Patrzył na kraty i dwójkę ludzi stojących przed nimi, nie za bardzo pamiętał co się wydarzyło. Pamiętał tyle że zaczął pracę nad ogonem Szczerbatka, potem jakiś dym... A następnie obudził się tutaj. Bazując na widoku krat, wiedział że jest to cela.
Nie mógł tu zostać. Musiał coś wymyślić, e jakiekolwiek plany nie były by na miejscu. Wszystko przez to że jest jedynie w helmie i prostym ubraniu.
Nie bał się tego że coś mu ktoś zrobi, znał zasady które wiking uważał za święte, bez dowodów nie mają prawa go zabić.
- Czy mógłbym wiedzieć co się stało? - Zapytałem przerywając im ożywioną rozmowę.
- Nie pamiętasz? Ktoś podpalił dom wodza wina spadła na ciebie. Choć i tak wiemy że to bliźniacy to i tak do czasu aż on nie wytrzeźwieje nic nie zrobimy. - Wypowiedział śledzik podchodząc do krat.
- Oo czyli teraz jestem więźniem - Jęknął a po chwili odwrócił się i wrócił do leżenia.
- Jakoś ten fakt nie za bardzo Ci przeszkadza - Rozmowa była lekko napięta Umm czy oni czegoś od niego oczekują?
- Oj Astrid, piękna blondynko z Berk - Nie zauważył wtedy jej lekkiego rumienca, lubiła komplementy ale nie od Smarka... - Byłem więźniem kogoś kto nie uznaje zasad wikingów. To był dopiero dramat - Mówił to tak jakby to nie była nowość a wręcz codzienność - Ale nic się nie stało przecież ważne że żyje. - Jęknął próbując się podnieść lecz ból brzucha dopiero teraz dał o sobie większe znaki. Nie było sensu by się podnosił, po prostu leżał, robił to co mógł, czyli leżał.
Tymczasem wódz chodził po twierdzy rozmyślając. Widział go, widział go jak wychodzi z twierdzy. Jednakże gdy dom się zapalił on był w tłumie, i było widać jakby przeciskał się przez zbiorowisko by zobaczyć co się dzieje. Ale z drugiej strony, skoro wyszedł... to mógł podpalić i szybko zwiać by niepostrzeżenie wtargnąć do twierdzy, chociaż nie było by to możliwe bo każdy zauważył by jak drzwi się otwierają. Jednak! Jednak przecież każdy był w takim stanie że nawet nie wiedział czy zauważyli by przemieszczającą się jego sylwetkę. Nie pojmował tego, ale zaraz.... Bliźniaki również znikły po chwili, i potem nie było ich w tłumie.. Jeżeli zbierzemy fakty, to ich smoka również nie było a powinien być.
- Do jasnej cholery! - Krzyknął najgłośniej jak się da, i uderzył w stół który pod naporem sił przełamał się w pół jak zwykły patyk. Jeżeli złamał zasady które zostały utworzone przez samego Odyna to marny jego los.. Nie osądzaj, bez dowodów. Ale w sumie, był też pijany, mógł po prostu... Wedle prawa, pokrzywdzony będzie mógł zażądać od niego [oczywiście w granicach] wielu rzeczy...
Zdenerwowany wyszedł z twierdzy uprzednio nakazując naprawić stół Pyskaczowi który w tym momencie akurat robił sobie dłuższą przerwę na jedzonko i prawdopodobnie drzemkę czyli tak jak ma w zwyczaju.
Idąc przez wioskę rozmyślał nad wszystkim i niczym zarazem, nad czym to wiadomo, sprawa chłopaka którego nikt nie jest w stanie opisać. Oprócz tego coraz bardziej martwi się o zagubionego syna chociaż minęło już tyle dni, miesięcy, lat on cały czas na niego czeka i zarazem szuka go.
Patrząc na wioskę, przypomniał sobie jak ganiał go za swe złe czyny, ale jednego nie wybaczył sobie do końca. Że posłuchał się rady, i nie zezwolił Czkawce na bycie wodzem. Może to być głupie, ale jak potem przejrzał jego notatnik, tak... Postanowił go otworzyć, zrozumiał że chłopak mimo braku siły jest niezwykle inteligentny, i każdy swój ruch jak i poczynania były przemyślane, najbardziej jednak oburzył go fakt w jaki sposób opisywał wioskę ale nie miał mu tego za złe, albowiem mimo iż nie pokazywał tego cały czas się o niego troszczył. Przypomniał sobie nawet czasy jak opowiadał mu o ukrytym świecie smoków, gdy miał maksymalnie pół roku, albo więcej. To były piękne czasy.
Idąc przez targ podał jakiejś kobiecie kosz który wypadł z jej dłoni by po chwili dojść do kuźni gdzie gonił dziwnie uśmiechnięty Pyskacz trzymając jakiś projekt w ręce.
- Co się dzieje Pyskacz? - Zapytał wchodząc do środka.
- Może się to wydać dziwne, ale znalazłem stare rysunki Czkawki. Porównałem je z aktualnymi projektami Ryu i nie uwierzysz co odkryłem - Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. - Prawdopodobnie Ryu, to Czkawka - Wyszeptał mu do ucha, a ten wręcz podskoczył, szybko wyjął notes Czkawki gdzie również były podobne rysunki do tego.
- Umm, Pyskacz... Chyba znaleźliśmy Czkawkę, albo to on znalazł nas, ale nic nie pamięta. Może dlatego, ale czekaj... Słyszałeś jak opowiadał w twierdzy o zaginięciu, albo może... - Zawahał się - Albo może, on nie chce, wyrzekł się nas i postanowił prowadzić życie całkowicie gdzie indziej? Musimy jakoś, musimy to sprawdzić! - Podniósł rękę w geście bitwy którą on ma zamiar wygrać i wyszedł wraz z Pyskaczem z kuźni.
Tymczasem w lochu była pustka, Astrid i Śledzik leżeli nieprzytomni na ziemi a kraty były otwarte, jakim cudem się wydostał? Tego nikt nie jest w stanie wyjaśnić, może on był zdrajcą?
Wiedział że coś tu nie pasuje, czuł że Pyskacz dojdzie do tego że on to Czkawka, nie mógł na to pozwolić. Nie mógł pozwolić by ktoś dowiedział się o tym że to on nim jest, dlatego też przy użyciu swoich umiejętności które nagle pojawiły się w notesie a pasek znikł spowodowały że był w stanie uciec i bardzo szybko obezwładnić ich.
Gdy to uczynił, po prostu wybiegł z lochów, gdy oddalił się już wystarczająco daleko ukradkiem zauważył zbliżających się do lochów wcześniej wspomnianych osób.
CZYTASZ
Pora na przygodę!
Fanfiction- Sączysmark Jorgenson bądź Astrid Hofferson - Te słowa zniszczyły wszystko, to co w nim było, leżało, czekało na wyzwolenie. To właśnie wtedy zrozumiał że musi się zmienić i to właśnie wtedy on, najgorszy pokazał klasę by zniknąć... Od tego wszystk...