BERK
To już dwa tygodnie odkąd jego syn zniknął, dopiero niedawno zdał sobie sprawę jak ważny jednak był dla niego. Ostatnie wspomnienie po jego żonie.
Chodził zdenerwowany po chacie uderzając w ścianę co kilka kroków.
Miesiąc tyle sobie dał na odnalezienie go lub zdobyciu jakichkolwiek informacji gdzie on może teraz być.
Zdenerwował się gdy usłyszał silne pukanie do drzwi, momentalnie je otworzył by usłyszeć o tajemniczym liście. Otworzył go i wraz z pyskaczem usiedli przy stole, Stoik zaczął czytać:
"Stoiku, jeżeli to czytasz znaczy że Johan dostarczył list. Posłuchaj mnie uważnie, mieliśmy twojego syna. Znaleźliśmy go w najgorszym stanie, stracił całkowicie pamięć. Jedyne co od niego zrozumieliśmy.." - Zaraz stracił pamięć? - Jęknął pyskacz. - Nie przerywaj mi do jasnej cholery - Odchrząknął Stoik kontynuując - "Nie rozumiem za bardzo sytuacji w której się znalazł. Wczoraj znikł bez śladu obawiając się o to informuję cię że twój syn dalej żyje. PS: Stoik i co z tym obiecany drinkiem? Pozdrawia Albert"
- Szykuj łódź Pyskacz. Płyniemy wypytac o wszystko co możliwe. Weźmiemy parę osób i wypływamy jeszcze dziś!
- Tak jest! - Wypowiedział znikając za drzwiami.
Coś ty narobił czkawka... te myśli zaprzątały głowę Stoika.
Tymczasem gdzieś w chmurach.
- To co mordko? - Zapytał - Nowa wyspa? - Zapytał sam siebie, odkąd poprosił Łupieżców o pomoc przy upozorowaniu straty pamięci minęło coś koło tygodnia. Przez ten czas zapewne wyleciał już po za archipelag, z zamiarem dalszych eksploracji. Tym razem postanowił że zanim zacznie cokolwiek robić musi utworzyć siedzibę, taką bazę dowodzenia o której tylko on będzie wiedzieć, oraz smoki, jego przyjaciele.
Wyspa z widoku ptaka była naprawdę niesamowita, nie była za duża, a z jednej strony była idealnie wyrzeźbiona półka skalna na której śmiało można było coś zbudować.
Była ona ogromna, wręcz idealna do zamieszkania, lekko wskazałem przyjacielowi gdzie ma wylądować a on posłusznie wykonał polecenie.
Zeskakując na półkę można było wyczuć że twardo jest wbudowana w skałę i nie powstała ona naturalnie, tak jakby smoki ją stworzyły. Poniekąd miał rację, zauważył albowiem że na samej półce skalnej wypalony był smoczy znak.
I w tym momencie miał idealną nazwę dla tej wyspy, Smoczy Skraj. Dopiero teraz zauważył ścieżkę idącą na tą półkę, była ona dosyć wąska więc pary nie mogły się po nich poruszać, każdy musiał iść gęsiego. Sama ścieżka nie wydawała się też bezpieczna przez "dziury" w niektórych miejscach. Ale patrząc lekko z boku myślę że bez problemu dam rady się po nie poruszać.
- Postanowione - Powiedział do smoka pstrykając palcami - Od dzisiaj to ich nowy dom - Zaśmiał się z myślą że to wszystko, jest i będzie ich.
3 Miesiące Później.
- Trochę niżej! - Krzyknął do smoka trzymającego na linkach idealnie obcięte i wyrysowane drzewo. Tak drzewokosy idealnie spełniły swoje role. - Jeszcze! - Machałem by po chwili dodać - Jest dobrze mordko! - Patrzyłem na naszą osadkę, tak jak się potem okazało, to nie była jedyna skalna półka, było ich całkiem sporo ale były znacznie mniejsze lecz na tyle duże by pomieścić całą konstrukcję.
To właśnie teraz kończył swoją mini osadę, tworząc na półce kuźnię gdzie będzie mógł tworzyć dalsze projekty, projekty i szkice wszystkiego co kocha. Smoków, broni, wszystko może być o wiele ciekawsze jeżeli ma dostęp do czegoś co kiedyś praktykował.
Czy coś jeszcze się zmieniło? W sumie, tylko trochę. Czkawka podrasował ogon Szczerbatkowi na wpół automatyczny, więc jedno pociągnięcie dźwigni i smok mógł latać bez niego.
W planach ma jeszcze stworzyć ognisty miecz, ale kompletnie nie ma pojęcia jak się za to wziąć więc ominął ten projekt szerokim łukiem zostawiając jedynie kartkę z potencjalnym wyglądem miecza schowaną pod biurkiem.
