysz oraz ona Blondwłosa dziewczyna która starannie obserwowała chłopaka.
Widząc jak ten ukradkiem wychodzi z twierdzy postanowiła ruszyć za nim, jednakże gdy opuściła twierdzę jego już nie było. To było niesamowite jak szybko on pojawiał się i znikał.
Rozglądała się z nadzieją że gdzieś go dostrzeże ale było już za ciemno by to zrobić. Nadzieja matka głupich więc po prostu wróciła do twierdzy by znów wysłuchać opowieści przybyłych handlarzy. Przynajmniej one mają więcej sensu niż wojna na słowa Bliźniaków i Smarka.
--
Tymczasem chłopak siedział w kuźni zaczynając pracę nad lotką, ważne było to że Pyskacz przyniósł mu wszystko co potrzebował jakieś pół godziny przed wyjściem na festiwal więc mógł robić wszystko w spokoju.
Gdy drzwi z hukiem się otworzyły szatyn wręcz zawył z przerażenia patrząc na czarną sylwetkę.
- Szczerbatek!? - Zapytał widząc swoją przerośniętą dzidzie. Prawie zapomniał o tym że rano nie przytargał mu kosza z rybami. - Co tu robisz kolego? - dodałem drapiąc go po brodzie, to ważny moment by podrapac go po jego ulubionym miejscu inaczej staje się obrażoną dzidzią.
Drapiąc go wstał lekko i przytulając się do niego wyszeptał mu na ucho kilka słów. Smok chyba od razu zrozumiał bo od razu wyleciał z wiszącym językiem w stronę magazynu z rybami. Wiedział że nie musi się obawiać albowiem wikingowie biesiadują a zresztą i tak będą w takim stanie że nie ma szans by ktokolwiek go zauważył.
Wszystko byłoby świetnie gdyby nie głośny huk, szybko wyjrzał przez okno i wręcz zmarł widząc dom wodza w ogniu. Bliźniaki co wy zrobiliście pomyślał. Szybko zawołał smoka i poprosił go o jak najszybszy powrót nad urwisko sam zaś przekradł się w cieniu nocy i niezauważony dołączył do wychodzących z twierdzy ludzi.
- Na brodę Odyna - Jęknął Pyskacz widząc to co widział kilkukrotnie przecieral oczy ale to i tak nie pomogło.
Nie mówiąc o Stkiku który wręcz wpadł w furie widząc to. Wręcz natychmiastowo wraz z innymi rzucił się po wiadra z wodą by ugasić ogień. Ale bliźniaki chyba to też przewidziały bo do wiader zamiast wody dolali alkoholu który niby stracił wartości ale dalej był łatwopalny. Nikt nie spodziewał się że dom zamiast przygaszac coraz bardziej zaczął się palić.
Szok był jeszcze większy niż myślano, każdy próbował coś zdziałać ale wypity alkohol dawał się we znaki. Jedynie Astrid i Śledzik myśląc trzeźwo ugasili płomienie przez zrzucenie na nie ogromnego wiadra wody specjalnie do gaszenia takowych pożarów.
To był koszmar Stoika, nie mogąc znaleźć winowajcę chodził zdenerwowany obok dymiącego się domu dodając coraz to glosnieksze wulgaryzmy o których nawet sam Narrator nie chciał słyszeć a tym bardziej je tu przekazywać.
Tym samym wpadł mu do głowy pewien osobnik. Tajemniczy Ryu na którego postanowił wtedy to zwalić pod zarzutem zniszczenia domu wodza. Szukał go wzrokiem lecz nie mogąc go znaleźć aż się w nim gotowało przyjął go na wyspę dał możliwość korzystania z kuźni a ten mu dom hajczy.
Zobaczył go, w swojej pijanej Furii wychodził po schodach przyspieszając z każdym kolejnym krokiem. Będąc już wystarczająco blisko nawet nic nie mówiąc nie ostrzegając po prostu uderzył go najmocniej jak potrafił w brzuch powodując dosyć daleki odrzut chłopaka który uderzył w ścianę pozostawiając za sobą lekki krwawy ślad. Uderzenie było na tyle śilne że od razu spowodowało zemdlenie chłopaka którem opadła głowa.
- Zabrać tego zdrajce do lochów Gothi go opatrzy, Astrid masz go pilnować wraz z Śledzikiem!
- Tak Jest - Odpowiedzieli idąc za wodzem który ciągnął go niczym szmate po ziemii.
Nie wiedział wtedy że popełnił poważny błąd i złamał zasadę która sam ustanowił. Nie osądzaj bez dowodów.
Gdy chłopak został opatrzony i dostarczony do celi blondynka wbijała znów wzrok w jego sylwetkę. Coś jej mówiło że to nie on, sama nie wiedziała dlaczego.
- Wydaje mi się że to wina Mieczyka i Szpadki - Zaczął Śledzik - Gdy przygotowywali parę rzeczy o których je prosiłem to na jakiś czas znikły a potem pojawiły się gdyby nigdy nic. - Dodał patrząc na leżąco nieruchomo Ryu. Może i nikt nie wiedział jak wygląda jego twarz to po tym jak Gothi go opatrywała można było stwierdzić że wszystkie blizny rany i siniaki musiał jakoś zdobyć, zapewne przez walkę.
- Notes i Sztylet, sztylet niezwykle lekki i dziwnie wyglądający zaś Notes który jest pusty a jednak coś w nim jest.
Zastanowienia te miały by się bez końca gdyby nie w miarę głośne jęki budzącego się Pana Tajemniczego.
CZYTASZ
Pora na przygodę!
Fanfic- Sączysmark Jorgenson bądź Astrid Hofferson - Te słowa zniszczyły wszystko, to co w nim było, leżało, czekało na wyzwolenie. To właśnie wtedy zrozumiał że musi się zmienić i to właśnie wtedy on, najgorszy pokazał klasę by zniknąć... Od tego wszystk...