Ale jak to się stało że stworzył mu ogon skoro nie miał kuźni? Znalazł sobie przyjaciół, okazało się że niedaleko jest wyspa zamieszkała przez bardzo miłe osoby które nastawioną są do każdego, nie byli też byle jakimi wikingami. Klan szkarłatnej brody, bo tak się nazywał, wedle opowieści syna wodza z którym w miarę się zaprzyjaźnił klan ten słynął z niewyobrażalnego szacunku do smoków, więc wiadomość że jest jeźdźcem smoka podwyższyło jego status wielokrotnie. Co do klanu, znany był również z swojego fechtunku.
Siro bo tak się nazywał syn wodza, opowiedział mu że podobno na tej wyspie mieszkał sam Odyn, i zostawiając po sobie ślad nauczył wszystkich którzy tam mieszkali fechtunku. I potem jakoś się to rozniosło.
Syn wodza nawiązywał również do historii o pewnej dziewczynie, wedle legend miała białe włosy związane w kucyk, to był jej znak rozpoznawczy. Nigdy nie było wiadomo jak się pojawiała ale wedle legend, pojawiała się tuż przed jakąś katastrofą a potem znikała. Zaś sam znak szkarłatnej brody, wzięło się to od osoby która uratowała tą wyspę przed zagładą. Przed wielką bitwą poświęcił sam siebie by zabić wodza przeciwnej wyspy oraz jego zastępców przez co uniknęliśmy wojny. A że miał szkarłatną brodę, wedle tego co mówił to zaschnięta krew wszystkich zabitych osób utworzyła taki odcień.
Ale to nie była dobra pora na opowieści. Życie toczyło się dalej a nie-wiking Czkawka patrzył na zbudowaną kuźnię, z której był ogromnie zadowolony, dni planowania i tygodnie roboty opłaciły się.
A właśnie, zapomniałby kuźnię użyczył mu również Syn wodza, była to jego kuźnia w której znaleźć można było jakieś specjalne bardzo lekkie i niewyobrażalnie odporne żelazo, nazywał je Gronkielowe Żelazo gdyż to właśnie od tych wspaniałych smoków zdobywali takowe żelazo, nigdy jednak nie powiedział jak, chodź nie raz nalegałem.
Mieszkając na skraju wyspy codziennie rano przychodziłem i do późnego wieczora szkicowałem planowałem i tworzyłem najlepszą lotkę jaką kiedykolwiek wiedział świat, wraz z system podłączonym do siedzenia oraz ultra wyczepistą dźwignią idealnie położoną przy siodle.
No i tak to w sumie wyglądało. Co aktualnie miał w planach? Cóż jak na razie chciał zrobić ogromne mieszkanie, taką baze dla smoków które mogły nie czuć się bezpiecznie lub chciały znaleźć idealne miejsce do zamieszkania bez obaw o to by nie zostać upolowanym przez inne stworzenia.
Nie powiem, już coś takiego miałem, ale było to głównie nie za duże gniazdko u zboczu góry gdzie mieszkały sobie straszliwce straszliwe, służyły również za pocztę gdyż wraz z Siro wysyłaliśmy czasami listy by opowiedzieć co się dzieje lub czy nie potrzebują lub ja nie potrzebuje pomocy.
-> BERK <-
- Cholera jasna - Warknął wódz uderzając toporem o pień, był mocno zdenerwowany. Wręcz kipiał złością, co kilka minut wypowiadał mocno wulgarną plątaninę słów pod nosem, przy okazji rąbiąc pieńki drzew.
Dlaczego był taki zdenerwowany? Przez głupotę bliźniaków, postanowili poeksperymentować z gazem zębiroga i wysadzili połowę wioski. Nawet nie wiecie jakie mieli szczęście że akurat dzisiejszego dnia były pokazy umiejętności na arenie i cała wioska była tam a nie tu.
Ale że jeszcze nie każdy się przyzwyczaił, no cóż... Można powiedzieć że wszystko zleciało na niego, a to tylko przez jego głupotę.
Od momentu w którym zabili czerwoną śmierć[Tak nazwała ją tutaj Astrid] smoki przestały atakować i stały się niezwykle przyjacielskie, przy Śledzika Astrid oraz co najdziwniejsze Pyskacza, po kilku setkach lat, skończyliśmy z tradycją by zmienić ją nie do poznania.
Od tygodnia nie zabijamy smoków, my je tresujemy!
[Tak dobrze słyszycie, Czkawka straci nogę, ale całkowicie inaczej. Jak na razie przez dłuższy czas będzie ją mieć heh]
A co za tym idzie, coraz ciekawiej dzieje się w wiosce....
CZYTASZ
Pora na przygodę!
Fanfic- Sączysmark Jorgenson bądź Astrid Hofferson - Te słowa zniszczyły wszystko, to co w nim było, leżało, czekało na wyzwolenie. To właśnie wtedy zrozumiał że musi się zmienić i to właśnie wtedy on, najgorszy pokazał klasę by zniknąć... Od tego wszystk...